Nie czas na ambitne strategie

Mamy wakacyjny okres, co oznacza niedobór tematów do handlu, niedobór osób do handlu lub brak przekonania do słuszności realizowanego handlu. Płynność jest poszukiwana, a inwestorzy albo trzymają się z boku, albo szukają sposobu, jak wykrzesać stopę zwrotu z tematu wojen handlowych. Kończy się to preferowaniem pewnych pozycji, a taką jest USD. Reszta inwestorów bierze urlop i korzysta ze słońca.

Mamy wakacyjny okres, co oznacza niedobór tematów do handlu, niedobór osób do handlu lub brak przekonania do słuszności realizowanego handlu. Płynność jest poszukiwana, a inwestorzy albo trzymają się z boku, albo szukają sposobu, jak wykrzesać stopę zwrotu z tematu wojen handlowych. Kończy się to preferowaniem pewnych pozycji, a taką jest USD. Reszta inwestorów bierze urlop i korzysta ze słońca.

Żeby była jasność - dalej uważam, że wojny handlowe nie są pretekstem do rynkowej paniki. Gdyby dało się zepchnąć temat głębiej i uczepić ciekawszych spraw, to inwestorzy z pewnością by to zrobili. Problem w tym, że innych motywów do handlu nie ma. Bezsensowne jest konstruowanie czegoś na siłę - rynek finansowy opiera się na psychologii tłumu, czyli myśl przewodnia musi mieć sporą grupę ją popierającą, żeby wytworzyć siłę, która ruszy ceną. A co się stanie, gdy pomysł nie chwyci albo Ci, których udałoby się do niego przekonać, zamiast siedzieć w biurze są na plaży z rodziną?

Reklama

Efekt jest taki, że bezpiecznym rozwiązaniem jest trzymanie się gorących tematów (wojna handlowa USA-Chiny) i powiązanych inwestycji (mocny USD, słaby CNY, AUD, NZD). Na skali klimatu inwestycyjnego wskaźnik przesuwa się bliżej awersji do ryzyka, ale spadki indeksów akcji o mniej niż 1 proc. sugerują, że zaangażowanie w ucieczkę od ryzyka jest niskie. To nie są normalne warunki rynkowe, ale w okresie wakacyjnym rzadko takie bywają.

Spadek GBP/USD pod 1,30 jest właśnie objawem trzymania się przez inwestorów "pewnego" dolara, a jednocześnie stronienie od "zagadek", a taką jest funt. Wczoraj BoE zgodnie z oczekiwaniami podniósł główną stopę procentową o 25 pb do 0,75 proc., ale jastrzębim akcentem była jednomyślność członków MPC. Bank obiecał więcej podwyżek w przyszłości, o ile Brexit nie wywróci gospodarki do góry nogami; optymistycznie wyglądały też prognozy wzrostu i inflacji. Konstruktywny wydźwięk decyzji Banku Anglii jednak nie wystarczył, by przezwyciężyć dominację USD. Piętno Brexitu powoduje, że rynek potrzebuje idealnego układu znaków na niebie i ziemi, aby odważyć się budować długie pozycje w GBP. Teraz nie ma takich warunków.

W obecnym klimacie raport z rynku pracy USA może być bardziej interesujący niż w ostatnich miesiącach. Rynek liczy na kolejny miesiąc solidnego przyrostu zatrudnienia (193 tys.), stopa bezrobocia powinna wrócić pod 4 proc. po zeszłomiesięcznym wyskoku, a płace mają kontynuować trend wzrostowy (2,7 proc. r/r). Dla nikogo nie będą to zaskakujące informacje, ale jeśli ktokolwiek szuka dziś dodatkowego pretekstu, by trzymać się długich pozycji w USD lub dołożyć nowe, to raport NFP może być do tego idealny.

Jednocześnie silna postawa dolara implikuje, że większe ryzyko leży po stronie rozczarowania odczytem. W szczególności źle ocenione może być utrzymanie stopy bezrobocia na 4 proc., co będzie sugerować, że w gospodarce wciąż są pokłady niewykorzystanej siły roboczej, a zatem i moment nasilenia presji płacowej może się opóźnić.

Konrad Białas

TMS Brokers SA
Dowiedz się więcej na temat: waluty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »