Ten się cieszy...

Aktualny premier polskiego rządu zapowiada, że w 2010 r. nie będzie podwyższenia podatków. Część polskich ekonomistów, analityków oraz komentatorów w odpowiedzi na wspomnianą zapowiedź cieszy się i chwali słowa pan premiera. Nie wiem czy jest powód do okazywania radości, bo to jedynie zapowiedź.

Aktualny premier polskiego rządu zapowiada, że w 2010 r.  nie będzie podwyższenia podatków. Część polskich ekonomistów, analityków oraz komentatorów w odpowiedzi na wspomnianą zapowiedź cieszy się i chwali słowa pan premiera. Nie wiem czy jest powód do okazywania radości, bo to jedynie zapowiedź.

Z tego rodzaju stwierdzeniami jest tak, że albo się potwierdzą, albo się nie potwierdzą. Na dodatek nie widzę powodów do okazywania radości, bo to jedynie informacja, że nie będzie podwyższenia podatków. Gdyby aktualny premier polskiego rządu obiecał, że w 2010 r. dojdzie do obniżenia podatków, to ja bym widział powód do okazywania radości. Zatem niech radość okazują ci, którzy uwielbiają minimalizm a za coś takiego określam takie zapowiedzi. Ale nie będę psuł dobrego samopoczucia panu premierowi, bo od tego są inni. Przecież zawsze można coś zapowiedzieć, a polityk ma to do siebie, że zawsze wiele zapowiada, ale z realizacją zapowiedzi to już bywa nieco trudniej.

Reklama

Polski złoty

Podobno polska gospodarka skutecznie odpiera ataki ze strony kryzysu. Polska waluta, czyli złoty, przez niektórych radujących się komentatorów już jest nazywana najsilniejszą walutą świata. Imiona i nazwiska autorów takich radosnych stwierdzeń pominę milczeniem bo nie jestem specjalistą od reklamy. Za to widzę pewne podobieństwa do sytuacji jaka miała miejsce przed rokiem. W lipcu 2008 r. polska waluta również biła rekordy umacniania względem głównych walut.

W relacji z dolarem amerykańskim polska waluta potrafiła ocierać się o poziom 2 zł za dolara amerykańskiego. Radość z tego faktu jaka płynęła z niektórych komentarzy była tak wielka, że pół roku później wyszło na jaw, że na tej fali wzrostu kursu złotego bardzo wiele firm miało problemy z tzw. opcjami walutowymi. Czy tym razem będzie podobnie? Pozostaje mieć nadzieję, że wielu inwestorów w ciągu 12 miesięcy na tyle poprawiło swój poziom edukacji, że zdają sobie sprawę z faktu, że nic nie trwa wiecznie. Przypomnijmy zatem co wyprawiał złoty polski dokładnie rok temu. Umocnienie kursu złotego do poziomu 2,0250 zł za dolara amerykańskiego miało miejsce 21.07.2008 r. W tym dniu wskaźnik RSI14 dla dziennych notowań zamknięcia wynosił 21,52 pkt. I od tego momentu zaczął się rajd na osłabianie złotego. W efekcie w okresie do 17.02.2009 r. kurs dotarł do poziomu 3,9016 zł za dolara amerykańskiego, a RSI14 na tym poziomie wynosiło aż 77,82 pkt. Idąc dalej po notowaniach okazało się, że 27.07.2009 r. kurs dolara USA wynosił "zaledwie" 2,9214 zł przy RSI14 wynoszącym 30,47 pkt. Ile jeszcze złoty będzie w stanie wykorzystać słabą pozycję dolara amerykańskiego na światowym rynku? Nie sądzę, aby proces umacniania złotego nie zakończył się w najbliższym czasie.

Czyja radość

Silny złoty to niezbyt radosna wiadomość dla polskich eksporterów. Zapewne oni nie podzielają radości tych, którzy widzą polską walutę jako najsilniejszą na świecie. Za to radość z umacniania złotego mają inwestorzy, którzy potrafią go wymienić na "słabego" dolara i za uzyskane środki zajmować pozycje na nieco bardziej rozwiniętym rynku kapitałowym. A za taki należy uznać rynek amerykański z giełdą nowojorską wobec rynku polskiego z warszawską giełdą akcji.

Tacy inwestorzy zamiast prowadzić nierówną walkę na warszawskiej giełdzie, gdzie wartość obrotów na niektórych sesjach nadal woła o pomstę do nieba, wybiorą rynek, na którym takich problemów nie ma. I nie wiem czy jest powód do zadowolenia z drożejącego złotego. Przy tak silnej walucie trudno sprowadzić do Polski kapitał inwestujący w akcje notowane na GPW. A jeśli do tego dodamy jeszcze zakończenie sezonu dywidendowego (nie biorę pod uwagę spółek, które nie spełniają warunku jakości dywidendy czyli div yield większego od inflacji netto za ostatnie 12 miesięcy annualizowanej o deprecjację/aprecjację kursu złotego względem kursu dolara USA), to doprawdy trudno znaleźć powody do radowania się z silnego złotego.

A gdyby okazało się, że aktualny premier polskiego rządu ma popsute samopoczucie poprzez zachowanie koalicjanta (czyżby historia znowu się powtórzyła?), to nie trzeba być światowej klasy analitykiem, aby przewidzieć, że najgorzej na tym wyjdzie polska waluta. Oby tylko ponownie się nie okazało, że wystarczy 12 miesięcy notowań, aby złoty do głównych walut ponownie został zdewaluowany o ponad 40 proc.

A także oby znowu nie okazało się, że spora grupa firm dała się nabrać na dalsze umacnianie złotego zajmując pozycje na opcjach walutowych, bo wtedy to nie będzie ani śmiesznie, ani strasznie. Tymczasem dla jednych radość a dla innych cierpliwe czekanie, a ten się cieszy kto się cieszy ostatni.

Andrzej Filipek

Treść powyższej analizy jest tylko i wyłącznie wyrazem osobistych poglądów jej autora i nie stanowi "rekomendacji" w rozumieniu przepisów rozporządzenia ministra finansów z 19 października 2005 r. w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych lub ich emitentów (DzU z 2005 r. nr 206, poz. 1715). Zgodnie z powyższym autor nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podejmowane na podstawie niniejszego komentarza.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Waluty: Dane z USA były decydujące

Euro stanieje już po wakacjach?

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: Radość | złoty | USA | waluta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »