A. Dakowicz (AgioFunds TFI): Złoty może się umocnić nawet o 5 procent

Zdaniem analityków polska waluta jest obecnie mocno niedoszacowana, w 2017 roku jej notowania powinny się poprawiać. Jak przewiduje Adam Dakowicz, prezes funduszu AgioFunds TFI, złoty może zyskać do końca przyszłego roku nawet 5 proc.

- Budżet w 2016 roku prezentował się wyjątkowo dobrze mimo to złoty słabł. Skala tego osłabienia nie była jednak duża i jeśli spojrzymy na koszyk złotego do innych walut, to okaże się, że zmiana wynosiła 3-4 proc., więc nie jest to żadna rewolucja. Jestem jednak przekonany, że złoty jest w tej chwili niedowartościowany. Kiedy tylko zobaczymy efekty lepszej absorpcji środków unijnych, a gospodarka nieco przyspieszy, to złoty powinien się zacząć umacniać - prognozuje w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor Adam Dakowicz, prezes zarządu AgioFunds TFI.

Reklama

Obecnie euro kosztuje 4,4 zł, natomiast za jednego dolara trzeba płacić 4,22 zł. Większość analityków jest zgodna, że złoty jest obecnie mocno niedoszacowany i w przyszłym roku powinien się umacniać. Prezes zarządu funduszu AgioFunds TFI przewiduje, że w skali roku polska waluta może zyskać w 2017 roku 5 proc.

- Spodziewam się, że za rok umocnienie złotego wobec walut wyniesie ok. 5 proc. - prognozuje Adam Dakowicz.

Obecnie wysoko kształtuje się kurs dolara, głównie na fali spekulacji dotyczących polityki nowego prezydenta Donalda Trumpa i ostatnich wydarzeń w USA. W ubiegłym tygodniu amerykański Fed podniósł stopy procentowe o 0,25 punktów bazowych (główna stopa została podniesiona do 0,50-0,75 proc. z poziomu 0,25-0,50 proc.) zgodnie z oczekiwaniami analityków. Jednocześnie szefowa Fed Janet Yellen zapowiedziała trzy kolejne podwyżki stóp w 2017 roku.

- Uważam, że podwyżki w Stanach przesuwają nieco globalną politykę monetarną. Zaczynamy wychodzić z dotychczasowego, ogólnego konsensusu i oczywiście będzie to miało wpływ również na polski rynek. Na razie nie widać jednak u nas żadnej presji inflacyjnej i nie ma powodów, by Rada Polityki Pieniężnej działała szybko. Myślę, że nie ma przestrzeni do spadku stóp procentowych, zresztą obecnie nikt raczej się tego nie spodziewa - mówi Adam Dakowicz.

Na początku grudnia Rada Polityki Pieniężnej po raz kolejny zadecydowała o pozostawieniu stóp procentowych na dotychczasowym poziomie. Główna stopa referencyjna utrzymuje się na rekordowo niskim poziomie 1,5 proc. W ciągu trzech ostatnich lat RPP obniżała stopy procentowe łącznie dziesięć razy, obniżając stopę referencyjną z 4,74 proc. do obecnego poziomu. Ostatnia obniżka o 50 punktów bazowych miała miejsce w marcu 2015 roku. Według zapowiedzi prezesa NBP i oczekiwań dużej części analityków pierwsze podwyżki stóp procentowych nastąpią nie wcześniej niż w 2018 roku. Zdaniem prezesa zarządu AgioFunds TFI Adama Dakowicza będą one przebiegać stopniowo.

Dodaje przy tym, że w 2017 roku raczej nie należy się spodziewać podwyżek stóp procentowych. Ewentualnych zmian RPP może dokonywać dopiero w ostatnim kwartale przyszłego roku.

- Nie należy się spodziewać szybkiego wzrostu stóp procentowych ani w Polsce, ani w skali globalnej. Będzie to raczej proces bardzo powolnego, delikatnego wychodzenia z tej dotychczasowej polityki. Gdyby podwyżki stóp miały przebiegać zbyt szybko, mielibyśmy problem z dostosowaniem całej gospodarki realnej i mogłoby się to skończyć szokiem. Myślę, że zamysł decydentów zarówno w Polsce, jak i na świecie jest taki, żeby bardzo łagodnie wyprowadzać stopy procentowe z niskich rejestrów. Wówczas jest szansa, że będzie to operacja bezbolesna dla reszty gospodarki - mówi Adam Dakowicz.

J. Nikorowski (BGŻ BNP Paribas): Stopy procentowe w USA będą w najbliższym czasie rosły szybciej niż w innych gospodarkach

W najbliższych kwartałach Fed będzie prowadził znacznie ostrzejszą niż w innych krajach politykę monetarną - uważa Jerzy Nikorowski z BM Banku BGŻ BNP Paribas. Powodem jest stabilne od dłuższego czasu tempo wzrostu amerykańskiego PKB, znacznie niższa niż np. w strefie euro stopa bezrobocia oraz potencjalna presja inflacyjna, którą może wywołać zapowiadana przez Donalda Trumpa polityka gospodarcza.

- Wyzwania stojące przed Rezerwą Federalną są zupełnie innego rodzaju, aniżeli problemy, z którymi się spotyka dzisiaj EBC - mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Jerzy Nikorowski, kierownik zespołu ds. doradztwa inwestycyjnego w Biurze Maklerskim Banku BGŻ BNP Paribas. - Amerykańska gospodarka znajduje się już na innym poziomie cyklu koniunkturalnego niż europejska, ponieważ PKB w Stanach Zjednoczonych rośnie już od dłuższego czasu - dodaje.

Tempo wzrostu gospodarczego w USA ani razu w obecnym dziesięcioleciu nie spadło poniżej 1,3 proc. rocznie, a w 2015 roku dynamika amerykańskiego PKB sięgała blisko 3,0 proc. Tymczasem w gospodarce strefy euro jeszcze w 2013 roku obserwowaliśmy recesję, a ostatnie kwartały przyniosły wzrost nie przekraczający 1,7 proc.

Znaczna różnica widoczna jest także w odczytach dotyczących stopy bezrobocia. Za oceanem według danych za listopad bez pracy pozostawało zaledwie 4,6 proc. osób w wieku produkcyjnym, podczas gdy październikowe dane ze strefy euro wykazały aż 9,8 proc. bezrobocia (co i tak było wynikiem najlepszym w obecnej dekadzie).

- Ciekawostką jest to, że po wyborach prezydenckich w USA doznaliśmy nowej wizji gospodarczej tego kraju, która dotychczas jeszcze nie jest wdrożona, natomiast w dużym stopniu może się opierać na tym, że kapitał zagraniczny, kapitał portfelowy oraz inwestycyjny będzie coraz mocniej powracał do Stanów Zjednoczonych - tłumaczy analityk.

Inwestorzy oczekują, że rządy Donalda Trumpa przyniosą zwiększoną stymulację fiskalną, objawiającą się w postaci obniżek podatków oraz ulg dla przedsiębiorców a także wzrostem inwestycji realizowanych przez rząd.

- Pośrednio może to mieć wpływ na inne decyzje Rezerwy Federalnej odnośnie do ścieżki stóp procentowych. Dlatego zakładamy, że w Stanach Zjednoczonych stopa referencyjna Fed w najbliższych kwartałach może się piąć w górę znacznie szybciej, niż może to mieć miejsce w innych krajach - przewiduje analityk DM BGŻ BNP Paribas.

Podczas ostatniego grudniowego posiedzenia Fed zdecydował się na podniesienie stóp procentowych do poziomu 0,5-0,75 proc., jednocześnie deklarując, że przyszły rok przyniesie kolejne podwyżki.

- Tymczasem obszary, które są zarządzane przez Europejski Bank Centralny, prowadzą odmienną politykę gospodarczą. Wzrost gospodarczy, który odbywa się przykładowo na południu Europy oraz na północy, jest na zupełnie różnym poziomie. Dlatego decyzje EBC muszą być dopasowane do wszystkich krajów objętych wspólną walutą - stwierdza Nikorowski.

Podczas listopadowego posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego pozostawił główną stopę procentową na zerowym poziomie. Jednocześnie EBC do końca kwietnia przyszłego roku będzie nabywał obligacje emitentów ze strefy euro o wartości 80 mld euro miesięcznie, a następnie do grudnia 2017 roku planuje kontynuować skup w zmniejszonej ilości wynoszącej 60 mld euro na miesiąc.

Źródło informacji

Newseria Inwestor
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »