Kłopoty Turcji przełożą się na rynki wschodzące

Pogłębiające się kłopoty Turcji zaszkodzą apetytom na ryzyko, zmuszając inwestorów do kierowania się w krótkim terminie w stronę bezpieczniejszych aktywów. Wraz z uspokajaniem się sytuacji mogą jednak pojawić się okazje dla akcji, obligacji i walut wybranych krajów wschodzących - oceniają analitycy.

Rynki wschodzące ponownie znalazły się na czołówkach światowych mediów: Turcja jest w dużych kłopotach, a konsekwencje tego rozlewają się na inne kraje z regionu.

Prezydent USA Donald Trump poinformował na Twitterze o nałożeniu nowych sankcji na Turcję w postaci dwukrotnego podwyższenia ceł na stal (50 proc.) i aluminium (20 proc.). Wywołało to masową wyprzedaż tureckiej liry, spotęgowaną następnie przez prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana, który wezwał obywateli do wymiany dewiz na lokalną walutę, dodając, że kraj doświadcza "sztucznej" niestabilności finansowej.

Reklama

Rynków nie uspokoiło wystąpienie ministra finansów Turcji B. Albayraka (zięć Erdogana), który ocenił, że niezależność banku centralnego jest "kluczowa" dla tureckiej gospodarki. Dodał on, że w ramach nowego modelu gospodarczego, szybko zostaną podjęte działania w celu zbicia inflacji i odwrócenia nierównowag makroekonomicznych.

Rentowność 10-letnich obligacji Turcji wzrosła na najwyższy w historii poziom 22,11 proc., o 237 pb.

Kurs USD/TRY wzrósł w piątek po południu do 6,8703, co dawała dzienną zmianę niemal o 24 proc. Później część tego wzrostu została zniwelowana, pod wieczór polskiego czasu kurs USD/TRY zyskiwał około 17 proc.

Kryzys walutowy w Turcji wywołał skokowy wzrost awersji do ryzyka na światowych giełdach, szczególnie w Europie, co osłabiło wspólną walutę oraz umocniło obligacje rynków bazowych.

Część zarządzających obawia się, że Turcja spowoduje odpływy z innych rynków wschodzących, a także pchnie kurs dolara jeszcze wyżej.

Dodatkowo problemów nie brakuje też u innych. China jest w potrzasku wywołanym wojną handlową z USA, a rosyjski rubel traci mocno na wartości z powodu obaw o wprowadzenie ostrzejszych sankcji na tamtejszą gospodarkę.

Inwestorzy giełdowi martwią się też, że problemy tureckiej waluty będą miały negatywny wpływ na systemy bankowe sąsiednich krajów.

W piątek europejskie banki spadły po pojawieniu się informacji, że Europejski Bank Centralny badał ich ekspozycję w Turcji. Hiszpański BBVA spadł o 5,2 proc., francuski BNP Paribas zniżkował o 3 proc., a włoski UniCredit SpA o 4,7 proc.

"Zapewne zobaczymy spadek zysków w bankach, które są narażone na tureckie problemy" - ocenia Jordan Rochester, strateg walutowy z Nomura International.

"Jak dotychczas, wyprzedaż nie jest powszechna, ponieważ fundamenty się nie zmieniły. Jednak europejskie banki są bardzo zaangażowane w Turcji, więc sytuacja jest dynamiczna" - dodali specjaliści z londyńskiego Manulife.

Podczas kryzysu walutowego w strefie euro w latach 2010-2015 obawy o kondycję Grecji powodowały gwałtowne ruchy na globalnych rynkach. Ograniczona deprecjacja greckiej waluty w 2015 roku również mocno uderzyła w giełdy.

W piątek, w ślad za taniejącą lirą, traciły na wartości inne waluty krajów rozwijających się. Węgierski forint stracił 1,7 proc., południowoafrykański rand zniżkował o 2,6 proc., a rosyjski rubel kontynuował wyprzedaż z poprzednich dni, stracił 1,5 proc. i jest najtańszy od dwóch lat.

Charlie Robertson, główny ekonomista z Renaissance Capital, ocenia, że w dłuższym terminie wpływ kłopotów Turcji na giełdy może być ograniczony, ponieważ Turcja ma niewielki udział w indeksie MSCI Emerging Markets, więc inwestorzy opuszczający ten kraj nie będą zmuszeni do wyprzedawania aktywów w innych rynkach wschodzących.

"Efekt zarażenia innych walut rynków wschodzących może być zauważalny, ale nie spowoduje on kryzysu w innych krajach. Turcja jest wyjątkowym przypadkiem" - dodał Per Hammarlund, główny strateg rynków wschodzących szwedzkiego banku SEB.

Jego zdaniem, najlepsze co Turcja może teraz zrobić, to zwrócić się o pomoc do Międzynarodowego Funduszu Walutowego i przygotować wiarygodny plan stabilizacyjny.

Bezpośredni wpływ osłabienia tureckiej waluty na globalną gospodarkę będzie relatywnie niewielki. Carsten Hesse, ekonomista niemieckiego banku Berenberg, spodziewa się, że nawet 20 proc. spadek eksportu z Europy do Turcji wywołałby spadek PKB strefy euro o zaledwie 0,1 punktu proc.

PRZECENA NA RYNKACH WSCHODZĄCYCH OKAZJĄ?

Rynki wschodzące, które już teraz silnie odczuwają efekty umacniającego się dolara, rosnących stóp procentowych, czy napięć handlowych na świecie, w dalszym ciągu będą pozostawać pod presją. Istnieje bowiem obawa, że ucieczka od tureckich aktywów pociągnie za sobą pogorszenie kondycji grupy najsłabszych spośród rynków rozwijających się.

"Mamy do czynienia z wieloma negatywnymi sygnałami. Mamy wojny handlowe, gospodarka Chin spowalnia, do tego dochodzi Turcja. To wszystko źle wróży rynkom wschodzącym jako klasie aktywów" - powiedział William Jackson, główny ekonomista rynków wschodzących z Capital Economics.

Marc Chandler, szef strategii dłużnych w Brown Brohers Harriman, ocenia, że inwestorzy będą teraz patrzeć, jak na słabość tureckiej waluty i sytuację na globalnych rynkach zareagują w poniedziałek rynki azjatyckie. Jego zdaniem, presja na rynki wschodzące pozostanie silna.

Richard Barley z "Wall Street Journal" zwraca uwagę, że Turcja od dłuższego czasu była krajem, który tylko czekał na wybuch kryzysu. Wśród rynków wschodzących są też inne kraje, których podobne problemy mogą wkrótce dotknąć.

Kraje te borykają się z ogromnym deficytem obrotów bieżących, są wysoce wrażliwe na krótkoterminowe przepływy finansowe, a przy tym stoją w obliczu rosnącej inflacji i przegrzewającej się gospodarki. Dodatkowo nie chcą one bądź też nie mogą skorzystać ze standardowego narzędzia polityki monetarnej, jakim są podwyżki stóp procentowych.

Jednocześnie jednak część analityków i zarządzających jest zdania, że kłopoty Turcji można rozpatrywać osobno i wcale nie muszą one rozlać się na inne rynki wschodzące. Gdyby nawet do tego doszło w krótkim terminie, to można to potraktować jako okazję inwestycyjną, gdyż powoli ten region świata zaczął powracać do łask globalnych graczy.

"Kłopoty mogą być ograniczone tylko do Turcji, ponieważ nie ma innych krajów wschodzących, które miały aż tak toksyczną sytuację" - ocenia Paul McNamara, zarządzający funduszami GAM UK Ltd.

W podobnym tonie wypowiada się Christian Diclementi, zarządzający z AllianceBernstein.

"Bezpośrednie ryzyko zarażenia innych krajów wschodzących jest niskie, gdyż żaden z nich nie ma takiego samego negatywnego miksu polityk w tym momencie. Jednak widzieliśmy w przeszłości, w tego typu przypadkach, że dziecko często jest wylewane z kąpielą" - powiedział Diclementi.

"Turcja jest obecnie epicentrum problemu. Jeśli doprowadzi to do ogólnej przeceny aktywów rynków wschodzących, które w średnim terminie oceniamy jako atrakcyjne, będziemy patrzeć na to jako na okazję inwestycyjną" - dodał.

Podczas gdy turecka lira straciła ponad 20 proc. wartości w ciągu ostatniego miesiąca, dużo lepiej radziły sobie inne waluty rynków wschodzących jak brazylijski real, meksykańskie peso, czy indyjska rupia.

Aktywa rynków wschodzących zaczęły wracać do łask globalnych inwestorów i odbijać się od dna w lipcu. Według danych Insitute of International Finance, napływy do giełd krajów rozwijających się i na ich rynki długu osiągnęły w lipcu 11,9 mld USD, wobec odpływów w wysokości 10,6 mld USD w czerwcu.

Jurrien Timmer, dyrektor makro z Fidelity Investments zastanawia się, czy problemy rynków wschodzących - przykładowo w Chinach, Turcji, Argentynie czy w Wenezueli - mogą spowolnić plany Europejskiego Banku Centralnego dotyczące wyjścia z programu QE, czy też ścieżkę wzrostu stóp procentowych w USA. "Jest zbyt wcześniej, żeby to rozstrzygnąć" - powiedział Timmer.

SIERPIEŃ SPRZYJA ZMIENNOŚCI NA RYNKACH

Analitycy zwracają uwagę, że sierpień zazwyczaj przynosi dużą zmienność na rynkach, wywołaną przez jakieś dramatyczne wydarzenia, potęgowaną jeszcze mocniej przez niższą, wakacyjną aktywność inwestorów. Łatwiej wtedy o duże wahania indeksów i walut, gdyż wielu aktywnych w innych miesiącach inwestorów udaje się na wakacje.

Z analiz LPL Financial, które przytacza "Wall Street Journal", wynika, że patrząc na dane od 1950 roku sierpień jest drugim najgorszym miesiącem w roku dla rynków, a ograniczając tę analizę tylko do dwóch ostatnich dekad - jest miesiącem najgorszym.

W sierpniu 1990 roku Irak zaatakował bogaty w ropę naftową Kuwejt, w sierpniu 1998 roku zbankrutował fundusz hedgingowy Long-Term Capital Management, w sierpniu 2011 roku rynkami zatrzęsło nieoczekiwane obniżenie ratingu dla USA przez S&P.

W sierpniu 2015 roku załamanie na globalnych rynkach wywołały obawy o walutę Chin. Spadkami zareagowały też wtedy akcje na Wall Street, 24 sierpnia Dow Jones spadł w ciągu kilku minut o ponad 1000 punktów, co w tamtym czasie było największym jednodniowym spadkiem tego indeksu w historii.

"Takie wydarzenia wywołują popłoch, ponieważ wielu inwestorów jest na wakacjach, pojawia się złudne wrażenie, że jest spokojnie, a nagle ten spokój znika" - zapowiedział Ryan Detrick, starszy strateg rynkowy LPL Financial.

W tym roku historia z dramatycznymi wydarzeniami w sierpniu może się powtórzyć. Tym razem powodem zwiększonej zmienności może stać się Turcja i jej kryzys walutowy. Do tego doszły problemy z rosyjskim rublem i to już wystarczyło, żeby w mijającym tygodniu doszło nerwowych zawirowań na rynkach wschodzących, a indeks Dow Jones z tego powodu stracił w piątek prawie 200 punktów.

Piotr Rożek

PAP
Dowiedz się więcej na temat: rynki wschodzące | rynek walutowy | TRY | PLN | Turcja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »