Frank w kompletnym potrzasku

Frank szwajcarski od kilku ostatnich sesji należy do najgorzej zachowujących się walut na świecie. W zasadzie ciężko wytłumaczyć ten ruch, choć pojawiają się głosy, że deprecjacja franka była po prostu bombą z opóźnionym zapalnikiem. Oprócz tego dolar dostał kolejną szansę od rynków w postaci zmian w polityce oraz potencjalnym lepszym danym z gospodarki.

Frank szwajcarski od kilku ostatnich sesji należy do najgorzej zachowujących się walut na świecie. W zasadzie ciężko wytłumaczyć ten ruch, choć pojawiają się głosy, że deprecjacja franka była po prostu bombą z opóźnionym zapalnikiem. Oprócz tego dolar dostał kolejną szansę od rynków w postaci zmian w polityce oraz potencjalnym lepszym danym z gospodarki.

Ostatnia deprecjacja franka była mocno zastanawiająca. W zasadzie możemy mówić o czwartym z rzędu silnym ruchu przeciwko szwajcarskiemu frankowi, w szczególności w stosunku do europejskiej waluty. Na rynku już od dłuższego czasu widać silną aprecjację euro, która jest wynikiem bardzo dobrych danych gospodarczych ze strefy wspólnej waluty. Sytuacja wygląda na tyle dobrze, że rynek zaczął spekulować na temat potencjalnych zmian w polityce monetarnej. Na przeszkodzie wciąż stoi dosyć niska, stłumiona inflacja oraz brak chęci do działań ze strony banku centralnego. Europejski bank Centralny wskazywał kilkukrotnie, że nie ma jeszcze silnych oznak tego, że ceny powróciły do wyraźnego trendu wzrostowego. Niemniej, sytuacja ta prawdopodobnie już ulega zmianie i pewnych zmian można spodziewać się w najbliższych miesiącach, co powoduje, że euro po 2 letnim śnie powraca do liderów rynku.

Reklama

Zupełnie inaczej może być w przypadku franka szwajcarskiego. Po wydarzeniach ze stycznia 2015 roku frank nieco stracił, ale w perspektywie ostatnich kilkunastu lat w dalszym ciągu był niewiarygodnie mocny w stosunku do euro, czy innych walut. W tym momencie możemy mówić o ok. 70% zredukowaniu deprecjacji z "czarnego czwartku" i już w tym momencie spekuluje się, że kurs EURCHF może powrócić do poziomu 1,20, czyli wcześniejszego poziomu obrony SNB. Na rynku mówi się, że deprecjacja może wynikać z większej aktywności Szwajcarskiego Banku Narodowego na rynku walutowym, co miałoby być potwierdzeniem ostatnich słów szefa banku, Thomasa Jordana, który wskazywał na zbyt mocną walutę. Z drugiej strony jest to prawdopodobnie efekt zwiększającej się dywergencji pomiędzy politykami monetarnymi. Podczas, gdy EBC będzie kierował się ku normalizacji, to SNB nie zamierza się na razie ruszać z miejsca.

Dolar dostaje szansę na przynajmniej minimalną redukcję ostatniej słabości. Republikanie rezygnują z BAT, czyli kontrowersyjnego pomysłu wprowadzenia podatku granicznego. Z jednej strony przyniósłby on dodatkowe wpływu do budżetu, ale jego działanie w długim terminie mogłoby przynieść osłabienie potencjału gospodarczego. Dodatkowo dzisiaj poznamy dane o wzroście gospodarczym za II kwartał. Rynek wskazuje na wyraźne odbicie w porównaniu do słabego pierwszego kwartału.

Ostatnia deprecjacja franka to świetne informacje dla polskich kredytobiorców. Po godzinie 09:30 za euro płaciliśmy 4,2650 zł, za dolara: 3,6366 zł, za franka: 3,8116 zł, za funta: 4,7774 zł.

Michał Stajniak

analityk rynków finansowych

Wszelkie decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie powyższych informacji lub analiz podejmowane są wyłącznie na własne ryzyko. Powyższa informacja nie stanowi rekomendacji indywidualnej, a jakiekolwiek przedstawione w niej dane i analizy nie odnoszą się do indywidualnych celów inwestycyjnych, potrzeb ani indywidualnej sytuacji finansowej osób, którym zostały przedstawione.

x-Trade Brokers DM SA
Dowiedz się więcej na temat: waluty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »