Afera KNF

Kluza o rozmowie Czarneckiego i Chrzanowskiego: Poziom dyrektorski, a nie przewodniczącego

To, co było merytorycznym elementem rozmowy, to jest poziom dyrektorski, nie przewodniczącego - wskazał w piątek b. szef KNF Stanisław Kluza, odnosząc się do doniesień medialnych ws. spotkania biznesmena Leszka Czarneckiego i ówczesnego przewodniczącego KNF Marka Chrzanowskiego.

To, co było merytorycznym elementem rozmowy, to jest poziom dyrektorski, nie przewodniczącego - wskazał w piątek b. szef KNF Stanisław Kluza, odnosząc się do doniesień medialnych ws. spotkania biznesmena Leszka Czarneckiego i ówczesnego przewodniczącego KNF Marka Chrzanowskiego.

Kluza, który był przewodniczącym Komisji Nadzoru Finansowego w latach 2006-2011, był pytany o opisaną przez "Gazetę Wyborczą" sprawę dotyczącą KNF na antenie PR24.

"GW" napisała we wtorek, że według właściciela Getin Noble Banku Leszka Czarneckiego, przewodniczący KNF Marek Chrzanowski w marcu 2018 r. zaoferował przychylność dla tego banku w zamian za około 40 mln zł; Czarnecki nagrał tę ofertę i zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez szefa KNF. We wtorek po południu Chrzanowski poinformował PAP, że składa dymisję z funkcji przewodniczącego KNF. Premier Mateusz Morawiecki dymisję przyjął. Pełniącym obowiązki przewodniczącego KNF został Marcin Pachucki.

Reklama

Według "GW" z nagrania, którego stenogram Czarnecki - właściciel Getin Noble Bank i Idea Bank - przekazał prokuraturze wraz z zawiadomieniem o przestępstwie, wynika, że Chrzanowski proponował mu następujące przysługi: usunięcie z KNF Zdzisława Sokala - przedstawiciela prezydenta w Komisji i szefa Bankowego Funduszu Gwarancyjnego - bo jest on zwolennikiem przejęcia banków Czarneckiego przez państwo; złagodzenie skutków finansowych zwiększenia tzw. stopy podwyższonego ryzyka (kosztowało to bank ok. 1 mld zł) oraz życzliwe podejście KNF i NBP do planów restrukturyzacji banków Czarneckiego.

Jak powiedział w piątek Kluza, nadzór w jego czasach spotykał się z rynkiem. - Najczęściej były to spotkania dwa na dwa, dwa na trzy. Po jednej i po drugiej stronie siedziała pewna grupa osób. Zatem nawet, jeżeli ktoś by nagrywał, choć nie było to nagrywane, to byliby świadkowie - mówił. Dodał, że "jeżeli na takich spotkaniach padały pewnego rodzaju ważne deklaracje albo zobowiązania ze strony albo inwestorów albo tych, którzy byli uczestnikami, to najczęściej była przygotowywana notatka, która była przekazywana drugiej stronie do zapoznania, czy się z nią zgadza". - Zdecydowanie inaczej to funkcjonowało - podkreślił.

Stwierdził, że nie zna wszystkich okoliczności spotkań opisanych w mediach i "nie jemu oceniać, jakie one były". Zaznaczył jednocześnie, że - w jego ocenie - nie powinno dojść do takiego spotkania "w cztery oczy" z "podmiotem, który jest w ewidentnych problemach, jeśli chodzi o jego sytuację; kapitałową w szczególności".

To co istotne, jego zdaniem, a co "nie zostało zauważone w debacie", a co było "merytorycznym elementem tej rozmowy, to jest poziom dyrektorski, nie przewodniczącego".

- Przewodniczący zajmuje się w szczególności sprawami o charakterze systemowym, ogólnym. Rozmawianie o współczynniku wypłacalności, o płynności, o portfelu kredytowym, o tzw. kredytach, które się gorzej spłacają, to jest poziom, który powinien, z punktu widzenia pewnych standardów, obsłużyć dyrektor z dwoma, trzema analitykami - ocenił.

Kluza mówił, że "nadzór wychwytując czasami nawet dyskretne, niewielkie słabości podmiotów, komunikuje im" to. - Korespondencja nadzorcza między nadzorem a bankami jest bardzo obszerna - powiedział.

Jak zaznaczył, "najważniejszą sprawą jest to, że takie spotkania powinny się odbywać na poziomie dyrektorskim, technicznym". - Może dochodzić do spotkań istotnych, gdzie z jednej strony mamy liderów nadzoru, z drugiej strony liderów banku, w tym liderów właścicieli banku. Takie spotkania odbywają się dużo rzadziej, są też dużo ogólniejsze. Są spotkaniami, gdzie pokazuje się intencje stron - dodał.

Po doniesieniach "GW" jeszcze we wtorek wieczorem premier spotkał się z ministrem sprawiedliwości, prokuratorem generalnym Zbigniewem Ziobro oraz szefami służb - ministrem koordynatorem ds. służb specjalnych Mariuszem Kamińskim, prokuratorem krajowym Bogdanem Święczkowskim, szefem CBA Ernestem Bejdą oraz zastępcą szefa ABW Norbertem Lobą.

W środę agenci CBA, któremu prokuratura powierzyła prowadzenie śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez b. przewodniczącego KNF, weszli do biura Komisji Nadzoru Finansowego, by zabezpieczyć materiały dowodowe.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Afera KNF
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »