Dziś w programie PMI dla amerykańskich usług

Eurodolar pozycjonuje się dziś rano w rejonie 1,0890. Nie ma tu jakiejś szczególnej zmiany sytuacji w porównaniu z dniem wczorajszym. Z jednej strony dolar nie ma tyle siły, by się znacząco wzmocnić (i doprowadzić do zejścia poniżej rejonu 1,0850-60), ale z drugiej - nie widać również rozwoju korekty na rzecz euro. To bowiem wymagałoby przyzwoitego wyjścia ponad 1,09.

Eurodolar pozycjonuje się dziś rano w rejonie 1,0890. Nie ma tu jakiejś szczególnej zmiany sytuacji w porównaniu z dniem wczorajszym. Z jednej strony dolar nie ma tyle siły, by się znacząco wzmocnić (i doprowadzić do zejścia poniżej rejonu 1,0850-60), ale z drugiej - nie widać również rozwoju korekty na rzecz euro. To bowiem wymagałoby przyzwoitego wyjścia ponad 1,09.

Mario Draghi sugerował wczoraj, że będzie trzeba kiedyś zacieśnić politykę monetarną w Strefie Euro, bo stałe utrzymywanie ultra-niskich stóp jest rzeczą potencjalnie ryzykowną - ale nie była to żadna precyzyjna deklaracja. Ot, luźne i w zasadzie dość oczywiste rozważania. Co do Dennisa Lockharta z Fed, to nie mówił (na konferencji Opportunity Finance Network) on nic o oprocentowaniu, ale o zupełnie innych sprawach, jak np. lokalne instytucje finansowe.

Dziś o 8:00 poznamy indeks zaufania niemieckich gospodarstw domowych GfK, a także ceny importu w Niemczech za wrzesień. O 15:45 w programie jest amerykański indeks PMI dla usług, wstępny wynik październikowy. Prognozuje się lekki wzrost z 52,3 pkt do 52,5 pkt. Przypomnijmy, że w poniedziałek arcy-pozytywnie zaskoczył PMI dla przemysłu (wzrost z 52,2 pkt nie do 52,4 pkt, na co liczono, ale aż do 53,5 pkt).

Reklama

O 16:00 poznamy wrześniowe dane z USA o sprzedaży nowych domów, zakłada się 600 tys. transakcji. Co do obecnej kondycji rynków innych niż eurodolar, to np. Nikkei 225 spada, podobnie Hang Seng i Shanghai Composite. Ropa WTI stoi po 49,3 dolara za baryłkę, czyli wróciła poniżej symbolicznej granicy 50 dolarów.

Polski orzeł

Na EUR/PLN wczoraj momentami notowano 4,3015, ale dziś mamy już 4,3140. Na USD/PLN otarliśmy się właściwie o 3,95 - ale już jesteśmy 1,2 grosza wyżej. Potencjał umocnienia złotego jest mocno ograniczony, a kierunek, w którym powoli idzie Fed - raczej niekorzystny dla nas. Z drugiej strony, kierunek ten w dużej mierze jest już wyceniony, tak więc prawdziwy skok nastąpi zapewne dopiero wtedy, gdy Fed naprawdę podwyższy w grudniu stopy, a i wtedy może być to skok po prostu chwilowe. Inną rzeczą jest pytanie o to, co będzie dalej. Charles Evans z Fed twierdził ostatnio, że do końca 2017 roku mogą nastapić trzy podwyżki - to rzeczywiście wypychałoby kapitał z rynków wschodzących. Na razie jednak, patrząc na tegoroczne zachowanie Rezerwy, obstawiamy góra dwa ruchy. Czyżby grudzień po raz drugi (2016) i następnie po raz trzeci?

Na GBP/PLN jest nieco mniej niż 4,82 - tutaj złoty odrobił część strat, jako że parę dni temu było nawet 4,86 z kawałkiem; ale też i funt odrobił swój ubytek, bo notowano i 4,80 w niektórych wczorajszych momentach. Trochę mógł pomóc Mark Carney, szef BoE, który sugerował w wypowiedzi publicznej, że stymulacja monetarna też ma swoje granice.

Tomasz Witczak

FMCM
Dowiedz się więcej na temat: waluty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »