Dolar traci po inauguracji Trumpa

Ostatni tydzień stycznia rynki finansowe zaczynają w nowej rzeczywistości, w rzeczywistości prezydenta Donalda Trumpa. Pomimo przetaczających się przez USA protestów, jego inauguracja nie była trzęsieniem ziemi. Dla inwestorów ważniejsze będzie to, co nastąpi wkrótce.

Ostatni tydzień stycznia rynki finansowe zaczynają w nowej rzeczywistości, w rzeczywistości prezydenta Donalda Trumpa. Pomimo przetaczających się przez USA protestów, jego inauguracja nie była trzęsieniem ziemi. Dla inwestorów ważniejsze będzie to, co nastąpi wkrótce.

Podobnie jak w przypadku pierwszej w tym roku konferencji Trumpa, również mowa inauguracyjna okazała się pretekstem do realizacji zysków na wcześniejszym umocnieniu dolara. Ani w przypadku konferencji, ani mowy inauguracyjnej Trump nie powiedział niczego istotnego w kwestii polityki gospodarczej, może poza kilkoma odniesieniami do swoich protekcjonistycznych tendencji. W sumie nie powinno to dziwić. Donald Trump to showman, który został wybrany na prezydenta nie dlatego, że przedstawił fascynujący program gospodarczy, a na fali populistycznych haseł, często nie tworzących spójnej całości lub wręcz wprost sprzecznych. Trudno zatem oczekiwać, aby teraz miał nagle zmienić się w poukładanego technokratę, który punkt po punkcie przedstawi wszystkie założenia w kwestii polityki podatkowej, budżetowej, handlowej itd. Dlatego do przemówień Trumpa nie należy przykładać przesadnie dużej wagi, ewentualnie trzeba próbować wysondować, które elementy jego haseł mogą stać się rzeczywistością. A to z kolei w dużej mierze zależeć będzie od zakulisowych rozmów pomiędzy ekipą nowego prezydenta, a kluczowymi postaciami w republikańskim Kongresie. Dlatego na ten moment znacznie ciekawsze wypowiedzi mogą płynąć z otoczenia Trumpa, niż od niego samego.

Reklama

Realizację zysków na dolarze należy traktować jak upuszczenie powietrza z bardzo napompowanego balonu oczekiwań na stymulację amerykańskiej gospodarki. Na froncie danych z USA nic się nie zmieniło, pozostają one bardzo dobre. Każdy z potencjalnie pro-dolarowych elementów polityki nowej administracji pozostaje także na stole, a niektóre z nich (jak np. podatek graniczny) mogą mieć ogromny wpływ na kurs dolara. Dlatego nie jest powiedziane, że obecny spadek kursu USDPLN w kierunku 4,00 nie jest przejściowy.

Na rynku złotego jest dość spokojnie, co najlepiej obrazuje stabilizacja kursu EURPLN w okolicach 4,37. Grudniowe dane potwierdziły hipotezę, że dołek w koniunkturze mogliśmy obserwować na przełomie trzeciego i czwartego kwartału. Kalendarz dla lokalnego rynku na ten tydzień zapowiada się spokojnie - publikacja stopy bezrobocia, czy też protokołu z posiedzenia RPP nie powinny mieć istotnego wpływu na rynek. O 9:10 dolar kosztuje 4,0657 złotego, euro 4,3696 złotego, funt 5,0630 złotego, zaś frank 4,0722 złotego.

Przemysław Kwiecień CFA

główny ekonomista

Wszelkie decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie powyższych informacji lub analiz podejmowane są wyłącznie na własne ryzyko. Powyższa informacja nie stanowi rekomendacji indywidualnej, a jakiekolwiek przedstawione w niej dane i analizy nie odnoszą się do indywidualnych celów inwestycyjnych, potrzeb ani indywidualnej sytuacji finansowej osób, którym zostały przedstawione.

x-Trade Brokers DM SA
Dowiedz się więcej na temat: waluty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »