Warto uważać, od kogo kupujemy prąd

Wiele polskich rodzin daje się nabrać na obietnice niższych rachunków za prąd przedstawiane przez pośredników handlowych.

Koncesje na obrót energią elektryczną posiada już prawie 400 działających na polskim rynku firm. To oznacza, że Polacy mają coraz większy wybór dostawcy prądu i coraz częściej też decydują się na jego zmianę.

- To prawda, że konkurencja na rynku energii jest coraz większa i każde gospodarstwo domowe może dziś wybierać spośród kilkuset firm tego, od kogo będzie kupować energią elektryczną - potwierdza Marek Woszczyk, prezes PGE. - Warto więc w poszukiwaniu tej najlepszej oferty dokładnie porównywać to, co proponują różni dostawcy i bardzo uważne sprawdzić, czym tak naprawdę nas kuszą. Nie wszyscy sprzedawcy, którzy startują w tym wyścigu o klienta grają bowiem według zasad fair play - przestrzega szef największego koncernu energetycznego.

Reklama

Dajemy się nabrać

Niestety okazuje się, że wiele polskich rodzin nie postępuje zgodnie z takimi zaleceniami i daje się nabrać na nieuczciwe zagrania, a potem przez lata musi płacić wyższe rachunki, niż przed zmianą dostawcy prądu.

Zacznijmy od tego, że chodzący po domach akwizytorzy, którzy podsuwają nam do podpisania dokumenty dotyczące zmiany dostawcy, czasami podszywają się pod przedstawicieli innych firm, niż te, które w rzeczywistości reprezentują. Można więc usłyszeć od nich, że są pracownikami bliżej nie określonego "zakładu energetycznego". Sugerują w ten sposób, że reprezentują firmę, z usług której odbiorca już korzysta. Bywa nawet, że posługują się sfałszowanym, samodzielnie wykonanym identyfikatorem z logo innych, uznanych operatorów w tym przede wszystkim właśnie PGE (Polskiej Grupy Energetycznej), która jest największym sprzedawcą energii w kraju.

Ponieważ jednym ze strategicznych celów PGE na najbliższe lata jest umocnienie się na pozycji preferowanego sprzedawcy energii, firma stara się dbać o bardzo dobry kontakt z obecnymi i potencjalnymi odbiorcami. Dlatego też koncentruje się na poprawie jakości obsługi oferując możliwość korzystania nie tylko z tradycyjnych Biur Obsługi Klienta, ale także telefonicznego PGE Contact Center czy elektronicznego PGE eBOK dostępnego wraz z aplikacją mobilną.

To bez wątpienia atuty, którymi mogą się pochwalić daleko nie wszyscy uczestnicy rynku. M.in. dlatego nieuczciwi przedstawiciele innych firm tak chętnie podszywają się pod PGE. Niestety, próbując nakłonić klientów do podpisania nowej umowy, nie poprzestają na tym kłamstwie. Zdarza się, że dezinformują ich opowiadając np. o tym, że już wkrótce mają zostać podniesione opłaty za energię i dlatego, trzeba się spieszyć z podpisaniem nowej umowy, dzięki której będziemy mogli się ustrzec radykalnej podwyżki. Innym razem możemy usłyszeć opowieść o tym, że unijne regulacje zmuszają dostawców do przejścia z modelu opartego na prognozowanym zużyciu energii na model oparty o dwumiesięczny cykl płatności za bieżące zużycie energii. Tak nakłania się też klientów do podpisania nowych umów, w których muszą się zgodzić na narzucone odgórnie warunki.

Liczą się koszty

Oczywiście koronnym argumentem jest cena. I faktycznie alternatywny dostawca proponuje zazwyczaj mniejszą stawkę za jednostkę energii. Różnica bywa minimalna np. kilka groszy za 1 kWh. Jednak taki cennik wcale nie gwarantuje, że ostateczny rachunek, jaki przyjdzie nam zapłacić nowemu sprzedawcy będzie niższy, niż ten, który płaciliśmy dotychczas. Poza ceną samej energii w grę wchodzą bowiem także inne opłaty, o których nieuczciwy akwizytor już nie wspomina nakłaniając potencjalnych odbiorców do podpisania nowej umowy. Zapisy w nich ukryte często są bardzo niekorzystne. Wśród najpopularniejszych kruczków prawnych znajdziemy m.in. większe opłaty handlowe, dodatkowe usługi, np. ubezpieczenie zdrowotne, czy zadziwiająco wysokie sumy za upomnienia w przypadku spóźnienia się z uregulowaniem należności za energię.

Zdarza się nawet tak, że sprzedawcy-oszuści podsuwają nam do podpisania nową umowę, udając, że jest to... zupełnie inny dokument. Znane są przypadki, gdy przedstawiciel nieuczciwego dostawcy mówił osobom, które odwiedzał, że oto Unia Europejska nakazuje zmianę liczników. Operacja jest bezpłatna, bo urządzenia są opłacane z funduszy wspólnotowych, trzeba jednak wyrazić zgodę na ich montaż. Papier, który kazał podpisywać był jednak nową umową na dostawy prądu, a nie formularzem dotyczącym wymiany liczników. I szereg osób nabrało się na tę sztuczkę.

Jakie mogą być - choć oczywiście nie zawsze są - skutki zmiany dostawcy? W jej efekcie nasz rachunek za prąd może być nie niższy, ale o kilkadziesiąt, a zdarza się, że i o kilkaset złotych wyższy, niż dotychczasowy. Bywa, że nabity w butelkę klient orientuje się, że zawarł umowę nie z PGE, czy innym renomowanym sprzedawcą, ale z nieznaną mu wcześniej nawet z nazwy firmą, dopiero wtedy, gdy w jego skrzynce na listy pojawią się pierwsze rachunki.

Warto tu dodać, że ofiarami sprytnych przedstawicieli handlowych padają dziś nie tylko osoby o niższym statusie, ale również mieszkańcy dużych miastach, z wyższym wykształceniem. Warto pamiętać, że od każdej umowy zawartej poza lokalem przedsiębiorstwa można odstąpić w ciągu 14 dni od jej podpisania.

M.B.

Sprawdź: PROGRAM PIT 2015

Dowiedz się więcej na temat: kupować | energetyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »