Perspektywy dla stóp procentowych FED, EBC, BOJ

Od początku 2016 roku pojawiły się istotne zmiany odnośnie oczekiwań co do tempa podwyżek stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych. Jeszcze w grudniu Rezerwa Federalna komunikowała, że zamierza podnieść koszt pieniądza cztery razy po 25 punktów bazowych w 2016 roku.

Wtedy też rynek nie dowierzał i na podstawie kontraktów terminowych na stopę funduszy federalnych wyceniał jedynie 2-3 podwyżki.

Po pojawieniu się niepokojących wieści z Chin oraz po wystąpieniu dalszych spadków na rynku ropy (baryłka typu WTI od początku roku straciła na wartości ponad 17 proc.), co pociągnęło za sobą spadek długoterminowych oczekiwań inflacyjnych (na podstawie 5-letnich swapów inflacyjnych, które obrazują oczekiwaną średnią 5-letnią inflację za 5 lat), inwestorzy obniżyli swoje oczekiwania odnośnie przyszłego poziomu stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych jeszcze bardziej.

Reklama

Na dzień 23 lutego rynek na podstawie wspomnianych kontraktów terminowych na stopę funduszy federalnych szacował, że kolejna podwyżka może mieć miejsce dopiero w grudniu 2017 roku. Należy także dodać, że obecnie tempo podwyżek stóp jest w dość dużej mierze uzależnione od cen ropy naftowej, gdyż ona wpływa na oczekiwania inflacyjne, a te na oczekiwania odnośnie stóp procentowych.

Ostatnie korelacje pokazują, że czym niższe oczekiwania co do podwyżek stóp w USA, tym niżej znajdował się indeks S&P500 i odwrotnie (badanie od początku 2014 roku wykazało 89 proc. korelacji pomiędzy indeksem S&P500 a rocznymi oczekiwaniami odnośnie stóp w USA).

Oznacza to, że przy utrzymaniu się korelacji podwyżki stóp w USA będą sprzyjać hossie (i odwrotnie). Z taką sytuacją mieliśmy już do czynienia na przestrzeni 2004 i 2006 roku. Wtedy też stopy za oceanem wzrosły z 1 do 5,25 proc., a indeks S&P500 zwyżkował o 30 proc.

W strefie euro brakuje realnego popytu i na jego odbudowaniu koncentruje się Europejski Bank Centralny, luzując politykę monetarną. Mówi się o tym, że w marcu zobaczymy kolejne cięcie stopy depozytowej o -0,1 p.p. oraz, że program QE zostanie zwiększony o 10 mld euro miesięcznie. EBC, podobnie jak FED, ma także problem ze spadającymi oczekiwaniami inflacyjnymi. Stąd też stopy procentowe w eurolandzie powinny pozostawać na niskim poziomie przez długi czas, co teoretycznie powinno sprzyjać wzrostom na europejskich parkietach.

Te jednak są również uzależnione obecnie od ceny ropy naftowej, która stała się wyznacznikiem sentymentu do ryzyka. Pozostaje też kwestia realnego popytu na dobra konsumpcyjne, ponieważ tutaj dynamika spada, co nie sprzyja wzrostom zysków firm i nie przekłada się na ich wyższe wyceny.

W Japonii, podobnie jak i w strefie euro, oczekuje się kolejnego cięcia stóp procentowych. Taki ruch mógłby mieć miejsce w marcu oraz w czerwcu. Wszystko po to, aby pobudzić inflację, co jest nadrzędnym celem Banku Japonii. Dla porównania inflacja rok do roku w Stanach Zjednoczonych wynosiła 1,4 proc., w strefie euro 0,4 proc. a w Japonii tylko 0,2 proc. Stąd też tak duże oczekiwania na dalsze luzowanie polityki pieniężnej w kraju Kwitnącej Wiśni. Co więcej tamtejszy bank centralny może kupować m.in. na rynku ETFy na indeksy giełdowe, co mogłoby utrudniać wystąpienie większej przeceny i ułatwiać wystąpienie ruchu wzrostowego.

Daniel Kostecki, Dyrektor Departamentu Analiz Rynkowych HFT Brokers

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Pobierz: darmowy program do rozliczeń PIT 2015

RPP powinna utrzymać stopy procentowe na obecnym poziomie, ponieważ nie ma powodów do ich obniżania - ocenił Łukasz Hardt, zaprzysiężony w tym tygodniu członek RPP, w wywiadzie dla agencji Bloomberg.

Hardt uważa, że bank centralny w swoich pracach analitycznych powinien brać pod uwagę wszystkie scenariusze.

Członek RPP widzi ryzyka związane z Brexitem, spowolnieniem w Chinach, polityką Fed i EBC oraz planami wydatków rządowych.

Jego zdaniem RPP powinna zostawić sobie "pole manewru" na wypadek, gdyby w przyszłości okazało się potrzebne. Hardt ocenił, że przestrzeń do obniżek znacząco się zmniejszyła i jest niewielka.

Dodał, że RPP podejmując decyzję dzisiaj musi myśleć o tym, by nie ograniczyć sobie możliwości działania w najbliższych dwóch-trzech latach. W jego ocenie, choć nie można ignorować obecnego poziomu inflacji w odniesieniu do celu NBP, to patrzenie wyłącznie na to byłoby błędem.

Polska gospodarka, zdaniem członka RPP, jest dobrze zbalansowana, tempo nominalnego wzrostu kredytów jest zbliżone do nominalnej dynamiki wzrostu PKB i dzięki temu początek kadencji nowej Rady będzie spokojny.

Hardt zaznaczył, że niezależność NBP musi być utrzymana niezależnie od kontekstu, a obecnie nie jest ona zagrożona.

Dodał, że polityka pieniężna może wspierać politykę gospodarczą rządu, o ile nie jest w sprzeczności z podstawowym celem RPP, jakim jest dbałość o stabilność cen.

We wtorek prezydent Andrzej Duda wręczył akty powołania oraz przyjął przysięgę od nowo powołanych członków Rady Polityki Pieniężnej: Łukasza Hardta oraz Kamila Zubelewicza. Zubelewicz i Hardt zastąpili w RPP Adama Glapińskiego oraz Andrzeja Kaźmierczaka, których kadencje upłynęły w piątek, 19 lutego.

PAP

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: stopy procentowe | Fed | Japonia | EBC
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »