Fischer zmienił układ przed Jackson Hole

Zdaniem wiceprezesa FED, Stanley'a Fischera podwyżka stóp procentowych w tym roku cały czas pozostaje możliwa, gdyż gospodarka zbliża się do celu banku centralnego. Jego zdaniem dynamika PKB może przyspieszyć w kolejnych kwartałach dzięki inwestycjom. Zaznaczył jednak, że obecnie wzrost jest mierny, a rozczarowaniem jest też spadek wydajności pracy. Japonia:

Zdaniem wiceprezesa FED, Stanley'a Fischera podwyżka stóp procentowych w tym roku cały czas pozostaje możliwa, gdyż gospodarka zbliża się do celu banku centralnego. Jego zdaniem dynamika PKB może przyspieszyć w kolejnych kwartałach dzięki inwestycjom. Zaznaczył jednak, że obecnie wzrost jest mierny, a rozczarowaniem jest też spadek wydajności pracy.
Japonia:

Kluczowe informacje z rynków:

USA:

W wywiadzie dla gazety Sankei szef Banku Japonii przyznał, że istnieje przestrzeń do dalszych obniżek stóp procentowych. Nie wykluczył przy tym decyzji nt. zwiększenia luzowania już na wrześniowym posiedzeniu. Dodał, że BOJ byłby skłonny zwiększyć skalę programu QQE. Jego zdaniem rośnie niepewność, co do prawdopodobieństwa realizacji celu inflacyjnego w roku fiskalnym 2017, chociaż to nadal jest bazowy scenariusz.

Chiny: Ludowy Bank Chin ustalił średni kurs juana na poziomie 6,6652 wobec 6,6211 w piątek.

Reklama

Naszym zdaniem: Stanley Fischer to numer dwa w FED, stąd też jego słowa są zwyczajowo śledzone z większą uwagą, niż pozostałych przedstawicieli tego gremium. Wymowa jego niedzielnej wypowiedzi w Aspen w Colorado bardziej przypominała to, co w ubiegłym tygodniu usłyszeliśmy ze strony Williama Dudley'a, który jest stałym członkiem FOMC, gdyż szefuje nowojorskiemu oddziałowi FED. Jesteśmy blisko celów banku centralnego, stąd też mamy legitymizację do podwyżki stóp w tym roku - nie było mowy o wrześniu, ale już szanse na taki ruch w grudniu wyraźnie rosną.

Warto jednak zwrócić uwagę na to, że Fischer narzeka na mierny wzrost gospodarczy, który ma miejsce teraz i spadek wydajności pracy - także FED raczej będzie mocno polegał na danych makro w najbliższych miesiącach w kontekście ewentualnego zacieśnienia w końcu roku.

Na kilka dni przed wystąpieniem Janet Yellen w Jackson Hole (planowane jest na piątek po południu), słowa Fischera mocno namieszały w oczekiwaniach rynku.

W efekcie wydaje się, że szefowej FED trudno będzie zignorować opinie swoich kolegów z zarządu FED (Dudley'a i Fischer'a) i nie wykluczone, że z jej ust również padną słowa o tym, że "jesteśmy blisko celów", co uzasadniałoby zacieśnienie polityki jeszcze w tym roku. Niemniej wciąż wiele będzie zależeć od przyszłych danych makro. Wątpliwe jest też to, aby FED zdecydował się podnieść stopy przed wyborami prezydenckimi na początku listopada.

Perspektywa kontynuacji spadków amerykańskiej waluty zaczyna się na jakiś czas oddalać - niewykluczone, że powrócą one dopiero w sytuacji publikacji słabszych danych makro z USA na początku września. Na wykresie koszyka BOSSA USD widać, że obrona wsparcia, jakim jest linia trendu wzrostowego oparta o minima z maja i czerwca b.r. (obecnie przy 79,30 pkt.), okazała się skuteczna. To teoretycznie daje przestrzeń do odreagowania w okolice 80,0 pkt.

Najbardziej namacalnym przykładem jak wypowiedzi przedstawicieli banków centralnych mogą wpływać na zachowanie się kursów walut, jest dzisiaj USD/JPY. W grupie G-10 dolar najbardziej zyskuje właśnie w tej relacji, co jest prostym przełożeniem słów wspomnianego już Stanley'a Fischer'a z FED, a także Haruhiko Kurody z Banku Japonii. Pytanie na ile wypowiedź szefa BOJ była podyktowana sytuacją na rynku JPY, która prędzej czy później wymusiłaby ostrą dyskusję nt. konieczności fizycznej interwencji, ale tymi słowami Kuroda dał mocny pretekst do wzrostu spekulacji, co do wrześniowego posunięcia BOJ. Efekt? Prawdopodobieństwo wyraźnego złamania okolic 100,00 jenów za dolara zdaje się na jakiś czas oddalać, chociaż według analizy technicznej dopiero złamanie oporu przy 103,38, wyraźnie zmniejsza takie ryzyko.

Wykres tygodniowy USD/JPY

Jedyną walutą, która nie zyskuje dzisiaj w relacji z dolarem, jest brytyjski funt. To jednak zdaje się być bardziej wynik technicznego odreagowania po tym, jak w piątek po południu doszło do wymazania wcześniejszych wzrostów tej waluty wywołanych m.in. publikacjami makro, które mogłyby zmniejszyć presję na rychłe, kolejne poluzowanie polityki przez Bank Anglii. Przyczyną stały się informacje, jakoby już w kwietniu 2017 r. rząd premier May był gotów uruchomić oficjalną procedurę Brexitu, a więc formalnych negocjacji warunków opuszczenia Unii Europejskiej. Pytanie jednak, czy dla rynku jest to aż tak duże zaskoczenie? Sam proces "wychodzenia" z Unii może potrwać około 2 lat. Kluczowe będzie to na jakich warunkach będzie odbywać się dalsza współpraca z UE - najważniejsze jest utrzymanie dostępu do wspólnego rynku, a także znaczenia londyńskiego City.

Na wykresie GBP/USD widać, że w krótkim okresie kluczowy będzie powrót ponad poziom oporu przy 1,3119. Potencjalne trudności będą sygnałem, że potencjalna formacja podwójnego dna na dziennym układzie zaczyna się jednak łamać. Biorąc pod uwagę malejące szanse na większe osłabienie USD przed piątkowym Jackson Hole, większe prawdopodobieństwo można jednak przypisać zejściu poniżej 1,30 w kolejnych dniach.

Sporządził:Marek Rogalski - główny analityk walutowy DM BOŚ

DM BOŚ S.A.
Dowiedz się więcej na temat: dynamika PKB
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »