Czego nie mówi Warren Buffet

Amerykańska debata ekonomiczna żyje komentarzem inwestora Warrena Buffeta, właściciela Berkshire Hathaway (właśnie zainwestował 5 mld dolarów w Bank of America) na temat systemu podatkowego Stanów Zjednoczonych. Buffet nie pierwszy już raz w ciągu ostatnich lat, ogłosił, że on i jego hiperbogaci znajomi zdecydowanie za mało oddają państwu. Prawda jest jednak bardziej złożona.

Buffet poinformował, że w roku 2010 zapłacił łącznie 6 milionów 938 tysięcy dolarów podatku od przychodów oraz podatku od wynagrodzeń, co stanowi 17,4 procent podstawy opodatkowania (taxtable income). Porównał to z pracownikami jego biura, którzy zmagają się z progami podatkowymi od 33 do 41 procent.

Postulat Buffeta trafił na podatny grunt - od kilku tygodni dyskusje na temat podatków w USA są wyjątkowo zażarte, ponieważ administracja i Kongres muszą przygotować plan redukcji deficytu. Amerykanie w początkach sierpnia byli o krok od niewypłacalności. Argumenty Buffeta na pewno spodobały się Barackowi Obamie (Buffet był nieformalnym doradcą ekonomicznym Obamy w kampanii 2008 roku), który już kilkakrotnie namawiał Kongres do podniesienia podatków dla najbogatszych.

Większość ekspertów podchodzi jednak do teorii Buffeta ostrożnie. Komentator Peter Schiff i makroekonomista Greg Mankiw atakują inwestora za populizm. To, co najciekawsze w debacie, którą rozpoczął artykuł Buffeta, to głosy środka - na przykład prawnika Richarda Posnera i laureata ekonomicznego Nobla Gary Beckera. Ci dwaj rozłożyli wypowiedź Buffeta na czynniki pierwsze.

Reklama

Co napisał Buffet?

Ale od początku. W komentarzu pt. "Stop Coddling the Super Rich", najsłynniejszy amerykański inwestor postanowił - po raz kolejny w historii - zaatakować amerykański system podatkowy.

Oto jego diagnoza:

1. "Wspólne poświęcenie", którego wymaga się od społeczeństwa w związku z procesem uzdrawiania gospodarki toczonej kryzysem, nie dotyczy najbogatszych. Podczas gdy biedniejsza część społeczeństwa próbuje co miesiąc zapiąć budżet albo walczy o Amerykę w Afganistanie, hiperbogaci Amerykanie wciąż napychają sobie kieszenie, korzystając dodatkowo z wyjątkowych ulg podatkowych ("... we mega-rich continue to get our extraordinary tax breaks".). Praca pieniądza, czyli np. dywidendy i zyski kapitałowe jest opodatkowana dużo korzystniej, niż ludzka praca ("If you make money with money, as some of my super-rich friends do, your percentage may be a bit lower that mine. But if you earn money from a job, your percentage will surely exceed mine - most likely by a lot"). Wszystko przez legislatorów z Waszyngtonu, którzy chcą za wszelką cenę zadowolić bogaczy ("These and other blessings are showered upon us by legislators in Washington who feel compelled to protect us, much as if we were spotted owls or some other endangered species".).

2. Źródła przychodów rządowych w 80 procentach stanowią przychody z podatków dochodowych od osób fizycznych (PIT) oraz podatki od wynagrodzeń, odprowadzane przez firmy. Tymczasem najbogatsi Amerykanie płacą tylko podatki od dochodów, i to często w wysokości zaledwie 15 procent, a podatków od wynagrodzeń nie płacą wcale. Buffet powołał się na dane dotyczące 400 najbogatszych Amerykanów wg I.R.S. i wykazał, że 88 z nich w ogóle nie wykazuje zatrudnienia ("In fact, 88 of the 400 Americans reporting the largest income, in 2008 reported no wages at all, though every one of them reported capital gains"). Typowy przedstawiciel klasy średniej natomiast, oddaje rządowi w postaci podatków od 15 do 25 proc., a jeśli idzie mu lepiej niż przeciętnie, nawet 35 procent (przy dochodzie rocznym powyżej 379 150 dolarów).

3. Nie ma żadnego uzasadnienia dla takiego stanu rzeczy, zwłaszcza że:

  • większego opodatkowanie specjalnych zysków nie odwodzi zamożnych biznesmenów od inwestowania (Buffet wskazuje, że inwestorzy napędzali gospodarkę nawet wtedy, gdy w latach 1976-77 zyski kapitałowe opodatkowane były na poziomie 39,9 proc.);
  • nie ma jednoznacznych danych, które wskazują, iż obniżenie podatków wpływa na powstawanie większej ilości miejsc pracy (Buffet przypomina, że w latach stosunkowo wysokich podatków 1980-2000 powstało 40 milionów nowych miejsc pracy; a w dekadzie obniżania progów podatkowych 2000-2010 dużo mniej);
  • nie może istnieć dalej sytuacja, w której z tytułu coraz większych zysków, najbogatsi amerykanie odprowadzają coraz mniejszy podatek (Buffet powołuje się znów na dane I.R.S., według których w 1992 roku najbogatsza 400-ka Amerykanów miała do opodatkowania 16,9 miliardów dolarów i zapłaciła z tego fiskusowi 29,2 proc., a w roku 2008 z kwoty 90.9 miliardów dolarów, odprowadzono łączny podatek na poziomie 21,5 proc.).

Z uwagi na fakt, iż ostatni kompromis Kongresu w sprawie pułapu długu publicznego (tzw. debt-ceilling) wymaga przygotowania planu redukcji deficytu na najbliższych 10 lat, Warren Buffet zgłosił swoje postulaty, co do tego planu.

Oto jak, według niego, przybliżyć się do pożądanego celu obniżenia deficytu o 1,5 biliona dolarów. Postulaty Buffeta:

  • Zostawić w spokoju stawki podatkowe 99.7 procent amerykańskiego społeczeństwa i kontynuować 2-procentową redukcję In the emloyee contrubution to the payroll tax,
  • Podnieść podatki tym, których dochody podlegające opodatkowaniu przekraczają 1 milion dolarów rocznie (236883 gospodarstw domowych w 2009 roku), a jeszcze bardziej tym, których dochody podlegające opodatkowaniu przekraczają 10 milionów dolarów rocznie (8274 gospodarstwa domowe według danych z 2009 roku).

Schiff, Mankiw: Buffet to hipokryta

- To prawdziwy hipokryta. Rozwścieczył mnie tekstem, że płaci zaledwie 15-procentowy podatek - komentuje w swoim videoblogu z 9-11 lipca Peter Schiff, inwestor, popularny komentator ekonomiczny i prezes Euro Pacific Capital. W nagraniu pt. "Debunking Warren Buffet and other tax myths" (Demaskując Warrena Buffeta i inne mity podatkowe), Schiff twierdzi, że Buffet celowo wprowadza opinię publiczną w błąd co do wysokości podatków, które płaci.

Zwraca uwagę, że jako właściciel Berkshire Hathaway, Buffet znajduje się w szczególnej pozycji - na własne życzenie nie dostaje pensji (w związku z tym nie płaci żadnej stawki podatkowej za wynagrodzenie; a gdyby płacił, płaciłby najwyższą - 35 procent). Jako główny udziałowiec dostaje za to dywidendę, za którą - jak twierdzi - płaci podatek 15 procent. Podatki płaci jednak także cała firma Buffeta - Berkshire Hathaway. Jeśli więc BH ma do zapłacenia CIT na poziomie 35 procent, jest to w istocie podatek Buffeta. Łącznie Buffet płaci więc 50-procentowy podatek, ale się do tego nie przyznaje.

W podobnym tonie o teoriach Buffeta od lat wypowiada się makroekonomista Greg Mankiw. On idzie dalej i twierdzi, że jeden z najbogatszych inwestorów Ameryki uchyla się od ujawnienia prawdziwej kwoty dochodów podlegających opodatkowaniu. To zarzut, który Mankiw sformułował już w 2007 roku, po którejś z wypowiedzi "podatkowych" Buffeta.

Mankiw pisał wówczas na gregmankiw.blogspot.com ("Mr Buffet's Tax Bill", 28 czerwca 2007 roku), że dochód 46 milionów dolarów, który Buffet podaje jako dochód podlegający opodatkowaniu, to zaledwie 0,1 procent szacunkowej wartości netto jego portfela, która wynosiła w tamtym czasie 50 miliardów dolarów! "To nie jest imponująca stopa zwrotu" - zauważa Mankiw. Wyjaśnia jakie - jego zdaniem - metody utrzymywania niskich dochodów podlegających opodatkowaniu stosują inwestorzy tacy jak Buffet: kupują akcje firm płacących minimalną dywidendę, unikają realizacji zysków kapitałowych.

Mankiw twierdzi: "Nawet jeśli stawki podatków podniesione zostałyby znacznie, zdroworozsądkowy Buffet i tak nie zapłaci z tego powodu podatku, który będzie stanowić pewną proporcję jego prawdziwego bogactwa lub prawdziwego przychodu" ("Notice that raising tax rates, as Mr Buffett seems to want to do, would not much affect any of these tax avoidance strategies. Even if tax rates were raised substantially, the tax savvy Mr Buffet probably wouldn't be paying much in taxes as a proportion of his wealth or as a proportion of his true income").

Posner: Buffet ma rację, ale to nic nowego

W sposób mniej emocjonalny wypowiadają się profesorowie University of Chicago: prawnik Richard Posner i ekonomista Gary Becker. Posner daje wprawdzie Buffetowi prztyczka w nos: pisze, że nie wnosi do debaty ekonomicznej nic oprócz swego osobistego celebryckiego przekonania o tym, że bogaci inwestorzy nie przestaną robić interesów, jeśli obłoży się ich większymi podatkami (przekonanie to zresztą Posner poddaje w wątpliwość, pisząc że fakt, iż nie przestaną inwestować, nie oznacza, że będą inwestować w ten sam, co dotychczas sposób): "Buffett's piece is short, and really the only thing of interest, besides the celebrity of its author, is his claim, based on his extensive personal knowledge of wealthy investors, that increasing the taxes on the wealthy would not cause them to invest less. He may be right but he does not discuss the distinct issue of whether they would invest differently".

Zgadza się jednak z tezą Buffeta, że podniesienie podatków może być nieuniknione. Posner twierdzi, że w obecnej sytuacji fiskalnej USA, gdy - z bardzo wysokiego już poziomu - deficyt przyrasta o ok. 1 bilion dolarów rocznie, są tylko trzy sposoby, by ograniczyć zwiększające się zadłużenie. Są to:

1. Zwiększenie federalnych wpływów z podatków

W tym aspekcie Posner zgadza się z Buffetem, co do zasady. Twierdzi jednak, że szybkie opodatkowanie 250 tysięcy najbogatszych gospodarstw domowych będzie kontrproduktywne. Po pierwsze, opodatkowanie nieznaczne nie spowoduje wpływów istotnych z perspektywy federalnego budżetu. Po drugie, opodatkowanie znaczne, spowoduje ucieczkę najbogatszych do systemu luk prawnych. Po trzecie, dopóki gospodarka jest w recesji, ściąganie pieniędzy z rynku wydaje się być bez sensu, skoro rząd może finansować dług z niskooprocentowanych pożyczek.

Posner postuluje, by przeprowadzić kompleksową reformę systemu finansowego, co do której Kongres osiągnie jednogłośną zgodę. Nowy system podatkowy powinien być klarowny, spójny i szczelny i pozostawiać w miarę wąski obszar dla interpretacji Departamentu Skarbu. Posner przypomina, że tego typu reforma przeprowadzona była przez Administrację Reagana. I że nic oprócz oporu grup interesów i pewnych sił politycznych, nie stoi na przeszkodzie, by taką reformę przeprowadzić dziś: "Meaningful tax reform along these lines, though falling far short of what was, and today is much more urgently, needed, was achieved during the Reagan Administration; there is no reason, other than interest group pressures and other political forces, why it can't be achieved today. But those pressures and forces are great".

2. Cięcia wydatków publicznych

Zdaniem profesora Posnera, przyczyną, dla której w sierpniu rząd dotarł do granicy wypłacalności są rosnące koszty programów socjalnych - Medicare, Social Security, Medicaid i innych. Wydatki tych programów nie są jednak wysokie z powodu kosztów administracyjnych, tylko z powodu starzenia się społeczeństwa, rosnących kosztów technologii medycznych i z powodu rozwoju technologicznego. Można obciąć trochę te wydatki, ale to nie sprawi, że relacja przyrostu długu publicznego do wzrostu gospodarczego radykalnie się zmieni.

Posner przy okazji rozprawia się z konserwatywnymi liberałami, którzy twierdzą, że nie wolno podnosić podatków, bo to karmi rozbudowaną administrację rządową. Przypomina, że administracja utrzymuje się nie tylko z wpływów podatkowych ale też z pożyczek - cięcia podatkowe za Busha przyczyniły się nie do obcięcia wydatków administracji, tyko do wzrostu tych pożyczek.

3. Gwałtowny wzrost gospodarczy

Czy możliwy jest, zdaniem Posnera, gwałtowny wzrost gospodarczy? Nie, ponieważ amerykańskie przywództwo gospodarcze jest za słabe, by efektywnie stymulować wzrost przed wyborami 2012 i pierwszym posiedzeniem Kongresu w styczniu 2013 roku: "In the near term, the combination of poor economic leadership and management by the Administration with the economic radicalism of congressional Republicans makes it unlikely that the government will do anything to stimulate growth before the 2012 Presidential election and the seating of a new Congress in January 2013. Eventually the economy may rejoin its long-term trend of an annual growth rate of GDP of a little under 3 percent; whether there is a set of economically and politically feasible policies that would increase that rate seems doubtful".

Reasumując, zdaniem Posnera, Warren Buffet ma dobrą intuicję. W jego argumentach brak jednak myślenia systemowego.

Becker: Idee Buffeta cenne, ale argumenty są ślepe

Noblista Gary Becker, choć 22 sierpnia chwalił Buffeta za jego pomysł, by ruszyć z fundamentów amerykański system podatkowy, 29 sierpnia zaczyna bezpardonowo: "prosta kalkulacja pokazuje, że większe opodatkowanie tak małej liczby gospodarstw domowych, nawet w przypadku znacznej podwyżki stawek podatkowych, będzie miało niewielkie przełożenie na przychody z podatków" ("Simple calculations show that a tax increase on such a small number of households, even a very large tax increase, would have a negligible effect on total tax revenue, and hence on closing the budget deficit").

Becker zarzuca też Buffetowi brak logiki. - Dlaczego, skoro milionerzy oddają dużą część swoich dochodów na cele charytatywne, nie czynią takich datków dla rządu? - pyta. - Bo nie mają wpływu na to, co rząd z nimi zrobi - odpowiada. - Dlaczego więc podatnicy mieliby płacić rządowi większe podatki? Czy rząd lepiej wykorzysta podatki od darowizn? - stawia pytania retoryczne. "But why hasn't Buffett proposed also that the very rich make large gifts to the federal government to offset what he considers ridiculously low taxes on their incomes and wealth? My guess is that he and the others who pledged to give away their wealth to charity would have little confidence in how the government would spend such gifts. Buffett, for example, is giving most of his wealth to the Gates Foundation, not to the federal government, and is relying on how this foundation will spend his vast gift. Given this reluctance to make large gifts to the federal government, why should anyone have confidence that the federal government will spend additional tax revenue in a sensible way?".

Becker twierdzi, że - choć Buffet ma dobre intencje - rzecz nie jest w tym, by opodatkować bardziej najbogatszych, lecz by zmienić system nieefektywny na inny, bardziej efektywny, ale też bardziej sprawiedliwy. Postuluje wprowadzenie płaskiej stawki podatku od konsumpcji gospodarstw domowych i likwidację skomplikowanego systemu podatku dochodowego z pięcioma różnymi progami.

Zdaniem profesora Beckera, dzięki takiej zmianie Amerykanie unikną:

  • Podwójnego opodatkowania oszczędności (najpierw w postaci pensji, potem w postaci zarobku z oszczędności),
  • Podwójnego opodatkowania firm (opodatkowanie dochodu i następnie opodatkowanie dywidendy).

Becker twierdzi, że taki podatek musiałby być utrzymany na dość wysokim poziomie, ale gospodarka byłaby według niego bardziej wydajna: "I would guess that a VAT on all consumption of no more than 25 proc. would be adequate to raise the revenue needed to balance the budget, even without the desirable reductions in federal spending. Since the economy would become more efficient with such a tax, real income would expand, perhaps by a lot, which would lower the burden of a consumption tax".

Dopuszcza też ustalenie ewentualnej mniejszej stawki na powszechne dobra, takie jak chleb, tanie mieszkania i leki. Pisze: "Still, no tax system is ever going to be perfect. Taking everything into account, reliance on a flat tax on aggregate consumption rather than income taxes with different tax rates and various exemptions seems to be a worthy goal to strive for. I say "strive for" since the interest groups that have favorable treatment from the tax code will not meekly go away, but will have to be fought constantly to have real hope of meaningful tax reform".

Amerykańska polityka nie jest z pewnością otwarta na rewolucyjną wizję profesora Beckera. Jak wskazuje kongresowa praktyka, jest też daleka od wcielania w życie populistycznej koncepcji Buffeta. Wkrótce kongresowa 12-osobowa "komisja deficytowa", powołana w sierpniu na mocy Budget Control Act of 2011, przygotuje pierwsze projekty planu powstrzymania rosnącego długu i zacznie przemodelowywać amerykański system finansowy. Spolaryzowana debata tocząca się wśród opinii publicznej, jeśli nawet nie wniesie nic konkretnego do pracy Kongresmanów, z pewnością przyczyni się do wzrostu edukacji ekonomicznej.

Opracowała Katarzyna Kozłowska

Obserwator Finansowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »