Obraz wykreowany przez Draghiego

Zakładaliśmy, że konsolidacja, która trwa na wykresie eurodolara już od 3 grudnia, nie zostanie dziś przełamana, jakkolwiek dopuszczaliśmy jak najbardziej pewne umocnienie euro.

Zakładaliśmy, że konsolidacja, która trwa na wykresie eurodolara już od 3 grudnia, nie zostanie dziś przełamana, jakkolwiek dopuszczaliśmy jak najbardziej pewne umocnienie euro.

W rzeczy samej - na razie wygląda na to, że taki właśnie scenariusz został rozegrany. EUR/USD co prawda naruszył wartość 1,08, niemniej ok. 17:30 rezyduje już przy 1,0820. Euro się wzmocniło, ale nie było przełomu.

Co powiedział Mario Draghi, szef EBC, o 14:30? To właśnie jest istotne, bo to w czasie jego konferencji zaczęły się poważniejsze zmiany na parach. A zatem zapewnił m.in., że stopy procentowe EBC pozostaną na obecnym (a może nawet niższym) poziomie jeszcze przez "dłuższy czas". Trwający skup obligacji (operacja QE) został oceniony pozytywnie, jako dający dobre skutki. Draghi powiedział też, że na następnym posiedzeniu EBC oceni i być może zrewiduje swe dotychczasowe działania, szczególnie że rosną czynniki ryzyka (zmienność na rynkach, ryzyko geopolityczne, ewentualne problemy gospodarki Eurolandu, niska inflacja itd.).

Reklama

Oznacza to, że Draghi co prawda nie ogłosił żadnej zmiany polityki już teraz, ani nie zapowiedział jej na 100 proc. - ale dał do zrozumienia, że takie ruchy są możliwe. Nie oceniamy w tym momencie sensowności tej polityki. To znaczy: wielu rzekłoby, że to droga donikąd (ciągły dodruk pieniądza i obniżanie stóp), próba napędzania rynków giełdowych w sztuczny sposób i kreowanie podkładki pod mylne inwestycje, niepotrzebne w realnej gospodarce. Jasne, to może być prawda, ale tu przyjmujemy perspektywę par walutowych - i to w horyzoncie kilku dni, tygodni, ewentualnie miesięcy.

A zatem wydaje się, że na podstawie słów Draghiego rynek nie będzie w najbliższym czasie zbyt mocno podwyższał wartości euro. 1,10 powinno wystarczyć jako granica ewentualnych wahań, być może 1,1060 (maksima z grudnia).

Oczywiście istotna będzie też polityk Fed. Co do dzisiejszych danych z USA, to indeks Fed z Filadelfii dobił do -3,5 pkt (tzn. wzrósł z -5,9 pkt, spodziewano się -5 pkt, więc wynik był dość dobry), ale za to wniosków o zasiłek było w minionym tygodniu aż 298 tys. (zakładano 278 tys.).

Jutro poznamy odczyty PMI m.in. dla usług i przemysłu Niemiec oraz Strefy Euro, a także dla przemysłu USA. Będą to dane o charakterze wstępnym.

W Polsce

Podano dziś dane makro z Polski za grudzień. Produkcja przemysłowa wzrosła o 6,7 proc. r/r, przy prognozie +5,6 proc. (mowa o danych bez uwzględnienia sezonowości). Sprzedaż detaliczna wzrosła o 4,9 proc. r/r, w tym o 21,5 m/m. Prognozowano +3,5 proc., więc wynik tym bardziej był dobry.

Złoty jednak stracił na wartości do dolara, co wynikało z ruchów na głównej parze, a więc ze słów Draghiego. USD/PLN doszedł do 4,15, teraz jest nieznacznie niżej. Na EUR/PLN powinniśmy byli po 14:30 trochę zyskać - i owszem, tak było, można było chwytać nawet kursy niższe niż 4,47 - a jednak wieczorem jesteśmy przy 4,49. Widać, że złoty jest pod presją. Dodajmy, że bank JP Morgan obniżył rekomendację dla polskich papierów dłużnych, jak też i zlecenie dla naszej waluty. Złoty znów jest więc w niełasce rynku.

Tomasz Witczak

FMCM
Dowiedz się więcej na temat: waluty | 3 grudnia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »