Kiedy skończy się wyobraźnia

W lipcu 2006 roku profesor Nouriel Roubini ze Stern School of Business przy Uniwersytecie Nowojorskim twierdził, że niedługo w Stanach Zjednoczonych załamie się rynek nieruchomości i amerykańska gospodarka pogrąży się w recesji. Jego prognoza była traktowana jako nieszkodliwy sen wariata.

Roubini nie tylko prognozował załamanie na rynku nieruchomości i recesję. Kilka miesięcy później, kiedy kryzys subprime'ów wybuchł, przedstawił swoje głośne i mrożące krew w żyłach 12 kroków ku finansowej katastrofie. Oczywiście na początku tego roku, kiedy nowojorski Wernyhora wieszczył swoje ponure scenariusze, też nikt mu nie uwierzył. A szkoda, bo spełniły się niemal co do joty. Z przepowiedniami Roubiniego jest jednak inny problem - kończą się na umownym 12 kroku. Świat wykonał już przynajmniej jeden lub dwa więcej. Wróćmy na chwilę do przeszłości.

Reklama

Kiedy zima skuwała ulice polskich miast nowojorski profesor uważał, że krokiem pierwszym będzie najgorsza recesja w historii amerykańskiego rynku nieruchomości. Ceny domów w Stanach Zjednoczonych miały spaść w porównaniu z punktem szczytowym o20 do30 procent. Dziesięć milionów gospodarstw domowych miało się znaleźć na minusie - czyli dość, aby mnóstwo domów wystawiono na licytację, a liczne firmy budowlane zbankrutowały. Ten sielski początek mamy już dawno za sobą.

Krokiem drugim miały być dalsze straty z tytułu ryzykownych kredytów hipotecznych, szacowane wtedy na minimum 250-300 miliardów dolarów. Wówczas Roubini uważał, że około 60 proc. wszystkich kredytów hipotecznych udzielonych między rokiem 2005 a 2007 zostało przyznanych w sposób szalony i szkodliwy. Niestety, nie doszacował strat - dzisiaj mówi się o kwotach grubo przekraczających bilion dolarów. To, i tu się nie pomylił, bardzo ograniczyło zdolność banków do udzielania kredytu. W zasadzie tę zdolność zabiło - ale nie wyprzedzajmy czarnych proroctw amerykańskiego profesora, podążajmy za nim.

Krokiem trzecim miały być głębokie straty z tytułu niezabezpieczonych kredytów konsumenckich (karty kredytowe, kredyty motoryzacyjne, pożyczki studenckie i temu podobne). Kryzys kredytowy miał się przenieść z segmentu hipotecznego na cały obszar kredytu konsumenckiego. W zasadzie dzieje się to cały czas - jednak w sposób dość miękki. Są poważniejsze problemy, aby zajmować się takimi drobiazgami... Poza tym, co ciekawe, ten problem wyzwolił w Stanach niespotykane tam od dawna pokłady zdrowego rozsądku: przyciśnięci do muru Amerykanie zaczęli spłacać swoje długi na kartach kredytowych. Ale znowu wybiegliśmy trochę w przyszłość - wracamy.

Krokiem czwartym miało być obniżenie wiarygodności kredytowej dla ubezpieczycieli obligacji nie zasługujących na rating AAA, niezbędny by działać w tym biznesie. Konsekwencją miały być w prognozie dalsze odpisy na sumę 150 miliardów dolarów z tytułu inwestycji w papiery zabezpieczone aktywami. Cóż... to stało się już dawno temu. Tylko nieco gwałtowniej - za mało było czasu, by zmieniać rating na przykład AIG.

Krokiem piątym miał być krach na rynku nieruchomości komercyjnych, a jego konsekwencją krok szósty, czyli bankructwo dużego regionalnego lub narodowego banku. I tak, i nie. Krach na rynku nieruchomości komercyjnych nie nastąpił (a przynajmniej nie w skali globalnej), ale duży regionalny bank szlag trafił - i to nie jeden.

Krok siódmy to wielkie straty z tytułu lekkomyślnie przeprowadzanych operacji wykupów lewarowanych. O tym z kolei dużo jeszcze nie wiemy - ale sądząc po problemach choćby Islandii, działo się tu i dzieje dużo ciekawych rzeczy.

Krokiem ósmym miała być fala korporacyjnych upadłości. Głównie tych firm, które były bardzo zadłużone. Straty miały sięgnąć 250 miliardów dolarów i spowodować bankructwo niektórych ubezpieczycieli. Znowu i tak, i nie. Z pewnością by do tego doszło, gdyby nie silne działania banków centralnych i rządów - plany ratunkowe obejmują już nie tylko banki, ale choćby branżę motoryzacyjną.

Krok dziewiąty to kryzys w świecie funduszy hedgingowych i innych specjalnych wehikułów inwestycyjnych - ich życie jest zagrożone poprzez brak bezpośredniego dostępu do pożyczek z banków centralnych. Może... Na razie świat finansów zamarł - wyrafinowane operacje finansowe rozgrywają się na zdecydowanie mniejszą skalę. Trwa oczekiwanie, ukrywanie strat, manipulowanie raportami - i od czasu do czasu z tej szafy pełnej funduszy wypadają trupy. Czy to lepiej, czy gorzej niż przewidział Roubini? Trudno powiedzieć.

Krokiem dziesiątym miała być dalsza wyprzedaż akcji na giełdzie. Upadek funduszy hedgingowych i kurczenie się marż oraz zakładanie krótkich pozycji miało doprowadzić do lawinowego spadku cen. Tak, chociaż nie tylko dlatego kursy spadały. I spadają dalej. Nie tylko w Stanach...

Krokiem jedenastym miało być radykalne ograniczenie płynności na licznych rynkach finansowych, w tym na rynku międzybankowym i pieniężnym. Oprócz tego miały wzrosnąć obawy o wypłacalność poszczególnych graczy. Bingo!!!!!!

No i krok dwunasty. To już dramat - czas masowego wycofywania kapitału, utrudnień w dostępie do kredytu, wymuszonej likwidacji i panicznej wyprzedaży aktywów poniżej ich ceny fundamentalnej.

Tyle Roubini - do bólu realistyczny, kiedy się jego prognozę czyta dzisiaj. Zwłaszcza, kiedy już wiemy, że nowojorski profesor nie przewidział wszystkiego. Umknęło mu załamanie na giełdach rosyjskich, dramat Islandii i Węgier, mega kryzys w branży motoryzacyjnej, wielkie problemy liczących się banków Europy i skoordynowane akcje ratunkowe na poziomie globalnym.

Żyjemy w skomplikowanych czasach. Sytuacja wymyka się co chwilę spod kontroli, znakomita większość prognoz bierze w łeb. Teraz już tylko jedno wydaje się pewne - nasza wiedza ekonomiczna nie nadąża za gospodarczą praktyką. Nie wiemy, jak dalej potoczy się kryzys i nie wiemy, jakie skutki dadzą plany ratunkowe. Poruszamy się jak we mgle. Miejmy tylko nadzieję, że nie zabraknie nam szczęścia. Prognozy są zbędne - i tak się nie sprawdzą. Może z wyjątkiem jednej, coraz bardziej powszechnej - kryzys, recesja, załamanie, nieważne jak ten stan nazwiemy, będzie trwać długo. Przygotujmy się na długą zimę. Potrwa lata, nie miesiące.

Janusz Palicki

Nasz Rynek Kapitałowy
Dowiedz się więcej na temat: kryzys | rynek nieruchomości | nieruchomości | Nouriel Roubini
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »