Brytyjski bałagan

Dziś kolejny dzień głosowań w brytyjskim parlamencie w kwestii brexitu, jednak podobnie jak wcześniej wiadomo już, że nie przyniosą one niczego konkretnego. Na dwa miesiące przed planowaną datą opuszczenia Unii przez Wielką Brytanię wrażenie bałaganu jest większe niż kiedykolwiek.

Dziś kolejny dzień głosowań w brytyjskim parlamencie w kwestii brexitu, jednak podobnie jak wcześniej wiadomo już, że nie przyniosą one niczego konkretnego. Na dwa miesiące przed planowaną datą opuszczenia Unii przez Wielką Brytanię wrażenie bałaganu jest większe niż kiedykolwiek.

W brytyjskim bałaganie politycznym coraz trudniej się połapać, dlatego warto uporządkować fakty. W marcu 2017 roku w wyniku przeprowadzonego w 2016 roku referendum brytyjski rząd uruchomił Artykuł 50 unijnego traktatu, tym samym rozpoczynając 2 letni okres na ustalenie warunków opuszczenia wspólnoty przez Wielką Brytanię. Ten okres kończy się 29 marca. Brytyjski rząd podpisał porozumienie z Unią w ubiegłym roku, ale musi zostać ono przyjęte przez parlament, któremu szczególnie nie podoba się niejasny zapis w kwestii irlandzkiej granicy. Ta ma zostać otwarta na nieokreślony czas, ale w zamian Wielka Brytania ma pozostać przez cały ten okres w unii celnej. Porozumienie zostało już raz odrzucone przez parlament i premier Theresa May została zobligowana do przedstawienia "planu B", który właśnie ma być głosowany dziś.

Reklama

Problem jednak polega na tym, że "planu B" nie ma. May w ostatnich dniach przedstawiała różne niejasne koncepcje, co chwila zmieniając zdanie. Ostatnim pomysłem jest dołączenie do porozumienia poprawki, zakładającej, że rozwiązanie granicy "musi zostać zmienione". Miałoby to dać rządowi mandat do powrotu do negocjacji z UE. Jednak część partii rządzącej już odrzuciła ten pomysł, a Unia wysyła jasne sygnały, że o ponownym otwieraniu Puszki Pandory nie ma mowy. Kreatywnością popisują się też brytyjscy parlamentarzyści, który już zgłosili szereg poprawek do porozumienia. Głosowane będą jednak jedynie te, które dopuści przewodniczący izby. Co ciekawe, funt w ostatnim czasie bardzo istotnie zyskał w reakcji na zapewnienie przez premier May, iż nie dopuści do wyjścia z Unii bez porozumienia (czego wcześniej nie chciała wykluczyć). Niestety, nie wiemy w jaki sposób miałoby się to udać.

Poza kwestią brexitu rynki żyją relacjami na linii USA-Chiny. Już jutro w USA ma rozpocząć się kolejna runda negocjacji handlowych z udziałem wicepremiera Chin, jednak wszystko wskazuje, że rozpocznie się ona w grobowej atmosferze. Waszyngton właśnie postawił Huawei zarzuty omijania sankcji na Iran i kradzieży technologii amerykańskiej spółce T-Mobile US, toczy się także sprawa ekstradycji córki założyciela chińskiej firmy z Kanady i choć Biały Dom zapewnia, że jest to całkowicie osobny wątek jest absolutnie jasne, że stanowi to element rozgrywki pomiędzy mocarstwami i nie rokuje najlepiej w kwestii współpracy gospodarczej. Dziś w kalendarzu najważniejszą pozycją jest indeks Conference Board mierzący nastroje gospodarstw domowych, który odnotował w ubiegłym miesiącu spory spadek. Dane poznamy o godzinie 16:00. Tymczasem o 9:00 euro kosztuje 4,2957 złotego, dolar 3,7569 złotego, frank 3,7867 złotego, zaś funt 4,9387 złotego.

Przemysław Kwiecień

x-Trade Brokers DM SA
Dowiedz się więcej na temat: waluty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »