Kolejny tydzień wysokiej zmienności na rynku walutowym

Miniony tydzień, wieńczący stary rok i rozpoczynający nowy upłynął pod znakiem dużej zmienności notowań złotego. Po Świętach płynność na rynku pozostawała niewielka, obserwowaliśmy jednak wciąż dużą nerwowość związaną z rozliczaniem ostatnich grudniowych opcji walutowych. Przy płytkim rynku większe transakcje walutowe były w stanie wywindować kurs EUR/PLN powyżej silnego psychologicznego oporu na poziomie 4,2000. USD/PLN również pozostawał wysoko - w okolicach 2,9600, jednak jego dalszą silniejszą zwyżkę skutecznie powstrzymywał rosnący eurodolar.

Miniony tydzień, wieńczący stary rok i rozpoczynający nowy upłynął pod znakiem dużej zmienności notowań złotego. Po Świętach płynność na rynku pozostawała niewielka, obserwowaliśmy jednak wciąż dużą nerwowość związaną z rozliczaniem ostatnich grudniowych opcji walutowych. Przy płytkim rynku większe transakcje walutowe były w stanie wywindować kurs EUR/PLN powyżej silnego psychologicznego oporu na poziomie 4,2000. USD/PLN również pozostawał wysoko - w okolicach 2,9600, jednak jego dalszą silniejszą zwyżkę skutecznie powstrzymywał rosnący eurodolar.

W ciągu tygodnia na rynek nie napłynęły żadne istotne dane makroekonomiczne, dopiero w piątek poznaliśmy indeks PMI dla przemysłu oraz szacunki Ministerstwa Finansów dotyczące inflacji w grudniu, które jednak nie wywarły większego wpływu na notowania złotego względem głównych walut. Polska waluta podlegała więc praktycznie jedynie działaniu emocji, jakie panowały na rynku. Te natomiast nie sprzyjały notowaniom polskiej waluty. Na fali rozliczających się przed końcem roku opcji, kontynuowana była charakterystyczna dla grudnia gra pod fixing. Kurs EUR/PLN rozpoczynał zwykle "rajd" w górę w okolicach godziny 9.00, szczyty natomiast osiągane były po 11.00. W dalszej części dnia następowało odreagowanie, ale zwykle niewystarczająco silne by przywrócić poranne poziomy. Dopiero początek roku przyniósł pewne uspokojenie nastrojów - w czasie piątkowej sesji kurs EUR/PLN pozostawał w okolicach poziomu 4,1600, zdecydowanie poniżej tygodniowych rekordów. Na fali noworocznego spadku eurodolara, wzrosły natomiast notowania USD/PLN - przez cały dzień oscylowały one wokół 3,0000.

Na rynku wciąż panuje zdecydowany brak zaufania dla złotego. Co ciekawe, w większości raportów dotyczących regionu europy Środkowo - Wschodniej Polska wymieniana jest na pierwszym miejscu razem z Czechami oraz Słowacją jako kraj, który najlepiej poradzi sobie w czasie obecnych turbulencji na rynku finansowym i w globalnej gospodarce. Również prof. A. Sławiński, członek Rady Polityki Pieniężnej uważa, że polska gospodarka nie doświadczy gwałtownego spowolnienia w efekcie kryzysu. Dość optymistycznie patrzy w przyszłość również rząd, zakładający tempo wzrostu PKB w 2009 roku na poziomie 3,7%. Niestety nie znajduje to odzwierciedlenia w sentymencie dla naszej waluty, która w samym grudniu straciła ponad 10% w stosunku do euro.

Całkiem możliwe, że zobaczymy pewne odreagowanie w notowaniach złotego w pierwszych tygodniach nowego roku. Opadną nieco emocje związane z opcjami walutowymi, a na rynku pojawi się większa płynność. Nie należy jednak oczekiwać zbyt dynamicznego umocnienia polskiej waluty. Rynek przez co najmniej dwa kwartały będzie cechował brak zaufania oraz większa awersja do ryzyka, co będzie miało niekorzystny wpływ na zainteresowanie inwestorów zagranicznych europejskimi emerging markets. Na bardziej trwałe umocnienie złotego możemy liczyć dopiero w momencie gdy poprawią się nastroje wśród inwestorów indywidualnych oraz instytucjonalnych. To z kolei nie nastąpi wcześniej niż w momencie poprawy oczekiwań dotyczących przyszłości globalnej gospodarki - bolesne skutki kryzysu będą zapewne odczuwane przez cały 2009 rok, inwestorzy mogą zacząć dyskontować poprawę najwcześniej na początku jego trzeciego kwartału.

Ostatni tydzień w roku na międzynarodowym rynku walutowym upłynął pod znakiem małych obrotów i dużej zmienności, szczególnie w przypadku notowań EUR/USD. W czasie piątkowej sesji eurodolar oscylował wokół poziomu 1,3900, czyli 4,5 figury niżej w porównaniu z poziomem 1,4350 na początku tygodnia.

Ważnym, mającym znaczący wpływ na ceny ropy, a pośrednio również na kurs dolara, wydarzeniem była eskalacja konfliktu między Izraelem a Hamasem, która rozpoczęła się od zerwania przez w.w. organizację trwającego ponad pół roku rozejmu. W reakcji na rakiety wystrzeliwane przez Hamas w stronę przygranicznych Izraelskich miast, armia przeprowadza regularne naloty na Strefę Gazy, gdzie organizacja przejęła władzę w 2007 roku. Do tej pory w nalotach zginęło ponad 380 osób, jednak mimo licznych głosów zachodu żadna ze stron nie jest skłonna do rozejmu. Sytuacja na Bliskim Wschodzie zwiększyła obawy o podaż "czarnego złota" podbijając ceny surowca. W piątek za baryłkę płacono 41,7 USD, w porównaniu do niecałych 36 USD na początku tygodnia. Obecnie ciężko określić jak szybko i z jakim skutkiem konflikt się zakończy. Na granicy Strefy Gazy czekają bowiem wojska lądowe Izraela, zaś przywódcy Hamasu oznajmiają, że "pomimo zniszczonych budynków Hamas wciąż jest silny, i pozostanie taki nawet gdyby cała Strefa Gazy obróciła się w ruinę". Istotnym wydarzaniem tygodnia było również zamknięcie przez Rosję dopływu gazu dla Ukrainy. Decyzję podjęto w po nieudanych negocjacjach, których tematem były podwyżki cen gazu dla Ukrainy ze 179,5 do 250 USD za 1000 metrów sześciennych, na które nie zgadza się Kijów. Dla porównania, cena rynkowa płacona przez większość krajów Europy wynosi 418 USD za 1000 metrów sześciennych. Sytuacja jest o tyle groźna, że 1/5 gazu importowanego przez państwa Unii Europejskiej płynie właśnie przez Ukrainę, co w przypadku dalszego braku porozumienia może zagrozić zapasom, w tym także polskim. Mimo "zakręcenia kurka" dla Ukrainy, strona rosyjska zapowiedziała że jednocześnie zwiększa dostawy dla krajów Unii Europejskiej i obecne poziomy 300 mln metrów sześciennych na dobę zostaną utrzymane. Kijów jednak podkreśla, że jakiekolwiek cięcia dostaw wpływają na ciśnienie w całym systemie rurociągów, i jeżeli do Europy będzie trafiało mniej gazu niż zakontraktowano, należy za to winić rosyjski Gazprom. Jakkolwiek nie ma to bezpośredniego wpływu na rynek walutowy, w obecnej trudnej sytuacji rynkowej, tego typu problemy nabierają jednak znaczenia. Każdy taki konflikt podnosi bowiem niepewność i nerwowość na rynku, co z kolei oddziałuje negatywnie na nastroje wśród inwestorów.

Jak już wspomniano na początku - pierwsza noworoczna sesja przyniosła umocnienie dolara. Odczyty wskaźników makroekonomicznych ze strefy euro co miesiąc okazują się bowiem niższe od prognoz, co wzmaga oczekiwania na obniżki stóp procentowych przez Europejski Bank Centralny. Większość inwestorów oczekuje kolejnego ich cięcia o 100 ? 150 pb jeszcze w pierwszym kwartale 2009 roku. W najbliższym czasie może to wpływać negatywnie na sentyment do euro, w dłuższej perspektywie jednak presja deprecjacyjna na dolarze może powrócić na rynek. Gospodarka amerykańska do granic możliwości wyeksploatowała tradycyjne metody poluźniania polityki pieniężnej, kolejne wydatki rządowe są coraz wyższe, a efektów tych działań póki co nie widać.

Joanna Pluta, Artur Pałka

TMS Brokers SA
Dowiedz się więcej na temat: Ukraina | po świętach | waluty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »