Apel o przedstawienie źródeł finansowania tzw. nowej piątki PiS

Nie było od czasów Gierka takiej eksplozji wydatków w jednym roku, jaką planuje na 2020 rok PiS - zapowiedział w Toruniu lider partii Teraz! Ryszard Petru. Ocenił, że propozycje z tzw. piątki Kaczyńskiego zagrażają stabilności polskiej gospodarki. Tymczasem w 2020 r. deficyt sektora finansów publicznych nieco wzrośnie, ale na pewno nie przekroczy 3 proc. PKB - powiedział wczoraj Michał Dworczyk, szef KPRM.

Posłanki Nowoczesnej wezwały we wtorek rząd i premiera Mateusza Morawieckiego, by przedstawił źródła finansowania ustaw tworzących tzw. nową piątkę PiS zarówno na ten rok, jak i kolejne lata; apelowały też o "opamiętanie i prowadzenie racjonalnej polityki gospodarczej".

Tzw. nowa piątka PiS przewiduje wprowadzenie 500 plus od pierwszego dziecka, brak podatku PIT dla pracowników do 26. roku życia, "trzynastkę" dla emerytów, obniżenie kosztów pracy oraz przywrócenie zredukowanych połączeń autobusowych przede wszystkim w małych miastach i na wsiach.

Reklama

Na konferencji prasowej w Sejmie rzeczniczka Nowoczesnej Paulina Hennig-Kloska wezwała rząd i premiera Mateusza Morawieckiego, by przedstawił źródła finansowania ustaw tworzących tzw. nową piątkę PiS zarówno na ten rok, jak i kolejne lata. Jak mówiła, rząd wprowadzając duże programy społeczne, które mają charakter trwały, ma obowiązek przedstawić dziesięcioletni plan ich finansowania. "Dzisiaj tak naprawdę o finansowaniu +piątki Kaczyńskiego+ nie wiemy nic" - oświadczyła.

"Docierają do nas niepokojące sygnały o bardzo wysokim deficycie zaplanowanym na rok przyszły, również o tym, że rząd chce sfinansować np. trzynastą emeryturę zadłużając dodatkowo Zakład Ubezpieczeń Społecznych w postaci dodatkowego kredytu. Taka działalność finansowa rządu to kreatywna księgowość, na którą mogą sobie pozwolić nierzetelni księgowi, ale na pewno nie premier polskiego rządu i minister finansów" - mówiła Hennig-Kloska.

Zdaniem rzeczniczki Nowoczesnej w budżecie nie ma środków na finansowanie nowych programów społecznych PiS. "3-procentowy deficyt, o którym mówi premier w ujęciu przyszłego roku to blisko 70 mld zł nowego długu rocznie. To życie ponad stan na koszt przyszłych pokoleń. Taka polityka państwa jest polityką nieodpowiedzialną" - oceniła.

Szefowa Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer zwracała uwagę, że jeżeli deficyt budżetowy przekroczy 3 proc. PKB, na Polskę mogą zostać nałożone kary. "Oznacza to, że każdy z nas może zapłacić za to, że ten rząd prowadzi niefrasobliwą politykę" - mówiła.

"To, co robi rząd to hucpa, to z jednej strony nieodpowiedzialna polityka finansowa, ponieważ zbliżanie się do progu nadmiernego deficytu jest zagrożeniem w przyszłości dla finansów, kiedy będzie kryzys. Mądre narody oszczędzają wtedy, kiedy jest koniunktura, a wydają wtedy, kiedy jest kryzys. Głupi rząd zadłuża państwo wtedy, kiedy jest koniunktura, żeby mieć pieniądze na swoje populistyczne obietnice" - oceniła Lubnauer.

"Wzywamy ten rząd do tego, żeby się opamiętał i zaczął prowadzić racjonalną politykę gospodarczą" - oświadczyła liderka Nowoczesnej.

We wtorek premier mówił na konferencji prasowej, że jego rząd "ma ambicję, żeby w 2019 i 2020 r. deficyt finansów publicznych utrzymać w ryzach unijnych ram, czyli nie przekroczyć 3 proc. PKB".(

...................................................

Nie było od czasów Gierka takiej eksplozji wydatków w jednym roku, jaką planuje na 2020 rok PiS - zapowiedział w Toruniu lider partii Teraz! Ryszard Petru.

Zwrócił uwagę, że wraz z innymi ekonomistami podpisał list, w którym wskazali, że to, co PiS proponuje na przyszły rok jest niezgodne z ustawą o finansach publicznych, która mówi o regule wydatkowej.

- Ma ona (reguła wydatkowa - PAP), upraszczając, pozwalać na trzymanie budżetu w ryzach. To co w tym momencie zostało zaproponowane przekracza regułę wydatkową o ok. 70 mld zł. Nie dziwię się zamieszaniu wokół minister finansów Teresy Czerwińskiej, bo każdy odpowiedzialny szef tego resortu powinien w takiej sytuacji podać się do dymisji. Programy socjalne w różnej formie mogą być akceptowalne, ale nie w formie zagrażającej stabilności nie tylko finansów publicznych, ale całej polskiej gospodarki - wskazał lider partii Teraz!.

Petru zbierał we wtorek w Toruniu podpisy pod obywatelskim projektem ustawy w sprawie przywrócenia handlu w niedziele. Aby projekt mógł zostać wniesiony do Sejmu, obywatelski Komitet Inicjatywy Ustawodawczej "Uwolnijmy handel" powinien zebrać co najmniej 100 tys. podpisów.

Na razie podpisy zbierane są głównie w dużych miastach - akcję podobną do tej w Toruniu przeprowadzono wcześniej w Warszawie, Krakowie, Poznaniu i Katowicach. W każdym z tych miast w ciągu kilku godzin zebrano - według organizatorów - ponad tysiąc podpisów.

"Z danych Biura Analiz Sejmowych wynika, że polskie małe sklepy straciły w wyniku zakazu handlu w niedziele przychody na poziomie 20-30 procent. Rozmawiamy z ludźmi i spotykamy wielu, którzy pracują w placówkach handlowych. Okazuje się, że muszą pojawiać się w pracy 15 minut po północy w nocy z niedzieli na poniedziałek, aby przygotować sklep do pracy w poniedziałek.

Coś, co miało chronić pracowników i dawać im wolną niedzielę, w efekcie powoduje, że muszą oni pracować przez całą noc. Kto na tym zakazie zyskał? Wielkie sieci, w których sprzedaż wzrosła o 8 procent. Zyskały też stacje benzynowe, w których sprzedaż wzrosła o 13 procent. Ktoś być może miał szczytne idee, żeby pracownicy mieli wolną niedzielę, ale efekt jest taki, że zamiast wolnej niedzieli mogą stracić pracę" - powiedział Petru.

Z danych, które przedstawił Petru, wynika, że od wprowadzenie w Polsce zakazu handlu w niedzielę "padło" w Polsce 16 tysięcy małych sklepów, z czego ok. połowy wprost przez te przepisy. Ocenił, że Polacy są wkurzeni na zakaz handlu.

.......................

- W tym roku deficyt (sektora finansów publicznych - PAP) jest zapisany na poziomie 1,7 proc. (PKB - PAP). Natomiast w 2020 r. ten deficyt może przejściowo ulec niewielkiemu wzrostowi. (...) Najnowsze propozycje programowe będą finansowe z uszczelnienia systemu podatkowego państwa, zanim to nastąpi może tak być, że w 2020 r. ten deficyt nieco wzroście natomiast na pewno nie przekroczy 3 proc. (PKB - PAP) - powiedział Dworczyk w Radiu Zet.

Dodał, że zaplanowany deficyt sektora gg na 2019 r. "na pewno zostanie zrealizowany". W sobotę premier Mateusz Morawiecki powiedział, że rząd zdecydował się na "zwiększenie deficyty budżetowego do 2, może nawet 3 proc." PKB. Nie wskazał jednak, w którym roku deficyt wzrośnie.

...............

Nawet jeżeli luka VAT w Polsce spadłaby do 0,1 proc. PKB, to skutki takich działań uszczelniających nie pokryłyby wydatków z zapowiedzianego przez rząd pakietu fiskalnego - uważają ekonomiści Erste.

"Czy silna stymulacja fiskalna, warta ok. 1 proc. PKB w bieżącym roku i dwa razy więcej w kolejnym, będzie tak łatwa do sfinansowania jak pierwsza runda 500+ sprzed dwóch lat? By tak było, Polska musiałaby obniżyć lukę VAT to 0,1 proc. PKB, a nawet taka poprawa ściągalności podatków mogłaby nie wystarczyć do pokrycia wszystkich wydatków. Oczekiwane spowolnienie gospodarcze może wywierać dodatkową presję na budżet" - napisano w poniedziałkowej nocie.

Luka w podatku VAT w 2018 roku wyniosła 12,2 proc. i stanowiła 1,1 proc. PKB - wskazano w zaprezentowanym w piątek raporcie Polskiego Instytutu Ekonomicznego pod tytułem "Krótka historia VAT w Polsce", który powołuje się na szacunki Ministerstwa Finansów.

Luka w VAT w Polsce spadła z 14,7 proc. w 2017 r. do 7,2 proc. w 2018 r., czyli 13,8 miliardów złotych - wynika z marcowych wyliczeń Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych.

Jak wskazują ekonomiści Erste, spadek luki VAT do 0,1 proc. PKB oznacza dodatkowe przychody budżetu państwa w kwocie 11-12 mld zł.

"Oceniamy taki scenariusz (spadek luki VAT do 0,1 proc. PKB - PAP) jako ambitny i optymistyczny. (...) Sukces w domknięciu luki w bieżącym roku utrudni +sprzedanie+ historii o poprawie ściągalności podatków w przyszłym roku" - napisano w raporcie.

Łączny koszt powyższych propozycji programowych wyniesie według rządu do 42 mld zł.

W trakcie lutowej konwencji Prawo i Sprawiedliwość zaprezentowało nowe propozycje programowe. Zgodnie z nimi od 1 lipca 2019 r. świadczenie 500+ obejmie pierwsze dziecko w rodzinie (wypłata bez kryterium dochodowego), a w maju wszyscy emeryci otrzymają "trzynastą" emeryturę w kwocie 1.100 zł brutto. Dodatkowe świadczenie emerytalne ma obowiązywać również w kolejnych latach i ma objąć wszystkich emerytów oraz rencistów.

Ponadto 2019 r. ma zostać obniżona pierwsza stawka PIT dla wszystkich osób pracujących (do 17 proc. z 18 proc.), natomiast dla pracowników do 26. roku życia pierwsza stawka zostanie obniżona do zera. W 2019 roku koszt uzyskania przychodów ma zostać co najmniej dwukrotnie podwyższony.

Premier Mateusz Morawiecki powiedział, że wydatki budżetowe nie mogą być zwiększane w nieskończoność.

Odpowiadając na konferencji prasowej na pytanie o podwyżki dla nauczycieli premier przypomniał, że dzięki poprawie stanu finansów publicznych można było znaleźć środki na wydatki socjalne, na przykład na wyprawkę dla uczniów. Jednak, jak powiedział, dla każdego, kto zarządza budżetem, jest jasne, że nie jest on workiem bez dna. Mateusz Morawiecki podkreślił, że to, co udało się osiągnąć rządowi, ma ogromny związek z naprawą finansów publicznych. Dodał, że nie można przekroczyć poziomu deficytu finansów publicznych, wynoszącego 3 procent PKB. Premier podkreślił, że wzrost wydatków budżetowych będzie możliwy dzięki likwidacji patologii fiskalnych i wzrostowi gospodarczemu.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »