Złoty pod presją. Co dalej z polską walutą?

Kolejne banki centralne podejmują działania, które mają być odpowiedzią na stan epidemiczny na świecie w związku z rosnącą liczbą zakażeń koronawirusem. Również w Polsce rozgorzała dyskusja na temat tego czy obniżać stopy procentowe. Kluczowa będzie jednak polityka rządu, który jutro ma przedstawić pakiet pomocowy dla firm.

Polska gospodarka reaguje na sytuację na świecie. Kolejne instytucje obniżają tempo wzrostu gospodarczego dla Polski w 2020 r. Coraz więcej mówi się również, że niezbędna będzie nowelizacja budżetu. Deficyt w tym roku najpewniej wzrośnie. O ile? To zależy od podjętych przez rząd działań pomocowych, ich skali i czasu, przez jaki będą obowiązywać.

To nie czas jednak, by patrzeć na deficyt. Jeśli gospodarka ma się nie zawalić, a firmy masowo upadać, potrzebne są nadzwyczajne ruchy. - Nawet jeśli będzie się deficyt pojawiać to będzie on uzasadniony. Trzeba kroków nadzwyczajnych by utrzymać firmy przy życiu i chronić miejsc pracy. Część branż jest bardzo dotkliwie dotknięta sytuacją kryzysową, jest na skraju załamania. Jeśli państwo zdecydowanie nie wejdzie to nie będzie czego zbierać - ocenia Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.

Reklama

Federacja Przedsiębiorców Polskich wskazuje, że w związku z obecną nadzwyczajną sytuacją konieczne jest odstąpienie od założenia nominalnie zrównoważonego budżetu centralnego w 2020 r. oraz zawieszenie reguły wydatkowej w tym samym czasie. Bez tego nie będzie możliwe podjęcie niezbędnych działań chroniących pracowników oraz podtrzymujących płynność zagrożonych przedsiębiorstw w obliczu zaistniałych szczególnych okoliczności.

Wsparcie w skali całej gospodarki i branż, które już dzisiaj potrzebują wsparcia, to może być kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt mld zł. - Potrzebujemy się bronić, jeśli zrobimy za mało to w ogóle możemy nie zaczynać - dodaje Soroczyński.

Jak mocno osłabi się złoty

W ostatnich dniach w reakcji na sytuację na świecie traci także polska waluta. Złoty osłabia się tak do dolara, jak i euro czy franka szwajcarskiego. Jednakże, analitycy, z którymi rozmawiała Interia, uspokajają i nie przewidują sytuacji, by złoty miał dalej dynamicznie tracić.

- Zakładamy ograniczone dalsze osłabienie złotego, ale nie bardzo duże. Uważamy, że takim czynnikiem negatywnym jest duży skok potrzeb pożyczkowych. Potrzeby pożyczkowe netto wzrosną z 15 do 75 mld. Będzie to negatywne dla rynku obligacji i częściowo dla złotego - mówi Interii Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. Przypomina także, że w ramach przesunięć w politykach UE Polska najprawdopodobniej będzie mogła przeznaczyć na walkę z koronawirusem i łagodzenie jego skutków 35 mld zł (z polityki spójności, a to oznacza, że częściowo środki na infrastrukturę będą przesunięte na walkę z epidemią - red.). - Płynnościowo zabezpieczy to nas w bardzo dużym stopniu. Presja będzie umiarkowana. Punkt startowy złotego nie jest najgorszy. Przed kryzysem mieliśmy nadwyżkę na rachunku obrotów bieżących i mocno niedoważoną zagranicę w obligacjach - dodaje. A to oznacza, że są ograniczone możliwości wyprzedaży polskich obligacji i tym samym mniejsze ryzyko ucieczki kapitał. To dobry sygnał dla złotego.

- Przez jeszcze jakiś czas możemy widzieć pewne ruchy związane z tym, że przy dużej niepewności gospodarki krajowej, główni gracze starają się skupić zasoby na rynkach bardziej bezpiecznych, stabilnych i przewidywalnych. Aktywa są przenoszone na rynki bazowe. Osłabienie złotego jest z tym związane. Widzimy te ruchy na rynku walutowym. Trudno spekulować czy ten trend się odwróci. Coraz większa niepewność może powodować, że wciąż będzie widoczna presja na osłabienie złotego. W skali ostatnich dni osłabienie jest spore, ale polska waluta wciąż dobrze się trzyma - ocenia Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.

- Przełamiemy 4.40 na euro. W piku będzie 4,45; może 4,50 zł - szacuje główny ekonomista ING Banku Śląskiego.

Pytaniem otwartym pozostaje, czy dojdzie w Polsce do cięcia stóp procentowych i czy NBP wdroży program pomocowy, np. stymulujący rynek kredytów. Może to być wraz z gwarancjami udzielanymi przez Bank Gospodarstwa Krajowego ważny impuls stabilizujący polską gospodarkę i istotne wsparcie dla firm.

W ostatnich dniach kolejne banki centralne na świecie cięły stopy procentowe lub zaproponowały rozszerzenie programów skupu aktywów. Tak zrobił FED, który obciął stopę proc. o 100 punktów bazowych, zapowiedział luzowanie ilościowe o wartości 700 mld dol., ale również rozpoczął akcję z Europejskim Bankiem Centralnym, bankami centralnymi Anglii, Japonii, Kanady i Szwajcarii zapewnienia globalnej płynności systemu finansowego, obniżając oprocentowanie kredytów dolarowych. EBC wprawdzie nie obniżył stóp procentowych, ale zapowiedział rozszerzenie skupu aktywów. Bank Chin będzie wspierać płynność 100 mld juanów.

Czy RPP powinina obniżyć stopy procentowe?

- W tym momencie najważniejsze jest wzmocnienie tzw. pierwszej linii, czyli firm. Wszystko po to by one nie straciły płynności, masowo nie bankrutowały i nie zwalniały pracowników. W ten sposób zabezpieczymy tyły, czyli gospodarstwa domowe i sektor bankowy - powiedział w rozmowie z Interią Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. W podobnym tonie wypowiada się Benecki z ING Banku Śląskiego.

- Jeżeli chodzi o działania NBP - mówimy o tym, że polityka w stylu Fed jest nieaplikowalna w Polsce. Może być nieskuteczna, nawet niebezpieczna. Widzimy obniżkę o 50 pb. w dwóch krokach, właśnie by m.in. nie destabilizować złotego. O wiele ważniejsze, żeby ustabilizować sytuację gospodarczą jest zapewnienie większego dostępu do kredytów. Konieczne są działania BGK, żeby zdjąć z banków cześć ryzyka kredytowego poprzez gwarancje. Program już działał wcześniej, ale teraz musi być wielokrotnie zwiększony. Należy zwiększyć dostępność kredytu, bo w tych warunkach sam koszt kredytu ma drugorzędne znaczenie - mówi Benecki.

- Mam wrażenie, że u nas ciecie stóp nie będzie tak efektywne jak mogłoby być gdzie indziej. Nie jest tak, że teraz cena pieniądza dla przedsiębiorstw, żeby przetrwać jest najważniejsza, a dostępność środków i gwarancje - w podobnym tonie wypowiada się Soroczyński. I podkreśla, że potrzebne jest podejście kompleksowe tak NBP, jak i KNF czy BGK. Każdy ma swoją rolę do odegrania. - KNF musi stworzyć konsensu pomiędzy potrzeba zachowania bezpieczeństwa a dostarczania odpowiednich środków firmom - dodaje.

NBP podał w poniedziałek, że zasili system w ramach poniedziałkowej operacji repo o 4-dniowej zapadalności w 7.265 mln zł płynności po średniej stopie 1,5 proc. - wynika z danych agencji Bloomberg. Była to pierwsza od ponad dekady operacja repo przeprowadzona przez NBP.

Bartosz Bednarz, PAP

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: polska waluta | złoty | polska gospodarka | gospodarka światowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »