Dolar wciąż przeszkadza rynkom wschodzącym

Jak wiadomo, rok 2018 nie był najlepszy dla parkietów rynków wschodzących. Umacniający się dolar, rosnące oczekiwania dotyczące podwyżek stóp procentowych w USA oraz problemy takich krajów jak Turcja, czy Argentyna spowodowały spadek indeksu MSCII Emerging Markets o prawie 17% w 2018 roku. Czy ten rok może być lepszy dla gospodarek rozwijających się?

Jak wiadomo, rok 2018 nie był najlepszy dla parkietów rynków wschodzących. Umacniający się dolar, rosnące oczekiwania dotyczące podwyżek stóp procentowych w USA oraz problemy takich krajów jak Turcja, czy Argentyna spowodowały spadek indeksu MSCII Emerging Markets o prawie 17% w 2018 roku. Czy ten rok może być lepszy dla gospodarek rozwijających się?

Początek 2019 roku był bez wątpienia bardzo udany dla rynków akcji, a dla Wall Street był to najlepszy start w ciągu ostatnich 30 lat. Jako niektóre powody takiego stanu rzeczy można wymienić silne krótkoterminowe wyprzedanie na rynkach po spadkach z końcówki 2018 roku, rosnące nadzieję na porozumienie handlowe i gołębią retorykę płynącą ze strony Rezerwy Federalnej. To właśnie ten ostatni argument miał przemawiać za lepszymi miesiącami dla rynków wschodzących, które cierpiały z powodu silnej amerykańskiej waluty w roku poprzednim. Jak na razie jednak o słabym dolarze nie ma mowy, a najważniejsza waluta świata coraz mocniej zbliża się do testowania maksimów z zeszłego roku. Rynek pracy w USA znajduje się w wyśmienitej formie, co potwierdzają ostatnie raporty z rynku pracy. Dodatkowo, pomimo pierwszych oznak spowolnienia w poprzednich miesiącach, ostatnie odczyty wcale nie ulegają mocnemu pogorszeniu, co w kontraście do pozostałych gospodarek, w szczególności mowa o strefie euro, stawia dolara cały czas w dobrym świetle. Oprócz tego, dzisiaj z pomocą dla amerykańskiej waluty przyszły lepsze dane o inflacji konsumenckiej oraz delikatnie jastrzębie przemówienie członka FOMC - Raphaela Bostica, który stwierdził, że widzi w swoich projekcjach jeszcze jedną podwyżkę stóp w 2019 rok. Jest to o tyle ciekawe, że jeszcze niedawno rynek zaczął wyceniać koniec cyklu zacieśniania polityki monetarnej w USA, jednak ostatnie dni przyniosły ponownie powrót do bardziej jastrzębich oczekiwań w stronę FED-u.

Reklama

W związku z powyższym rynki wschodzące cały czas znajdują się w ciężkim położeniu, pomimo ostatniego odbicia, tak jak to miało miejsce w 2018 roku. Widać to również na Książęcej, gdzie po relatywnej sile z końca poprzedniego roku nie został już ani ślad. W indeksie polskich blue chipów spadła również aktywność, co jest potwierdzeniem tego, że większy kapitał zza granicy woli pozostawać jak na razie z boku. O powtórkę z 2017 roku może być więc niezmiernie ciężko, w szczególności, jeśli weźmie się pod uwagę, że znajdujemy się między młotem a kowadłem. Z jednej strony utrzymująca się dobra koniunktura w USA może być wystarczającym powodem do kolejnej podwyżki stóp procentowych, co przy braku ożywienia w Europie, będzie w dalszym ciągu faworyzować dolara i powinno odbić się rykoszetem na rynkach wschodzących. Z drugiej strony, pogorszenie sytuacji gospodarczej za oceanem oczywiście w naturalny sposób odbije się na bardziej gołębich działaniach Rezerwy Federalnej, ale w przypadku wejścia amerykańskiej gospodarki w fazę głębokiego spowolnienia, pozostawi znaczny ślad na kondycji wszystkich rynków akcji. Spoglądając, jednak na różnicę między rentownościami amerykańskich obligacji 10 i 2-letnich, to cały czas pozostaje tam miejsce do spadku, co z tego punktu widzenia pozwala myśleć optymistycznie o kolejnych miesiącach oraz nie zapowiada nagłego wejścia w fazę recesji. Wcześniejsze okresy recesji były poprzedzone przynajmniej z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem odwróceniem się krzywej dochodowości amerykańskich obligacji, więc dopóki do tego nie doszło to wydaje się, że rynki mogą spać spokojnie. W związku z tym, jednym z niewielu powodów na ten moment do lepszych nastrojów na rynkach wschodzących, mogłoby być ożywienie sytuacji gospodarczej w strefie euro i utrzymanie gołębiej retoryki ze strony FOMC, co mogłoby wywrzeć trwalszą presję na główną walutę. Jeśli weźmiemy jednak pod uwagę ostatnie wydarzenia, to może być o to niezmiernie ciężko.

Środową sesję kończymy niewielkimi wzrostami na parkietach Europy Zachodniej i pozytywnym początku notowań na Wall Street. Gorzej radzą sobie wspomniane wcześniej parkiety rynków wschodzących, z naszym rynkiem na czele, którym nie pomaga w dalszym ciągu umacniający się amerykański dolar.

Piotr Jaromin

Analityk Rynków Finansowych XTB

piotr.jaromin@xtb.com

x-Trade Brokers DM SA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »