Krajobraz po G-7
Z oficjalnego komunikatu grupy G-7 płynie niezbyt korzystny przekaz dotyczący kondycji światowej gospodarki. Słaby popyt, konieczność reform oraz ryzyka związane z rozpadem Unii Europejskiej to tematy, które choć ważne, nie robią jednak już na nikim wrażenia.
Nie można się temu dziwić, gdyż słowo "kryzys" na stałe wpisało się w dyskusje na tematy gospodarcze. Szczególnie, jeśli połączone jest ono z nazwą "Unia Europejska". Jednym z głównych tematów szczytu była właśnie UE, a konkretnie wspominany wcześniej Brexit. Przedstawiciele G-7 dyskutowali o potencjalnych konsekwencjach tego typu decyzji oraz jej wpływie na rynek, jednakże wydaje się, iż katastroficzny scenariusz powoli zaczyna się oddalać. Ostatnie sondaże wskazują bowiem na wyraźną przewagę zwolenników pozostania Wielkiej Brytanii w strukturach wspólnoty, a prawdopodobieństwo wyliczone na ich podstawie wskazuje, iż szanse na rozpad UE wynoszą jedynie 18%. Z tego względu jest bardzo prawdopodobne, iż słabość funta może powoli dobiegać końca.
Innym ciekawym tematem związanym ze szczytem G-7 były interwencje walutowe. W tym kontekście szczególnie dużym zainteresowaniem cieszył się japoński jen, gdyż na rynku spekulowano, że Japonia nie będzie interweniować na rynku walutowym z uwagi na potencjale konsekwencje na szczycie G-7. Teraz jednak spotkanie dobiegło końca,
a w komunikacie podkreślono, że żaden z członków nie podejmie decyzji mającej na celu sztuczną deprecjację waluty. Na te słowa jen zareagował lekkim umocnieniem, jednakże mając w pamięci efekty marcowego szczytu G-20 warto obserwować, czy za kulisami nie zapadły ciekawe i bardzo ważne decyzje.
O poranku za euro płacono 4.41 zł, a za dolara 3.93 zł.