Bomba Bullarda

James Bullard, członek FED bez prawa głosu w FOMC w tym roku, jeszcze kilka tygodni temu dawał do zrozumienia, że bank centralny powinien rozważyć szybsze zacieśnienie polityki monetarnej. Tymczasem wczoraj w wywiadzie dla Bloomberg TV nieoczekiwanie przyznał, że odpowiedzią FED na ostatnie zawirowania na rynkach finansowych, powinno być wstrzymanie się z całkowitym wygaszeniem programu QE3 w październiku.

Co ciekawe Bullard nie wypowiada się źle na temat perspektyw amerykańskiej gospodarki, niepokoi go głównie zewnętrzne otoczenie. Tak czy inaczej rozbroił on kolejną bombę zmniejszając oczekiwania rynku na wyraźne zaostrzenie polityki w USA w latach 2015-16.

Większego dramatu na dolarze jednak nie było, co potwierdza, że krótkookresowo rynek się "wyładował" w środę po publikacji danych nt. sprzedaży detalicznej. Wydaje się, że następuje w miarę łagodne dostosowywanie się do możliwego scenariusza raczej stopniowego zacieśniania polityki przez FED w latach 2015-16. Niemniej, jeżeli dolar miałby być teraz silny, to głównie słabością innych walut, ale tego do końca nie widać. Pytanie też, na ile rynek obawia się, że rozbrojenia kolejnej bomby dojdzie podczas posiedzenia FED w dniach 28-29 października.

Reklama

- Wyprzedaż na rynkach długu nie szkodzi nadmiernie euro

- Funt odporny na słowa Haldane'a

Dzisiaj w kalendarzu uwagę może zwracać bostońska konferencja nt. nierówności szans gospodarczych w USA, w której udział wezmą członkowie FED: Eric Rosengren i sama Janet Yellen. Trudno jednak oczekiwać, że nawiążą oni do bieżącej sytuacji, chociaż warto byłoby skonfrontować wczorajsze słowa Bullarda (nawet jako miernik zmienności nastrojów w łonie FED).

Waga danych z USA w dzisiejszym kalendarzu jest mniejsza, niż zazwyczaj - o godz. 14:30 mamy publikację liczby podpisanych pozwoleń na budowy, oraz rozpoczętych budów we wrześniu, a o godz. 15:55 indeksu nastrojów konsumenckich Uniwersytetu Michigan na połowę października.

Wykres USD pokazuje, że słowa Bullarda przeszły w zasadzie "niezauważalnie". Członek FED wyraźnie pomógł za to giełdom, które na każde hasło o możliwości wydłużenia luźnej polityki zwyczajowo już reagują dość optymistycznie. Sygnały techniczne płynące z koszyka USD wydają się być jednak klarowne - po wczorajszym teście oporu 72,30-72,40 pkt. powinno nastąpić delikatne osuwanie, którego ostatecznym celem byłoby zejście poniżej minimum z tego tygodnia na 71,48 pkt. w ciągu najbliższych 2 tygodni.

Wyprzedaż na rynkach długu nie szkodzi nadmiernie euro

Wyprzedaż, która wyraźnie skumulowała się w ostatnich dniach na europejskich rynkach długu, to wyraźny sygnał, jak negatywne jest znów postrzeganie perspektyw dla strefy euro. Rynek dostrzegł słabość ECB, który nie daje jasnego sygnału, czy zamierza się bardziej angażować w niestandardowe działania - w powszechnym mniemaniu program ABS będzie niewystarczający i Draghi powinien zdecydować się za kilka miesięcy na klasyczne QE.

Na to nakładają się obawy związane z kombinacją dłuższej stagnacji gospodarczej i deflacji w kilku krajach strefy euro, wraca jak bumerang też temat Grecji (tutaj rynek obawia się, że manewr wcześniejszego wyjścia z programu pomocowego jest błędna, czysto polityczną próbą tamtejszych polityków, którzy mocno obawiają się negatywnych wyników przyszłorocznych wyborów parlamentarnych).

Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć, że zamieszanie na rynku długu nie przekłada się nazbyt negatywnie na pozycję euro względem innych walut. W przypadku EUR/USD wczoraj wieczorem ważyła głównie kwestia słów Bullarda, ale euro ma się dobrze także w relacjach EUR/JPY, czy EUR/GBP.

W przypadku EUR/USD widać, że wczorajsza świeca może imponować, a okolice 1,2740 wydają się być teraz solidnym wsparciem. Szanse na wyjście ponad okolice 1,2845, gdzie m.in. znajduje się 23,6 proc. zniesienie Fibo spadków z ostatnich miesięcy, nie są dzisiaj duże.

Funt odporny na słowa Haldane'a

Główny ekonomista Banku Anglii, Andrew Haldane dał dzisiaj do zrozumienia, że okres niskich stóp procentowych w Wielkiej Brytanii może się wydłużyć, gdyż lista potencjalnych zagrożeń dla gospodarki się wydłuża. To kwestia spowolnienia globalnego wzrostu, wzrostu ryzyk na rynkach finansowych, oraz na scenie politycznej, ale i też obawy związane z dalszym spadkiem tempa wynagrodzeń i wydajności, czyli elementu na który zwracają uwagę członkowie BOE.

Po rozczarowaniu niższą inflacją za wrzesień z ostatnich dni, to kolejny news sugerujący, że termin pierwszej podwyżki stóp w Wielkiej Brytanii oddala się w czasie. Pytanie jednak, na ile rynki tego już nie zdyskontowały. Warto zobaczyć na zachowanie się funta w różnych zestawieniach walutowych w ostatnich dniach.

Czysto technicznie GBP/USD wygląda coraz bardziej klarownie... do ruchu w górę. Pierwszy cel to okolice 1,6180, a wsparcie to okolice 1,6050 na bazie minimum z 10 września b.r.

Opracował:

Marek Rogalski - Główny analityk walutowy DM BOŚ

DM BOŚ S.A.
Dowiedz się więcej na temat: bomb
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »