Mają dość wahań złotego

To, co niedawno wydawało się być krakaniem pesymistów, powoli staje się faktem. Od kilku miesięcy cena euro nieubłaganie zbliża się do 5 zł. Część ekonomistów przewiduje, że jeżeli plan Hausnera okaże się fiaskiem, za miesiąc europejska waluta może kosztować nawet 5,2 zł.

Trochę optymizmu

Prognozując sytuację na rynkach finansowych analitycy rozważają dwa warianty rozwoju sytuacji. Optymistyczny zakłada, że kluczowe ustawy wchodzące w skład planu oszczędnościowego wicepremiera Jerzego Hausnera zostaną przegłosowane przez parlament. Nasi rozmówcy dają mu około 60 proc. szans. Jeżeli tak się stanie, sytuacja nieco się uspokoi. Cena euro, za które wczoraj trzeba było zapłacić 4,84 zł, spadnie do 4,7-4,8, a dolar nadal będzie się wahał na poziomie 3,7 zł (wczoraj kosztował 3,8 zł). Zdaniem ekonomistów, taka stabilizacja pozwoliłaby również na lekki spadek rentowności obligacji 5-letnich z 7 proc. do 6,7-6,8 proc.

Reklama

Trochę pesymizmu

Nie można jednak zapominać o scenariuszu negatywnym. Ma on około 40 proc. szans na realizację. Doszłoby do niego, gdyby Platforma Obywatelska (PO) nie zdecydowała się na poparcie planu oszczędnościowego, a rząd nie zdołał przekonać także tzw. sejmowego planktonu, czyli posłów niezależnych i małych klubów. Wtedy na rynku finansowym byłoby naprawdę niewesoło. Średnia prognoz kursu euro za miesiąc wynosi wówczas 5,05 zł, a cena dolara skacze niemal do 4 zł. Jeszcze wyższy jest wzrost rentowności obligacji, których oprocentowanie podniesie się - zdaniem ekonomistów - do 7,5 pkt. proc.

Czy do realizacji tego negatywnego scenariusza dojdzie, przekonamy się w ciągu najbliższego miesiąca. Już podczas rozpoczynającego się w przyszłym tygodniu posiedzenia Sejmu posłowie głosować będą pierwsze ustawy wchodzące w skład planu Hausnera. Do początku marca trwać mają też rozmowy PO z Sojuszem Lewicy Demokratycznej.

Marek Knitter

Firmy muszą sobie jakoś radzić

Firmom mniej przeszkadza wzrost ceny euro, niż jej ciągłe zmiany. Straty ponoszą np. ci, którzy płacą w euro za wynajęte lokale.

Menedżerowie przedsiębiorstw z coraz większym niepokojem wsłuchują się w informacje płynące z rynków finansowych. Nie dość, że euro bije kolejne rekordy wobec złotego i dolara, to jeszcze nikt nie umie przewidzieć, co wydarzy się w przyszłości. Dla biznesu najgorsza zaś jest niepewność.

- Umocnienie euro do złotego nie ma tak dużego wpływu na finanse Novity, jak nagłe zmiany notowań waluty. To jest główny problem - rozchwiany i nieustabilizowany rynek. W naszym przypadku ważniejszy są też zmiany na rynku euro do dolara. Novita rozlicza bowiem połowę eksportu w euro, a połowę w dolarach, surowce zaś kupujemy głównie w euro. To sprawia, że wysoki kurs europejskiej waluty niekorzystnie wpływa na nasze przychody - twierdzi Marek Górny, prezes Novity.

- My także musimy planować naszą przyszłość, a finansowa niepewność znacznie to utrudnia. Zyski z lokat to część naszego wyniku finansowego. Przy dużych sumach, którymi operują zakłady ubezpieczeń, wahania stóp procentowych też mają znaczenie. Ich wzrost nie wpływa najlepiej na nasz biznes, ale jeszcze gorsza jest ciągła zmienność poziomów - dodaje Bogusław Skuza, prezes Skandia Życie.

Mniej kredytów

Trwający już od ponad roku wzrost ceny euro sprawił jednak, że firmy coraz lepiej przystosowują się do słabego złotego. Efektem jest wzrost eksportu oraz ograniczenie wartości kredytów zaciąganych w walutach obcych.

"Do zahamowania dynamiki kredytów walutowych przyczyniła się coraz większą świadomość ryzyka walutowego, a także zmniejszenie rozpiętości miedzy oprocentowaniem kredytów złotowych i walutowych" - czytamy w raporcie Głównego Inspektora Nadzoru Bankowego.

- Dla takich firm jak nasza, które są zadłużone w euro, ale dużo eksportują na rynki europejskie wzrost wartości waluty europejskiej teoretycznie jest neutralny. Forte całe zadłużenie w euro mogłoby spłacić przychodami eksportowymi w ciągu trzech miesięcy. Ale obecna sytuacja nie jest korzystna. Tak znaczna aprecjacja euro pachnie bowiem kryzysem, co psuje nastroje na rynku. Dlatego stabilizacja walutowa jest bardzo ważna dla każdej firmy - potwierdza Andrzej Korzeb, wiceprezes ds. finansowych Fabryk Mebli Forte.

Nie brakuje tych, którzy cieszą się ze spadku wartości złotego.

- Stocznie realizują kontrakty na budowę statków rozliczając się w USD, ale zakupy komponentów są finansowane w złotych. Prognozy umocnienia dolara wobec złotego pozwolą firmom na zwiększenie rentowności sprzedaży. Wzrost oprocentowania kredytów nie powinien zniwelować tego efektu - uważa Bolesław Senyszyn, przewodniczący rady nadzorczej Stoczni Gdynia

Zaradni turoperatorzy

Dobrze radzą sobie nawet biura podróży, teoretycznie najbardziej wrażliwe na zmiany kursów walutowych.

- Chociaż wszystkie cenniki przygotowujemy w euro, w przypadku części kierunków płacimy w dolarach. Dlatego mocne euro jest dla nas korzystne. Nieliczni klienci czekają na osłabienie wspólnej waluty. Zaproponowaliśmy zniżki za wcześniejsze rezerwacje i teraz mamy wręcz kolejki w biurach. Oczywiście, wolelibyśmy, aby euro potaniało, chociaż kurs walutowy nie jest dla nas dużym problemem. Przy przygotowaniu produktu korzystamy z różnych form płatności - niekiedy płacimy za obiekty przed przyjazdem turystów, czasem w trakcie, zdarza się, że i po zakończeniu turnusu - mówi Maria Baumgartner, rzecznik TUI.

Część touroperatorów zabezpieczyła się przed wahaniami kursowymi.

- Dokonaliśmy zakupu waluty z wyprzedzeniem i gwarantujemy klientom pokrycie różnic wynikających z wahań kursu. Klienci, którzy wykupują wakacje letnie, płacą zaliczkę według dzisiejszego kursu. Jeśli euro podrożeje, resztę opłat uiszczą według kursu z dnia wpłaty zaliczki. Jeśli euro potanieje, zapłacą według kursu z dnia dokonywania reszty płatności - tłumaczy Joanna Sosnowska, dyrektor marketingu Scan Holiday.

Drogie lokale

Nie można jednak twierdzić, że nie ma negatywnych skutków słabnięcia złotego. Na wzroście euro tracą bowiem firmy wynajmujące lokale. Jedną z nich jest gdański LPP, dystrybutor markowej odzieży Reserved. Spółka, która w ubiegłym roku osiągnęła 376,8 mln zł przychodów i 33,6 mln zł zysku, mogłaby pochwalić się jeszcze lepszymi wynikami, gdyby nie galopujący euro.

- W naszym przypadku wysokie euro jest niekorzystne ze względu na rozliczany w europejskiej walucie wynajem lokali, w których mamy salony. Wzrost kursu euro o 10 proc. powoduje spadek naszych marż operacyjnych w sklepach o 1 proc. - szacuje Dariusz Pachla, wiceprezes LPP.

Podobny kłopot ma towarzystwo ubezpieczeniowe Allianz.

- Zarówno wzrost stóp procentowych, jak i kursu euro wpływają na naszą działalność negatywnie. O ile tegoroczne straty na wzroście rentowności obligacji można będzie odrobić w przyszłości, ponieważ są to lokaty długoterminowe, o tyle na euro tracimy bezpowrotnie. Wzrost kursu euro oznacza dla nas większe opłaty za wynajem nieruchomości. A ponieważ płacimy co miesiąc, to nie jesteśmy w stanie ich uniknąć. Wzrost tych kosztów z pewnością odbije się na tegorocznych wynikach - twierdzi Michael Mueller, wiceprezes Allianz Polska.

Zespół redakcyjny

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: lokale | Okaże się | waluty | firmy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »