Siódmy kwartał bessy

Miniony kwartał tym różnił się od poprzednich, że zniżki przyspieszyły. Mieliśmy też pierwsze w tej bessie porządne odbicie, które na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych trwało cztery tygodnie i podniosło wartość WIG20 o ponad 20 proc.

Kolejny fatalny kwartał na rynkach finansowych nie ominął warszawskiej giełdy. Pesymistyczne nastroje osiągnęły apogeum w drugiej połowie lipca, kiedy indeks WIG20 znalazł się na poziomie sprzed sześciu lat. Większość indywidualnych inwestorów albo wycofała się z rynku godząc się na pokaźne straty, albo ograniczyła się do handlowania akcjami największych spółek, które uznaje się za najbezpieczniejszą inwestycję. Dlatego też wahania giełdowego barometru WIG20 bardziej wiarygodnie tłumaczyły zachowanie całej zbiorowości inwestorów niż WIG czy indeksy mniejszy spółek: mWIG40 oraz sWIG80. Sesje, podczas których obroty wygenerowane przez 20 największych spółek przekraczały 1 mld zł, należały w I kw. 2009 r. do rzadkości, chociaż w marcu dostrzec można było narastające zainteresowanie akcjami.

Reklama

WIG20 rozpoczynał bieżący rok z poziomu 1850 punktów, a 31 marca znalazł się tuż powyżej 1500 pkt, czyli spadł w ciągu kwartału o 18,4 proc. Sytuacja wyglądała znacznie gorzej po pierwszych siedmiu tygodniach, z których każdy pogłębiał przecenę - 18 lutego WIG20 otarł się o poziom 1250 pkt. Spadek o 33 proc. w tak krótkim czasie odzwierciedla doskonale skrajną awersję do ryzyka, którą obserwowaliśmy na wszystkich światowych rynkach finansowych. Druga połowa kwartału przebiegała już zdecydowanie pod dyktando kupujących i od intraday'owych dołków indeks warszawskich blue chipów odrobił 20,6 proc.

Sektory, spółki

Straty spowodowane chybionymi transakcjami opcyjnymi, które zamiast ograniczać, spotęgowały wrażliwość na zachowania kursu walutowego, dotknęły wiele spółek. W niektórych przypadkach były one tak wielkie, że zmusiły przedsiębiorstwa do ogłoszenia bankructwa lub rozpoczęcia procesu restrukturyzacji. To tłumaczy, że wśród walorów, które odnotowały największe straty, znalazły się Krosno i Odlewnie (ponad 60 proc. na minusie) oraz Swarzędz i Monnari (ta druga ogłosiła upadłość spółki zależnej), których akcje w ciągu pierwszych trzech miesięcy tego roku potaniały o ponad 71 proc.

Najwięcej można było zarobić na papierach małych spółek działających w branży nieruchomości - akcje AD Drągowski zyskały na wartości aż 315 proc., a papiery Immoeast i Izolacji Jarocin po ostatniej sesji marca wyceniano o ponad 160 proc. wyżej niż 1 stycznia. Biorąc pod uwagę fundamenty polskiego rynku nieruchomości, trudno doszukać się wiarygodnych argumentów przemawiających za tak olbrzymim wzrostem cen akcji deweloperów. Do podobnych wniosków doszła Komisja Nadzoru Finansowego, która bada czy kursami nie manipulują spekulanci. Indeks WIG-Deweloperzy był jednym z trzech branżowych indeksów, którym udało się zakończyć pierwszy kwartał na plusie. Po marcowej zwyżce o 20,7 proc. indeks ten wypracował zysk przekraczający 8 proc. Liderem została jednak branża chemiczna - WIG-Chemia urósł o 18,5 proc. W samym marcu popyt na akcje zakładów chemicznych w Policach czy Puławach był tak duży, że indeks ten wzrósł o 37 proc.

Każdego, kto chociaż kilka razy w tym roku oglądał telewizyjne wiadomości gospodarcze, nie zdziwi fakt, że po drugiej stronie rynku znalazł się sektor bankowy. WIG-Banki spadł o 38,9 proc., słabo wypadł również WIG-Media, który stracił 20,3 proc. Politycy oraz przedstawiciele branży finansowej na każdym kroku zapewniali, że polskie banki uchroniły się od toksycznych aktywów, które za granicą siały spustoszenie i rzuciły na kolana takich gigantów, jak Citigroup czy AIG. I o ile racją jest stwierdzenie, że w bilansach rodzimych instytucji nie znajdziemy zbyt wiele papierów powiązanych z tracącymi wartość nieruchomościami i niespłaconymi kredytami, to tylko nieliczni "kupili" taką argumentację, ponieważ nasz rynek nie jest pozbawiony lokalnych problemów. Szalejący kurs złotego sprawił, że najważniejszą bolączką polskich gospodarstw domowych były rosnące raty kredytów hipotecznych zaciągniętych we frankach szwajcarskich, a spółki po kieszeniach uderzyły opcje walutowe. Odsetek kredytobiorców zalegających ze spłatą zobowiązań, choć stopniowo rośnie, jest wciąż na stosunkowo niskim poziomie, dlatego inwestorzy najdynamiczniej pozbywali się akcji giełdowych banków należących do zagranicznych grup. Problemy finansowe niemieckiego Commerzbanku zaważyły na przecenie papierów BRE Banku o 46,6 proc. O tyle samo spadła wycena kontrolowanego przez belgijską grupę Kredyt Banku, zaś cena akcji Banku ING (spółki-córki holenderskiej grupy kapitałowej) zmniejszyła się w I kw. 2009 r. o 50,7 proc.

Wzrost cen surowców pomógł pomnożyć kapitał posiadaczom akcji KGHM. Walory tej spółki podrożały aż o 63 proc., a akcje paliwowego koncernu Lotos dały w ciągu trzech miesięcy zarobić 39 proc. W marcu zrewidowano skład indeksu WIG20 i miejsce dewelopera Polnord w gronie największych spółek zajął Cyfrowy Polsat.

Waluty

Słabnący w oczach kurs złotego był przez wiele tygodni przedmiotem burzliwej dyskusji. O opcjach walutowych czy rzekomym ataku spekulacyjnym na polską walutę, podejmowanym przez zagraniczne banki, można było usłyszeć równie wiele, co o niesłusznym sprowadzaniu wszystkich państw Europy Środkowo-Wschodniej do wspólnego mianownika. Rada Polityki Pieniężnej nadrabiała dystans do najważniejszych banków centralnych i trzykrotnie w minionym kwartale obniżała stopy procentowe. Stopa referencyjna, wyznaczająca koszt pieniądza (oprocentowanie kredytów w złotych), spadła z poziomu 5,0 proc. do 3,75 proc. Fatalne wiadomości z Węgier, Ukrainy, Litwy, Łotwy czy Estonii, gdzie według szacunków niektórych biur maklerskich PKB może w tym roku spadać w dwucyfrowym tempie, sprawiły, że zagraniczny kapitał uciekał także z Polski. W rezultacie w połowie lutego euro kosztowało ponad 4,90 zł, frank szwajcarski przekroczył poziom 3,30 zł, a za dolara płacono ponad 3,80 zł. Po tak dynamicznej wyprzedaży złotego w marcu przyszła pora na korektę i kursy wróciły na niższe poziomy - odpowiednio 4,65 zł (euro), 3,08 PLN (frank) i 3,51 PLN (dolar).

W tym samym czasie amerykański Fed, Bank Japonii, Bank Szwajcarii oraz Bank Anglii sprowadziły stopy procentowe w okolice zera i, chcąc pobudzić kulejące gospodarki, sięgnęły po eksperymentalne instrumenty. Tzw. ilościowe rozluźnianie polityki pieniężnej w uproszczeniu polega na emitowaniu pieniędzy, za które kupuje się własne obligacje. Zjawiska spadających cen nie można powstrzymać dalszymi obniżkami kosztu kredytów, dlatego banki centralne innymi sposobami usiłują wpompować pieniądze w system finansowy. Determinacja amerykańskiej administracji powoli przekonywała inwestorów do kupna rządowych papierów, które uznaje się za jedne z najbezpieczniejszych aktywów, dlatego też dolar zyskał na wartości względem euro oraz jena.

Fundusze inwestycyjne

Spośród 397 funduszy inwestycyjnych otwartych zarządzanych przez krajowe instytucje, pierwszy kwartał br. na plusie zakończyło 147 (37 proc.), na minusie 247 (62,2 proc.), a na zero wyszły trzy (0,8 proc.).

Pierwsze trzy miesiące roku zdecydowanie należały do funduszy inwestujących w aktywa denominowane w walutach, szczególnie w dolarze, oraz na rynkach wschodzących (poza Europą), zwłaszcza w Azji (Chiny). W najlepszej dziesiątce znalazły się aż cztery fundusze obligacji dolarowych, z których najwyższą stopę zwrotu - 34,7 proc - zanotował PKO/CS Papierów Dłużnych USD. Znalazły się w niej również cztery fundusze rynków wschodzących, spośród których najlepszy wynik wypracował Millenium BRIC (+30,1 proc.).

Za sprawą wzrostów cen surowców bardzo dobre wyniki uzyskały też fundusze inwestujące w tym segmencie rynku, jak np. Skarbiec Rynków Surowcowych (+19,9 proc.) czy BPH Globalny Żywności i Surowców (+15,2 proc.).

Z kolei najgorzej radziły sobie przede wszystkim te fundusze, które posiadają specjalne kategorie jednostek uczestnictwa, wpłaty na zakup których przyjmowane są w walutach. Strategia inwestycyjna nie miała tu większego znaczenia.

Oczywiście straty poniesione w ten sposób są tak wysokie tylko jeśli liczymy je w danej walucie. Jeśli przykładowo przed trzema miesiącami zakupiliśmy dolary, po to żeby zainwestować je w dolarowe jednostki funduszu BPH Akcji Dynamicznych Spółek, po czym umorzyliśmy je pod koniec marca i dolary wymieniliśmy na złote, to nasza strata wyniosłaby de facto 11,5 proc., nie zaś 26 proc., co sugerowałby spadek wyceny jednostki.

Nie najlepiej radziły też sobie fundusze operujące na europejskich rynkach wschodzących, czyli na obszarze tzw. Nowej Europy. Dotyczy to zwłaszcza funduszy sektorowych, skoncentrowanych na branży finansowej.

Nie mają się czym pochwalić fundusze operujące na krajowym podwórku. Średnia strata funduszy polskich akcji w pierwszym kwartale wyniosła -9,8 proc., a obligacji -1 proc. Choć nastroje na rynkach w marcu uległy zdecydowanej poprawie, to niestety nie wystarczyło to na odrobienie strat ze stycznia i lutego.

Wydarzeniem numer jeden było zawieszenie możliwości nabywania i umarzania jednostek uczestnictwa trzech funduszy dłużnych zarządzanych przez DWS Polska. Zdarzyło się to pierwszy raz w historii polskiego rynku funduszy. Wynikało z trudności jakie TFI miało przy wycenie niektórych składników portfeli tych funduszy. Po kilku dniach sytuacja unormowała się, niestety - pomimo "bezpiecznego" charakteru tych produktów - inwestorów spotkała niemiła niespodzianka w postaci straty, sięgającej nawet kilkunastu procent w przypadku funduszu DWS Płynna Lokata Plus.

Prognoza na najbliższy kwartał

Indeks zmienności VIX (tzw. indeks strachu dla amerykańskiego rynku akcji) przestał wznosić się parabolicznie i powrócił pod koniec marca w okolice poziomów, które oznaczają względny spokój. Inwestorzy powinni jednak z dużym dystansem podchodzić do wszelkich prognoz, a zwłaszcza tych precyzyjnie szacujących "optymalne poziomy cenowe" czy dynamikę PKB poszczególnych krajów. Pierwsze miesiące urzędowania administracji Baracka Obamy w USA utwierdziły nas w przekonaniu, że Amerykanom nie można zarzucić biernej postawy wobec kryzysu gospodarczego, lecz efekty programów ratunkowych nie pojawią się po kilku tygodniach od uruchomienia. Z punktu widzenia indywidualnego inwestora daleko posunięty sceptycyzm wydaje się obecnie najrozsądniejszym nastawieniem do rekomendacji analityków czy zapewnień prezesów spółek o realizacji założeń czynionych przy diametralnie odmiennej kondycji gospodarki. Problemów czekających wciąż na rozwiązanie jest tak wiele na wszystkich szczeblach systemu finansowego, że lepiej przygotować się na kolejne tąpnięcie, by ewentualnie doznać potem pozytywnego zaskoczenia.

Podaż obligacji rządowych i korporacyjnych kilkukrotnie przekracza popyt zgłaszany przez inwestorów, dlatego rywalizację o kapitał wygrają tylko najbezpieczniejsze podmioty. Dla pozostałych zabraknie pieniędzy i na niewiele zda się dodrukowywanie ich przez banki centralne. Nie powinniśmy przecierać oczu ze zdumienia, jeśli okaże się, że w ciągu najbliższych kilku miesięcy zbankrutują lub zostaną znacjonalizowane firmy do niedawna określane jako "zbyt wielkie by upaść" (General Motors, Chrysler czy wybrane europejskie banki), a niektóre małe państwa ogłoszą niewypłacalność z powodu spadku wartości lokalnych walut. Pozytywnym zjawiskiem działającym na korzyść polskiego rynku jest nieco odmienne podejście banku centralnego i rządu do pobudzania gospodarki niż to obserwowane na Zachodzie. Pytanie tylko, czy pod presją społecznych niepokojów i rosnącego bezrobocia rządzącym wystarczy determinacji, by pilnować deficytu budżetowego, który swoją drogą ma skromne szanse na realizację obowiązujących założeń?

Łukasz Wróbel, Bernard Waszczyk

Open Finance
Dowiedz się więcej na temat: bank | WIG20 | WIG | fundusze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »