Bank Anglii zatopił funta

Od 2011 roku to Mario Draghi uznawany był za bankiera centralnego, który zrobi "wszystko co będzie trzeba" (słynne "whatever it takes"), by uratować strefę euro przed rozpadem. Draghi przekraczał kolejne granice w stymulacji gospodarki, która nie potrafiła otrząsnąć się ze swoich problemów. Od wczoraj nie jest on jednak już osamotniony w swych działaniach, gdyż najcięższe działa ze swojego arsenału postanowił wytoczyć także Bank Anglii pod przewodnictwem Marka Carneya.

Od 2011 roku to Mario Draghi uznawany był za bankiera centralnego, który zrobi "wszystko co będzie trzeba" (słynne "whatever it takes"), by uratować strefę euro przed rozpadem. Draghi przekraczał kolejne granice w stymulacji gospodarki, która nie potrafiła otrząsnąć się ze swoich problemów. Od wczoraj nie jest on jednak już osamotniony w swych działaniach, gdyż najcięższe działa ze swojego arsenału postanowił wytoczyć także Bank Anglii pod przewodnictwem Marka Carneya.

BOE nie przebierał w środkach i zaserwował rynkom obniżkę, zwiększenie i rozszerzenie programu QE, a także instrument do ochrony banków przed skutkami bardzo niskich stóp. W reakcji na decyzję FTSE100 uderzył w 6700 pkt a funt błyskawicznie stracił 2 figury względem USD. Jest on także wyjątkowo tani w stosunku do złotego i nie jest wykluczone, iż w najbliższych dniach kurs pary GBPLN spadnie poniżej 5.00 zł. Ostatnie zmiany w polityce monetarnej Banku Anglii miały miejsce ponad 4 lata temu, jednak decyzja o wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej obudziła bank centralny z długiego letargu. Decyzja BoE nie tylko dała rynkom oczekiwaną obniżkę o 25pb ale też zwiększenie QE o 60 mld GBP (w to wierzyła już tylko mniej niż połowa ekonomistów) ale dołożyła jeszcze rozszerzenie QE na obligacje korporacyjne (10 mld GBP) i instrument finansujący mający przyspieszyć transmisję obniżki stóp na koszt kredytu w bankach, którego siła rażenia może osiągnąć nawet 100 mld GBP. Zapowiedziana została także konieczność dalszych obniżek stóp procentowych, dlatego nie jest wykluczone, iż to dopiero początek większej przeceny brytyjskiej waluty.

Reklama

W trakcie dzisiejszej sesji rynek emocjonować będzie się danymi z rynku pracy w USA. Cząstkowe dane takie jak indeksy ISM, nowe wnioski o zasiłek dla bezrobotnych czy też raport ADP pozwalają sądzić, iż dzisiejsze dane będą solidne i wesprą amerykańską walutę. Rynek nie do końca wierzy w możliwość podwyżki stóp przez FED jeszcze przed końcem roku, dlatego też mocny raport może wywołać gwałtowną zmianę w wycenie tych szans i doprowadzić do sporego umocnienia USD. Odczyt zaprezentowany zostanie o godzinie 14:30 i powinien wyznaczyć kierunek handlu na kolejne dni.

W dniu wczorajszym mogliśmy zaobserwować zatrzymanie hossy na rynku polskiego złotego, jednakże jest to raczej ruch korekcyjny ostatniego umocnienia rodzimej waluty. Ustawa frankowa wyraźnie wsparła PLN i jeśli na rynku nie pojawi się spora awersja do ryzyka, to para EURPLN na dłużej może zadomowić się poniżej poziomu 4.3500. O godzinie 9:54 za euro płacono 4.2880 zł, a za dolara 3.8489 zł.

Jakub Stasik

analityk rynków finansowych

x-Trade Brokers DM SA
Dowiedz się więcej na temat: waluty | funt brytyjski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »