Marzec na walutach zapowiada się gorący

W przypadku strefy euro inwestorzy coraz częściej patrzą na informacje ze świata polityki w kontekście zbliżających się wyborów w Holandii i Francji.

Rubel: Tydzień był niezły, ale w porównaniu z poprzednimi dynamika zysków już wyraźnie mniejsza. Warto jednak zaznaczyć, że w czwartek mieliśmy dzień wolny, przez co de facto możemy mówić o 4 dniowym weekendzie (w piątek obroty były niewielkie).

Uwagę zwraca zachowanie się cen ropy, gdzie wprawdzie nadal trzymamy się blisko szczytów, ale zaczynają pojawiać się wątpliwości na ile dotychczasowe tempo zwyżek zostanie zachowane. Ważniejszą sprawą mogą być jednak topniejące szanse na odwilż pomiędzy Rosją, a państwami Zachodu. Ostrą postawę wobec Moskwy zaczyna przybierać administracja Trumpa, a we Francji prorosyjski Francois Fillon stracił szansę w wyścigu prezydenckim na rzecz Emmanuela Macrona. Dla rynków finansowych równie istotną kwestią będą też globalne nastroje na rynkach akcji - jeżeli te zaczną się psuć, to dostaniemy pretekst do wyraźniejszej korekty. Zwłaszcza, że ruch ten może zostać wzmocniony poprzez werbalne interwencje rosyjskich oficjeli, którzy dawali wcześniej do zrozumienia, że silny rubel nie jest im po drodze...

Reklama

Turecka lira: Mija czwarty tydzień, kiedy to lira zyskuje na wartości. Co ciekawe dzieje się tak, mimo faktu, że już 16 kwietnia przeprowadzone zostanie kontrowersyjne referendum ws. wzmocnienia systemu politycznego poprzez przekazanie większych uprawnień prezydentowi. Rynkom ten fakt jest jednak od dawna znany, a magnesem dla spekulantów jest wysoki poziom stóp procentowych w Turcji, czy też słabość dolara na rynkach globalnych - to zachęca do inwestycji opartych o carry-trade. Przeszkodzić w tym może jedynie znaczący wzrost ryzyka na globalnych rynkach. W tym kontekście warto będzie obserwować sytuację na kluczowych rynkach akcji, gdyż tam pojawią się pierwsze sygnały do ewentualnej korekty ruchu rozpoczętego na przełomie miesiąca.

W kalendarzu na najbliższe dni uwagę zwracają zaplanowane na 3 marca dane nt. inflacji CPI za luty.

Złoty i waluty regionu CEE: Tym razem to węgierski forint wypadł najgorzej, gdzie mieliśmy konsolidację notowań. Kontrowersje dotyczące organizacji letnich igrzysk olimpijskich w 2024 r. na razie nie maja większego znaczenia, chociaż w perspektywie wyborów parlamentarnych w 2018 r. mogą nieco zaszkodzić pozycji rządzącego Fideszu (gdyby temat przeprowadzenia referendum ws. igrzysk zamienił się w sądową batalię przysparzając popularności tzw. Ruchowi Momentum).

W przyszłym tygodniu uwagę przykują: posiedzenie Banku Węgier we wtorek (im mniej będzie "gołębich" elementów w komunikacie, tym lepiej dla forinta, choć czy to zobaczymy?), oraz dane nt. indeksu PMI za luty (środa), oraz dynamiki sprzedaży detalicznej w styczniu (piątek). Kluczowe dla forinta, oraz innych walut w regionie mogą okazać się jednak globalne nastroje - zwracamy tu uwagę na ewentualne, słabsze zachowanie się rynków akcji, które mogą być mniej pewne korzyści z rozwiązań podatkowych, jakie mogą zostać zaproponowane przez administrację Trumpa. Znaczenie mogą mieć też kwestie związane z posunięciami FED, czy też wyborami w Europie (choć akurat mniejsze od wpływu tzw. efektu Trump-trade).

Najlepiej w regionie radził sobie polski złoty, co jednak może być głównie efektem statystycznym - dokładnie tydzień temu nasza waluta zachowywała się słabo, mimo faktu publikacji dość dobrych danych makroekonomicznych odnośnie dynamiki produkcji przemysłowej, oraz sprzedaży detalicznej w styczniu.

Od początku tygodnia te straty były odrabiane, a pośrednio pomogły w tym mało "jastrzębie" zapiski z posiedzenia amerykańskiego FED z 1 lutego, jakie poznaliśmy w środę. Z kolei krajowe "minutki" nie były większym zaskoczeniem - "gołębie" tony w komentarzach Rady Polityki Pieniężnej pojawiały się już wcześniej. I tak jak pisaliśmy w poprzednich raportach, ewentualnym pretekstem do zmiany nastawienia może być dopiero lipcowa projekcja inflacyjna NBP i ewentualny rozwój wypadków na rynkach globalnych. A co dalej ze złotym? W najbliższy wtorek poznamy szacunki dotyczące inflacji CPI w lutym, która według prognoz mogła przyspieszyć do 2,0 proc. r/r (wyższe odczyty wprowadzą pewną konsternację w kontekście ostatnich komentarzy RPP), a także ostateczne dane nt. PKB za IV kwartał. Z kolei w środę rano poznamy istotne dane PMI dla przemysłu, które są liczone przez Markit (tu mediana wskazuje na niewielki spadek do 54,5 pkt. z 54,8 pkt.).

Podsumowując, gdyby powyższe odczyty wypadły lepiej, to mogłoby to dodać paliwa złotemu, który może być pod presją gorszych nastrojów płynących z rynków globalnych. Układ techniczny wskaźnika BOSSA PLN pokazuje, że rynek po 2 tygodniowej korekcie, w ostatnich dniach próbował powrócić do wcześniejszych zwyżek. Uwagę zwraca jednak ważna strefa 88,00-88,20 pkt., która może teraz przysparzać pewnych trudności. Ostatecznie jednak nie można wykluczyć, że w ciągu najbliższych 1-2 tygodni dojdzie do próby re-testu maksimów z przełomu stycznia i lutego. Najbardziej scenariuszowi mocniejszego złotego zdaje się sprzyjać układ na wykresie USD/PLN.

Co z euro?

Pretekstem do odbicia się euro mogą stać się relatywnie dobre dane makro - opublikowane we wtorek wstępne odczyty indeksów PMI za luty wskazały na dalsze przyspieszenie w górę - wskaźnik dla przemysłu wzrósł do 55,5 pkt., a dla usług do 55,6 pkt. (szacowano odpowiednio 55 pkt. i 53,7 pkt.). Jednocześnie lepiej od prognoz wypadł niemiecki Ifo, obrazujący nastroje w tamtejszym biznesie, który wyniósł w lutym 111 pkt. wobec 109,9 pkt. w styczniu. To wszystko sprawia, że inwestorzy, coraz częściej zastanawiają się ile rzeczywiście jest prawdy w tym, co niestrudzenie powtarzają członkowie Europejskiego Banku Centralnego, że nie ma podstaw do podjęcia dyskusji nt. ewentualnego planu wyjścia z ultra-luźnej polityki. Zwłaszcza, że ECB staje się zakładnikiem własnej retoryki - na fali rosnącego ryzyka politycznego związanego ze zbliżającymi się wyborami we Francji rekordowo niskie poziomy osiągnęły rentowności 2-letnich niemieckich obligacji (-0,94 proc.).

W przyszłym tygodniu uwagę rynku przykują dane dotyczące wskaźników gospodarczych sporządzanych przez Komisję Europejską (poniedziałek), a także wstępne szacunki dotyczące inflacji za luty (dla Francji i Włoch już we wtorek, dla Niemiec w środę, a dla całej strefy euro w czwartek). Dane inflacyjne mogą stać się dobrym pretekstem do wspomnianej już dyskusji nt. działań ECB. W międzyczasie poznamy też ostateczne odczyty indeksów PMI- w środę dla przemysłu, a w piątek dla usług.

W przypadku strefy euro inwestorzy coraz częściej patrzą na informacje ze świata polityki w kontekście zbliżających się wyborów w Holandii i Francji. Siłą rzeczy ta druga jest kluczowa. I tak w ostatnich dniach mieliśmy informacje nt. rezygnacji z wyścigu prezydenckiego kandydata centrum Francois Bayrou (w sondażach 5-6 proc.), który wezwał swoich zwolenników do poparcia Emmanuela Macrona. Ten staje się coraz bardziej prawdopodobnym rywalem dla Marine Le Pen w drugiej turze (7 maja).

Dolar czeka na Trumpa

W ubiegłym tygodniu byliśmy sceptyczni wobec oczekiwań rynków związanych z planami Donalda Trumpa dotyczącymi podatków i deregulacji gospodarki, które na powrót wypłynęły przy okazji zapowiedzi ze strony prezydenta, że już w "nieodległej przyszłości" przedstawione zostaną kompleksowe rozwiązania. Ostatnie dni zdają się potwierdzać nasze obawy.

O ile pojawiły się spekulacje, że 13-14 marca administracja przedstawi nowy plan budżetowy, to Sekretarz Skarbu Steve Mnuchin rozwiał nadzieje rynku, który liczył na prezentację konkretów. Jego zdaniem Kongres nie zajmie się przyjęciem ustaw wcześniej, niż w sierpniu b.r. Kluczowe było jednak to, że Mnuchin zaakcentował znaczenie tzw. raportu nt. manipulacji walutowych, który zwyczajowo ukazuje się w kwietniu.

Wprawdzie później dodał, że zainteresowanie amerykańskimi aktywami to wyraz zaufania do polityki Trumpa, ale rynki finansowe zaczęły się zastanawiać nad tym, jakie "niespodzianki" może przygotować administracja USA w kontekście zaplanowanego na 17-18 marca spotkania ministrów finansów i szefów banków centralnych państw grupy G-20. Zwłaszcza, że może zdawać sobie sprawę z tego, że propozycje dotyczące podatków (zwłaszcza tzw. podatku granicznego) mogą prowadzić do nadmiernego umocnienia się dolara

.

Kluczowym tematem były też oczekiwania związane z działaniami FED. Po tym jak w poniedziałek wieczorem Patrick Harker z Filadelfii dał do zrozumienia, że marcowy ruch powinien zostać rozważony, emocje na rynku wzrosły. Zostały jednak zgaszone po publikacji zapisków z posiedzenia FED, jakie miało miejsce 1 lutego.

Członkowie tego gremium byli zgodni, co do tego, że stopy procentowe należy podnieść, jednak nie chcieli precyzować, że stanie się to relatywnie szybko. Część z nich nie widzi nadmiernego ryzyka związanego z przyspieszeniem inflacji i twierdzi, że będzie mieć wystarczający czas na ewentualną reakcję, gdyby warunki zaczęły się zmieniać. Zdaniem tzw. primary dealers szanse na podwyżkę stóp w marcu to zaledwie 1/5, ale już w maju i później przekraczają 2/3. Z kolei model CME FEDWatch daje takie szanse dopiero na czerwiec (74,5 proc.).

W przyszłym tygodniu mamy kilka kluczowych publikacji, chociaż comiesięczne wyliczenia Departamentu Pracy poznamy dopiero 10 marca. I tak w poniedziałek uwagę skupią dane dotyczące dynamiki zamówień na dobra trwałego użytku w styczniu, we wtorek rewizja danych nt. PKB za IV kwartał, indeksy Chicago PMI, oraz zaufania konsumentów Conference Board za luty, w środę dynamika wydatków i dochodów w styczniu, oraz ISM dla przemysłu za luty, a w piątek ISM dla usług. Jednocześnie planowanych jest sporo wystąpień przedstawicieli FED, w tym Janet Yellen w piątek wieczorem na konferencji w Chicago.

Układ techniczny koszyka BOSSA USD nie wskazuje bynajmniej na siłę dolara. Na ujęciu tygodniowym utworzyła się kolejna z rzędu spadkowa świeca doji, co zwiększa prawdopodobieństwo testowania okolic wsparcia przy 82,50 pkt. w perspektywie najbliższych tygodni.

Frank

W przeciwieństwie do jena, szwajcarska waluta straciła, co można ponownie wiązać z większą aktywnością ze strony banku centralnego. Warto jednak zaznaczyć, że w temacie europejskich wyborów politycznych nie pojawiły się nowe negatywne informacje, a raczej mamy pewien pozytyw, jakim jest rezygnacja Francois Bayrou (w sondażach 5-6 proc.) i wezwanie do "przerzucenia" głosów na Emmanuela Macrona, który pomału staje się głównym faworytem rynków finansowych w wyścigu do Pałacu Elizejskiego.

W temacie danych makro warto zwrócić uwagę na nieoczekiwany spadek dynamiki produkcji przemysłowej, oraz zamówień w przemyśle w IV kwartale ub.r. - odpowiednio o -0,8 proc. r/r i -3,3 proc. r/r. Z drugiej strony mieliśmy aż 4,7 mld CHF nadwyżki w handlu zagranicznym w styczniu. Tym samym trudno o jednoznaczną ocenę ile w tym "winy" nazbyt mocnego franka. W przyszłym tygodniu mamy "medialne" dane nt. PKB za IV kwartał (czwartek), ale pomimo tego warto będzie zwrócić uwagę też na styczniową sprzedaż detaliczną, oraz dane instytutu KOF, oraz PMI.

Funt

Bilans tygodnia wypadł nieźle - powróciły spekulacje nt. podwyżek stóp procentowych przez Bank Anglii, po tym jak lepiej wypadły tzw. oczekiwania inflacyjne gospodarstw domowych. Warto jednak zaznaczyć, że wcześniej sceptycznie nt. możliwego zacieśnienia polityki monetarnej wypowiadał się szef BOE prezentujący raport o inflacji przed parlamentem, a publikowane dane nt. PKB za IV kwartał nie przyniosły pozytywnego zaskoczenia. Gospodarka rosła 0,7 proc. k/k i 2,0 proc. r/r, a w przypadku inwestycji mieliśmy stagnację.

Wcześniej też napłynęły informacje z Izby Lordów (izba wyższa parlamentu), o tym, że dyskusja nt. ustawy dotyczącej Brexitu przeszła do dalszych prac i będzie omawiana w kolejnym tygodniu. To zwiększa prawdopodobieństwo scenariusza w którym parlament da zielone światło rządowi premier May do oficjalnego otwarcia negocjacji z UE jeszcze w marcu, czyli zgodnie z harmonogramem.

W przyszłym tygodniu kluczowe będą dane nt. indeksów PMI - w środę przemysł, a w piątek usługi. Czy funt może dalej drożeć? To może nie być łatwe. Naszym zdaniem BOE nie będzie miał argumentów za podwyżką stóp w najbliższych miesiącach, a rynki nie do końca wyceniają zagrożenia związane z procesem negocjacji, które formalnie rozpoczną się najpewniej już w marcu.

Marek Rogalski

Główny analityk walutowy

DM BOŚ S.A.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »