Czarne chmury nadciągają teraz z Azji

Sytuacja na chińskiej giełdzie robi się coraz bardziej nerwowa. Analitycy uważnie śledzą indeksy giełdowe w Szanghaju i radzą zachowanie spokoju. Zdaniem analityków sytuacja na chińskich parkietach jest zła.

Analityk Biura Maklerskiego TMB, Błażej Kiermasz uważa, że sytuacja w Chinach nie jest krytyczna, ale warto ją obserwować.

Ekspert przypomina, że Indeks Shanghai Composite od szczytu spadł o około 30 procent, a to oznacza, że wkroczył w bessę. Indeks giełdy w Shenzhen jest niższy około 40 procent w porównaniu do szczytowych notowań. Analityk szacuje, że spadki na tych dwóch chińskich giełdach odpowiadają PBK Wielkiej Brytanii w 2014 roku.

Zdaniem rozmówcy IAR, inwestorzy nad Wisłą, przynajmniej na razie, mogą spać spokojnie. Sytuacja w Chinach nie powinna mieć znaczenia dla warszawskiego parkietu. Błażej Kiermasz nie wykluczył jednak, że w przyszłości, kiepskie nastroje na chińskich giełdach mogą przełożyć się na inne rynki.

Reklama

Zdaniem ekspertów, sytuacja w Chinach nie budzi takiego zainteresowania europejskich inwestorów, ponieważ ich oczy zwrócone są w kierunku Grecji. Przez ostatnie 12 miesięcy, do połowy czerwca indeks Shanghai Composite urósł o ponad 160 procent.

Analityk ING TFI Paweł Cymcyk uważa, że spadki na chińskiej giełdzie mogą przełożyć się na światową gospodarkę. Ich dynamika przypomina spadki na amerykańskiej giełdzie z 1929 roku rozpoczęły one wielki kryzys.

Rozmówca IAR zwraca uwagę, że w ciągu 86 lat, które minęły od tamtego czasu podejście inwestorów nie zmieniło się. Zdaniem eksperta, sytuacja w Szanghaju może mieć wpływ na inne rynki, jeżeli okaże się, że zagraniczni inwestorzy zaangażowali tam duże pieniądze. Paweł Cymcyk dodaje, że na razie oczy zwrócone są na problemy Grecji.

Analityk powiedział IAR, że wcześniejsze wzrosty miały ekonomiczne uzasadnienie. Chińscy inwestorzy, którzy zarabiali na nieruchomościach zaangażowali swoje pieniądze w giełdę. Przybyło także nowych inwestorów. Paweł Cymcyk dodaje, że w niektórych tygodniach w Chinach przybywało po 4 miliony rachunków maklerskich.

Według eksperta, jedną z przyczyn wzrostów na chińskiej giełdzie była też psychologia. Rosnące indeksy przyciągały coraz więcej pieniędzy zwykłych Chińczyków.

Paweł Cymcyk wyjaśnia, że tamtejsza administracja zablokowała handel niektórymi spółkami, co w długim terminie może zniechęcić inwestorów do szanghajskiego parkietu.

IAR/PAP
Dowiedz się więcej na temat: rynki wschodzące | Chiny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »