J-23 na głównej

Jeden i dwadzieścia trzy - rzeczywiście, taki kurs widzimy o poranku na eurodolarze, choć oczywiście waha się on trochę, jak to zwykle na rynku walutowym. Dolar nieco stracił po uprzedniej aprecjacji, aczkolwiek nadal jest możliwe, że potwierdzi się długoterminowa linia spadkowa, prowadzona od poziomu 1,60, notowanego (w przybliżeniu, w przybliżeniu...) jako szczyt z roku 2008.

Jeden i dwadzieścia trzy - rzeczywiście, taki kurs widzimy o poranku na eurodolarze, choć oczywiście waha się on trochę, jak to zwykle na rynku walutowym. Dolar nieco stracił po uprzedniej aprecjacji, aczkolwiek nadal jest możliwe, że potwierdzi się długoterminowa linia spadkowa, prowadzona od poziomu 1,60, notowanego (w przybliżeniu, w przybliżeniu...) jako szczyt z roku 2008.

W każdym razie taki scenariusz ładnie wpisywałby się w rozważania techniczne i dawał pewien sensowny ogląd sytuacji na przyszłe miesiące. Problem w tym, że obie strony - dolarowa (Fed) i eurowa (EBC) - ciągną w stronę zacieśniania polityki monetarnej, nawet jeśli każda ma u siebie co jakiś czas głosy hamujące ten front.

Dziś o 9:00 poznamy dynamikę produkcji przemysłowej na Węgrzech, zaś o 10:30 dane o inflacji CPI, PPI i RPI w Wielkiej Brytanii. O 14:00 wypowie się Loretta Mester z Fed, o 22:40 American Petroleum Institute oceni tygodniową zmianę zapasów paliw. Ropa WTI stoi teraz po 59,6 dolara za baryłkę, a jeszcze na początku lutego i pod koniec stycznia zdarzały się kursy powyżej 66 dolarów. W pewnym sensie jest testowany trend wzrostowy, z linią prowadzoną po minimach z czerwca i października (gdyby prowadzić ją przez formalne dołki z końca sierpnia, to moglibyśmy rzec, iż zostało do niej jeszcze trochę miejsca). W każdym razie w tymże czerwcu mieliśmy ok. 42 dolary, więc różnica jest znacząca.

Reklama

USD/PLN jest na 3,3860. Jeśli na eurodolarze wygra linia spadkowa, trwająca dekadę, to na dolar-złotym przyjdzie czas osłabienia PLN w wyraźny sposób, choć niekoniecznie musi to oznaczać silne wybicie, potwierdzające linię po minimach z 2011 i 2014 roku. Jej siła, o ile faktycznie istniała, już zmalała. Co do krótkiego terminu, to akurat teraz obserwujemy zysk złotego, raczej korekcyjny, niźli przełomowy.

Na obu parach - tj. na dolar-złotym i euro-złotym - można postrzegać sytuację jako test krótkoterminowej tendencji wzrostowej. Na przykład do euro tracimy od 29 - 30 stycznia, kiedy to kreślono dołki przy 4,13. Teraz mamy 4,1675 i jest to lokalne wsparcie, do którego zeszliśmy po bytności blisko 3 grosze wyżej.

O 14:00 poznamy bilans płatniczy Polski, jeśli mowa o danych makro. Ciekawsza będzie środa, czyli dzień jutrzejszy, gdy ujrzymy dynamikę PKB za IV kw. 2017. Prognozy to +1,2 proc. k/k oraz +5,2 proc. r/r.

Tomasz Witczak

FMCM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »