Kiedy Polska wejdzie do strefy euro?

Kuźniar: Euro w Polsce najpóźniej 2017 roku

"Euro to fala wzbierająca. Wierzę, że Polska będzie mogła przyjąć europejską walutę w 2016, najpóźniej w 2017 roku. Prezydent próbuje trochę "dźgnąć", mobilizować rząd w tej sprawie" - przyznaje Roman Kuźniar, doradca prezydenta ds. międzynarodowych. "Chodzi o zmierzenie się z wyzwaniem. Nie ma co odwlekać. Euro jest bardzo dobre dla Polski" - dodaje doradca prezydenta.

Konrad Piasecki: Prezydent próbuje "dźgnąć" nieco rząd w sprawie euro?

Roman Kuźniar: - Być może troszkę tak, chociaż tu raczej nie tyle chodzi o dźganie, czy spinanie ostrogami; chodzi o zmierzenie się przez całą Polskę - nie tylko przez prezydenta, który to od pewnego czasu czyni, ale przez rząd - z tym wyzwaniem, które przed nami stoi i przed którym długo nie możemy uciekać.

To tylko fragment Kontrwywiadu RMF. Całość przeczytasz w serwisie Fakty.INTERIA.PL

Reklama

Ale przyzna pan, że jest jakieś takie prezydenckie euro-wzmożenie? Zastanawiam się, z czego ono wynika.

- To nie jest euro-wzmożenie. To jest rzeczywiście taka fala wzbierająca, ponieważ biegnie czas. Bierze się to między innymi z tego, że pakt fiskalny wszedł w życie i organy paktu już wkrótce zaczynają swoją działalność. W związku z tym nas tam nie może nie być.

Czas biegnie, ale zarazem strefa euro w kryzysie. I cały czas euro się bardziej kojarzy Polakom z kłopotami Grecji czy Portugalii.

- Nie, panie redaktorze, litości. Proszę nie umacniać w Polakach fałszywego wyobrażenia, że strefa euro jest w kryzysie. Jest w kryzysie kilka krajów, które rzeczywiście czyniły zły użytek z euro, natomiast te, które posługiwały się tym pieniądzem dobrze, mają się dobrze. Euro - jak wiemy - cały czas wzmacnia swój kurs wobec dolara. To jest bardzo solidny pieniądz światowy.

Ale uważa pan, że należy troszkę rządowi kibicować? W sensie - tak podpychać go trochę w kierunku tego euro?

- Należy rzeczywiście kibicować, czy to obóz prezydencki, czy inni, dlatego że prezydent konstytucyjnie odpowiedzialny jest także za bezpieczeństwo Polski, suwerenność, pozycję w świecie i bardzo dobrze rozumie, że obecność Polski w strefie euro to obecność Polski w centrum decyzyjnym Unii Europejskiej, w centrum Europy.

I dlatego - im szybciej do euro, tym lepiej?

- To nie jest kwestia tempa, to jest kwestia momentu.

Ale im szybciej przyjdzie ten moment, tym będzie lepiej, czy jednak warto poczekać?

- Nie no, jak mówił Martin Luther King, "czas jest zawsze dobry, żeby robić dobre rzeczy" - i rzeczywiście to jest tak, że obecność Polski w euro to jest cały szereg bardzo pozytywnych skutków czy konsekwencji dla Polski, dla polskiej gospodarki, pozycji politycznej i bezpieczeństwa. W związku z tym nie ma co zbyt długo odwlekać, jeżeli doskonale wiemy - bo to ekonomiści i finansiści policzyli, a w polityce to jest od dawna wiadome - że to jest bardzo dobre.

No to dlaczego Polacy jakoś nie chcą w to uwierzyć? Bo nie chcą.

- Wie pan, to jest tak, że trochę się zmieniło w ostatnich latach - ze względu na to, co się stało z niektórymi państwami w strefie euro. Ale także trzeba powiedzieć bardzo otwarcie, że część mediów i część polityków odegrała bardzo niedobrą rolę, jeżeli chodzi o prezentowanie sytuacji euro. Utożsamiano kryzys w Grecji czy Portugalii z sytuacją samego euro, pieniądza, czy samej unii monetarno-gospodarczej, natomiast ona się fantastycznie w ostatnim okresie wzmocniła. Te wszystkie zmiany, które przeprowadzono i które przeprowadza się, czynią ze strefy i samego pieniądza bardzo solidną formułę.

Pan uważa, że jakaś realna data wejścia do strefy to jest 2016, 2017 rok?

- No, trochę jednak zależy, o czym bardzo dobrze wiemy, czy będziemy mieli po przyszłych wyborach parlamentarnych większość konstytucyjną, bo...

Właśnie, bo tu trzeba jeszcze 2/3.

...bo musimy jednak zmienić, tak. Trzeba zmienić konstytucję. Ja w dalszym ciągu wierzę, że w tej chwili twarda opozycja przeciw euro zacznie - powoli, nie przyciskana publicznie, ale jednak poprzez solidną, rzetelną debatę - zmieniać swój stosunek do euro. I wtedy, albo w wyniku wyborów albo w wyniku wymiany pozycji partii, która jest przeciwko, uda się tą większość parlamentarną na rzecz zmiany konstytucji uzyskać i Polska będzie mogła w 2016, najpóźniej 2017 roku przyłączyć się do centrum Europy.

Tylko jeśli mielibyśmy w 2016 roku, to trzeba by do tzw. węża wchodzić już w 2014 - nie mając pewności, czy zdołamy zmienić konstytucję.

- No, tak, ale te wszystkie reformy, które są potrzebne zarówno, jeżeli chodzi o spełnienie kredytów nominalnych, jak i reformy strukturalne - one służą zdrowiu polskiej gospodarki. Służą umacnianiu naszej konkurencyjności w gospodarki światowej. W związku z tym - nawet nie wchodząc do strefy euro - po tych reformach będziemy krajem lepszym gospodarczo, mocniejszym - także politycznie.

Wyobraża pan sobie, że ta kwestia euro stanie się jednym z głównych sztandarów, z jakim prezydent będzie walczył o reelekcję?

- Sztandarów może nie, natomiast prezydent przecież już od pewnego czasu głośno o tym mówi. Nie sądzę, żeby chciał z tego czynić jakiś oręż. Na pewno nie będzie chciał przy pomocy tej kwestii powodować sceny politycznej, czy debaty publicznej. Natomiast w sposób zdeterminowany, będzie stawiał wobec Polaków tę prawdę...

A nie będzie chciał powiedzieć: "Ja jestem prezydentem euro"? Czy "euro-prezydentem"?

- Prezydent Komorowski jest prezydentem Polski. Jest prezydentem znakomitej większości polskiego społeczeństwa. Jest prezydentem całej Polski, ale polskie społeczeństwo w znakomitej większości docenia właśnie tę, taką jednoczącą, scalającą Polskę i Polaków rolę prezydenta.

To na koniec chciałem zapytać pana, czy ta blokada pieniędzy na drogi to wina naszych błędów, czy raczej unijna złośliwość?

- Nie wiem, czy złośliwość, po prostu tak działa ta maszyneria unijna, a jeszcze jeżeli wiemy, że nie wszyscy nas kochają - bo jesteśmy krajem sukcesów, niezależnie od tego, że się tu kwalifikuje propagandę klęski w naszym kraju od wielu lat - to Polska postrzegana jest jako kraj, który sobie skutecznie radzi w UE - także jeśli chodzi o pożytkowanie unijnych pieniędzy i skutki, rezultaty. Jeżeli w związku z tym gdzieś noga się poślizgnie, czy coś nie wyjdzie, to są tacy np. na Wyspach, którzy bardzo chętnie by dążyli: "Można nie dać szylinga, to my oczywiście pierwsi jesteśmy od tego, żeby nie dać".

RMF
Dowiedz się więcej na temat: 2017 | Bronisław Komorowski | euro | strefa euro | euro w Polsce
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »