Dziś pewne jest tylko to, że mamy wtorek

Wczoraj rynkowe lęki znikąd wskoczyły na wyższy poziom, a inwestorzy nie są wstanie przyjąć trwałego stanowiska w ocenie kondycji globalnej gospodarki. Panika przychodzi łatwiej niż euforia, w efekcie wyprzedaż na giełdach przyniosła za sobą przecenę innych ryzykownych aktywów i ucieczkę do bezpiecznych przystani. Przy kolejnym dniu z pustym kalendarzem szansa na "wtorek odwrotu" wygląda blado.

Wczoraj rynkowe lęki znikąd wskoczyły na wyższy poziom, a inwestorzy nie są wstanie przyjąć trwałego stanowiska w ocenie kondycji globalnej gospodarki. Panika przychodzi łatwiej niż euforia, w efekcie wyprzedaż na giełdach przyniosła za sobą przecenę innych ryzykownych aktywów i ucieczkę do bezpiecznych przystani. Przy kolejnym dniu z pustym kalendarzem szansa na "wtorek odwrotu" wygląda blado.

Rentowności 10-letnich obligacji skarbowych Japonii pierwszy raz w historii znalazły się poniżej zera (-8 pb); niemieckie odpowiednio schodzą poniżej 0,2 proc., a w USA pod 1,70 proc. dochodowość jest najniżej od roku. Na rynku walutowym dominują ucieczka do bezpiecznych JPY, EUR i CHF, ale głównie zyskuje jen, gdyż punktem zapalnym wczorajszej kapitulacji jest Europa i jej sektor bankowy. Obawy o globalny wzrost o gospodarczy nie dotyczą już tylko rynków wschodzących, ale coraz mocniej zahaczają o rynki rozwinięte przy malejącej wierze w ratunkową siłę banków centralnych. Powraca nawet temat Grexitu, co ściąga indeks ateńskiej giełdy do poziomów z 1990 r. Brutalność awersji do ryzyka nie oszczędza złotego, który w ciągu doby stracił 7 groszy do euro.

Reklama

W ostatnich tygodniach to nie pierwszy taki ponury poniedziałek, po który następuje tzw. "Turnaround Tuesday", choć przy braku możliwości skupienia uwagi na istotnych danych makro, o odreagowanie może być trudno. Już opublikowane dane o produkcji przemysłowej z Niemiec na pewno nie pomogą w pokrzepieniu inwestorów, gdyż grudniowy spadek o 1,2 proc. m/m wyraźnie rozmija się oczekiwanym wzrostem o 0,5 proc. Z drugiej jednak strony humory rynkowego sentymentu potrafią być tak nieprzewidywalne, że odreagowanie może nastąpić. I prawdopodobnie jest to jedyny (choć mało przekonywujący) argument za tym, by nie popadać całkowicie w panikę.

Przed nami ubogi w wydarzenia dzień, gdzie większość impulsów powinna być generowana przez rynek akcji. Dane o bilansie handlowym z Wielkiej Brytanii są drugorzędną publikacją i jeśli już to większe szanse mają na osłabienie GBP, który i tak już słabo radzi sobie z piętnem ryzyka Brexitu. Ostatnie sondaże wskazały na prowadzenie zwolenników wyjścia Wielkiej Brytanii z UE przewagą 9 pkt proc. Ponieważ coraz bardziej prawdopodobnym terminem referendum jest czerwiec, brytyjskie przedsiębiorstwa coraz intensywniej zabezpieczają się przed ryzykiem kursowym, osłabiając funta.

Wieczorem stery może przejąć rynek towarowy, gdyż Departament Energii USA poda roczną prognozę średniej ceny ropy, a Departament Rolnictwa prognozy produkcji kukurydzy i soi. Reszta rynku czeka na jutrzejsze wystąpienie prezes Fed Janet Yellen w Kongresie.

Konrad Białas

TMS Brokers SA
Dowiedz się więcej na temat: waluty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »