Bohdan Wyżnikiewicz: Mniej pieniędzy z funduszu spójności, bo jesteśmy bogatsi

- Ograniczenie środków unijnych siłą rzeczy spowoduje mniejszy napływ pieniędzy do gospodarki. Fakt, że tych pieniędzy będzie mniej to też wynik tego, że Polska stała się bogatsza - mówi w rozmowie z PAP prezes Instytutu Prognoz i Analiz Gospodarczych dr Bohdan Wyżnikiewicz.

We wtorek Komisja europejska pokazała projekt propozycji funduszu spójności. Wynika z niej, że Polska ma otrzymać 64 mld euro w ramach polityki spójności w nowym wieloletnim budżecie UE. Cięcie wynoszące ponad 23 proc. oznacza, że do Polski ma trafić 19,5 mld euro mniej niż obecnie.

Nowe zasady przydziału środków polityki spójności - przedstawione przez KE - przewidują, że wielkość funduszy będzie nadal powiązana z bogactwem regionów, ale są też kryteria dodatkowe, takie jak bezrobocie wśród ludzi młodych, niski poziom szkolnictwa, zmiany klimatyczne oraz przyjmowanie i integracja migrantów. Maksymalne dopuszczalne cięcia (limit był ustanowiony na 24 proc.) dotknęły Węgry, Czechy oraz Estonię. Ponad 20 proc. środków mniej z funduszy spójności ma trafić też do Niemiec (-20,6 proc.) i Słowacji (-21,7 proc.). Cięcia dotkną w sumie 14 krajów członkowskich, w przypadku pięciu koperta ma się nie zmienić, a osiem może się cieszyć ze wzrostów. Poza Włochami (+6,4 proc.) i Hiszpanią (+5 proc.) są to też Grecja (+8 proc.), Cypr (+1,8 proc), a także Bułgaria i Rumunia (po 8 proc. wzrostu).

Reklama

Jak zauważył w rozmowie z PAP Wyżnikiewicz, Polacy nauczyli się - mimo bardzo skomplikowanych procedur - bardzo dobrze wykorzystywać unijne środki. I choć nadal odstajemy od unijnej średniej, są w Polsce regiony, które bardzo dobrze się rozwinęły. Jako przykład podaje Warszawę, która podobnie jak większość europejskich regionów stołecznych bardzo dobrze sobie radzi. - Uznano, że napływ do tych regionów powinien być mniejszy, bo one powinny być w stanie generować środki na rozwój - zaznaczył.

W jego opinii, w przyszłości zmniejszenie unijnych funduszy będzie miało wpływ na gospodarkę. - Jeśli tych środków będzie mniej, to siłą rzeczy będzie mniejszy napływ pieniędzy do gospodarki. To zaś będzie skutkowało mniejszym, o ułamki procentów, wzrostem gospodarczym - przewiduje ekonomista.

Wyżnikiewicz zwrócił uwagę, że UE bardzo dużą rolę przywiązuje do rozwoju regionalnego. Stąd zwiększenie puli pieniędzy skierowanych na rozwój biedniejszych regionów w zamożnych państwach takich jak np. Włochy.

- Jest jeszcze coś, do czego Komisja Europejska nigdy się nie przyzna. Sądząc po komentarzach i informacjach dotyczących możliwości dojścia do władzy we Włoszech partii mocno eurosceptycznej, można przypuszczać, że Bruksela chce dać argumenty włoskim euroentuzjastom, którzy będą mogli przekazać swemu społeczeństwu, że bycie w UE jest dla nich korzystne - dodał ekonomista.

Włoski prezydent Sergio Mattarella ma w środę zdecydować, czy rozpisać przedterminowe wybory już na lipiec, aby powstrzymać kryzys polityczny, po tym jak odrzucił kandydata na ministra gospodarki, przez co uniemożliwił sformowanie rządu przez koalicję prawicowej Ligi i antysystemowego Ruchu Pięciu Gwiazd.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: fundusze unijne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »