Lekkostrawna Francja

Wynik pierwszej tury francuskich wyborów prezydenckich wstrząsnął rynkami - ale w tym znaczeniu, które można uznać za pozytywne. Doszło zatem do wzrostu eurodolara, ożywienia walut rynków wschodzących (w tym złotego) tudzież do zwyżek na głównych giełdach.

Wynik pierwszej tury francuskich wyborów prezydenckich wstrząsnął rynkami - ale w tym znaczeniu, które można uznać za pozytywne. Doszło zatem do wzrostu eurodolara, ożywienia walut rynków wschodzących (w tym złotego) tudzież do zwyżek na głównych giełdach.

Euro-euforia

Naturalnie dla tych, którzy obstawiali jakiś diametralnie odwrotny scenariusz, sytuacja jest pewnie niewesoła, ale są oni raczej w mniejszości. Choć - kto wie...

Duet Le Pen - Macron jest uważany za bezpieczny, bo zakłada się powszechnie, że drugą turę wygra Macron. Cóż, niedawno mieliśmy parę zaskoczeń (Brexit, Trump), więc nie można teraz wszystkiego przesądzać, ale jest faktem, że np. wyborcy większości innych kandydatów poprą Macrona. Jak zwykle bowiem formuje się kordon wszystkich partii i środowisk centrowych oraz lewicowych przeciwko Frontowi Narodowemu.

Reklama

W każdym razie na eurodolarze mamy 1,0860-65. Oczywiście można połączyć maksima z 3 maja i 18 sierpnia 2016, by dostać linię spadkową, pro-dolarową - ale ta właśnie linia jest teraz ostro testowana. Istnieje pewna szansa, że wytrzyma napór, gdy rynek ochłonie, ale nie jest to pewne. Jak zwykle będzie to zależeć w dużej mierze od doniesień z USA - np. od danych makro (w tym tygodniu poznamy m.in. Richmond Fed, Chicago PMI czy indeks Uniwersytetu Michigan), wypowiedzi członków Rezerwy Federalnej (w tym tygodniu m.in. Brainard i Harker) czy postępów w prezentacji planu podatkowego Trumpa (który na razie właściwie w ogóle nie jest prezentowany, choć S. Mnuchin podgrzał parę dni temu atmosferę).

Dziś wypowiedział się publicznie Neel Kashkari. Ten członek FOMC i szef Fed w Minneapolis jest znany jako gołąb, jako osoba uważająca, że podwyżki stóp nie są obecnie w Stanach rzeczą najważniejszą, ani też konieczną, a nawet, że nie są pożyteczne. Dziś z kolei skrytykował pogląd, w myśl którego kluczową sprawą jest odbudowa infrastruktury (dróg, lotnisk etc.). Był to chyba prztyczek pod adresem Trumpa, dla którego to przecież sztandarowe hasło, przy pomocy którego kokietował m.in. ludzi ze spauperyzowanych regionów post-przemysłowych. Kaskhari twierdzi natomiast, że mimo wszystko lepiej inwestować w edukację, a wzrostu nie napędzi się samą budową dróg. Naturalnie takie uwagi na waluty raczej nie wpłynęły, rynek zresztą i tak myśli bardziej o Paryżu niż o czymkolwiek innym. Można jednak zauważyć, że indeks Ifo z Niemiec lekko przebił dziś prognozę, miało być 112,5 pkt, było 112,9 pkt.

Nasz orzeł

USD/PLN wrócił nagle (z wiadomych przyczyn) do obszarów testowanych ostatnio pod koniec marca, czyli ok. 3,90. Naturalnie to wsparcie. Obstawiamy (nie na 100 proc., rzecz jasna), iż teraz rynek trochę wyrówna poziomy, euforia opadnie i złoty straci - jeśli nie już jutro, to nieco później. Lokalnym ograniczeniem może być 3,9330 (dzisiejsze maksima) lub ok. 3,94 (minima z 18 - 19 kwietnia).

Euro-złoty po wybiciu się z konsolidacji znów do niej wrócił. Mamy 4,2415. W pobliżu 4,26 można lokować opór, wsparcia to ok. 4,2250-80 i 4,21. Na funcie widzimy z kolei 4,9930. Także i tu złoty sporo zarobił, mimo że para ta nie jest przecież w wyraźny sposób powiązana z eurodolarem. Ale jak zarabiać na 'emerging markets', to zarabiać...

Tomasz Witczak

FMC Management

FMCM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »