To koniec wolnego rynku
George Soros - jeden z najważniejszych graczy na rynkach świata - wieszczy koniec obecnego modelu kapitalizmu opierającego się na wolnym rynku, modelu dominującego w krajach Zachodu.
Soros uważa, że krach tej formuły nastąpił wskutek deregulacji finansowych w latach 80. XX wieku.
Zło w instytucji finansowych - uważa Soros (78 lat) - zaczęło się za prezydentury Ronalda Reagana, który nie wahał się interweniować na rynkach. Globalna recesja pojawiła się ostatnio w efekcie krachu bankowo-nieruchomościowego, który dokończył dzieła zniszczenia. Instytucje kontrolujące są po części winne temu stanowi rzeczy, ponieważ "uchylały się od odpowiedzialności w imię rynkowego fundamentalizmu". Świat popadł w najpoważniejszy od lat 30. XX weku kryzys, który ma niespotykany dotąd charakter.
Soros, który założył i prowadzi w Nowym Jorku firmę Soros Fund Management LLC (zarządza 21 mld USD), uważa że wykup toksycznych długów przez amerykański rząd nie wystarczy do uzdrowienia banków i wznowienia akcji kredytowej. Soros twierdzi, że lepsze rozwiązanie to zastrzyk gotówki wprost do banków.
Tymczasem na Wall Street odbywała się giełdowa rzeź. Akcje Bank of America w ubiegłym tygodniu straciły 32 procent i kwotowane były na najniższym poziomie od 24 lat. Walory Citigroup zniżkowały w poprzednim tygodniu o 46 procent i spadły najniżej od 18 lat. Rynek plotkował bowiem o ich upadku i przejęciu przez państwo...
Fundusz z portfela Sorosa - Quantum Endowment - dał w ubiegłym roku 8-procentowy zarobek. Przeciętny wynik innych funduszy hedge w USA to strata w wysokości 18 procent. Jednym słowem - Soros wie co mówi.
Krzysztof Mrówka, Interia.pl