Powiemy ci, ile kosztuje pieniądz

Wiemy ile kosztuje pieniądz - po raz pierwszy od Wielkiego Kryzysu Finansowego, czyli od ponad 10 lat. Rzeczywisty koszt pieniądza - choć na razie w niewielkiej skali - policzyli i liczą codziennie polscy ekonomiści i finansiści z Instytutu Rynku Finansowego. Od kryzysu tak naprawdę nikomu jeszcze się to nie udało, choć od lat głowią się nad tym największe banki centralne świata.

- Możemy to w Europie pokazać z otwartą przyłbicą i powiedzieć - przynajmniej w takiej skali, w jakiej zbieramy dane, wiemy ile kosztuje pieniądz. To koszt, który odzwierciedla naprawdę to, co dzieje się w gospodarce - powiedział na konferencji prasowej prezes Instytutu Tomasz Mironczuk.

Zanosisz do banku depozyt i zastanawiasz się dlaczego jest tak nisko oprocentowany? Ale tak naprawdę nie wiesz, czy bank płaci ci oprocentowanie niskie czy wysokie. Bo nie wiesz, ile kosztuje pieniądz. Idziesz po kredyt i w banku mówią, że to kilkanaście procent rocznie? Krzywisz się, że dużo, ale przecież tak naprawdę nie wiesz, czy dużo czy mało. Bo nie wiesz, ile kosztuje pieniądz.

Reklama

Pieniądz zawsze był towarem i zawsze za pożyczenie go trzeba było zapłacić. Płacą za to banki, które nie mają własnych pieniędzy i wymyślone zostały po to, żeby przyjmować depozyty od tych, którzy mają nadwyżki gotówki. I za to swoim klientom płacą. Potem udzielają z tych pieniędzy kredytów ludziom i przedsiębiorstwom. A oni płacą za to bankom.

To był przełom

Ponad 40 lat temu brytyjscy bankowcy wymyślili stopę LIBOR. To był przełom. Pokazywała ona ile jeden bank musi drugiemu zapłacić w skali roku za pożyczone pieniądze bez żadnych zabezpieczeń. Banki ogłaszały sobie nawzajem te stawki, a w związku z tym, że były dla wszystkich czytelne, wymyślono, że kredyt będzie kosztował np. LIBOR plus marża banku.

Na wzór LIBOR-u na niemal wszystkich rynkach na świecie powstały inne wskaźniki -IBOR-y mające pokazywać ile bank płaci za pożyczony pieniądz. W Polsce powstała podobna stawka WIBOR, którą zna każdy kredytobiorca, bo w umowie z bankiem ma napisane, że koszt kredytu to WIBOR plus marża. Oczywiście dochodzą do tego jeszcze różne prowizje.

Mleko rozlało się po ostatnim wielkim kryzysie, kiedy okazało się, że banki stawką LIBOR (a także innymi -IBOR-ami) po prostu manipulowały. Do tego okazało się, że w czasie kryzysu, gdy wielkie banki padały jak muchy jedne po drugim, przestały po prostu pożyczać sobie pieniądze bez zabezpieczenia. Choć w Polsce do żadnych manipulacji WIBOR-em nie doszło, polskie banki też nie palą się do tego, żeby sobie pożyczać nawzajem pieniądze. Najwyżej na jeden dzień.

Tak dalej być nie może...

Władze na całym świcie doszły do przekonania, że tak dalej być nie może i wszyscy powinni wiedzieć, ile kosztuje pieniądz. Dlatego Unia Europejska wprowadziła w 2016 roku rozporządzenie BMR, które mówi jakie są reguły, żeby przywrócić wiarygodność wskaźników pokazujących koszty pieniądza. Wskaźniki, które są publikowane, muszą ściśle przestrzegać tych zasad, a zgodnie z nimi muszą postępować wyliczający wskaźnik, zwani jego administratorami.

Stopę WIBOR próbuje doprowadzić do zgodności z prawem jej administrator spółka GPW Benchmark. Nie wiadomo, czy to się uda, bo na świecie coraz częściej słychać głosy, że trzeba sobie dać spokój z reanimacją -IBOR-ów. Dlaczego? Bo transakcji pomiędzy bankami pieniądzem niezabezpieczonym wciąż jest jak na lekarstwo. Tak samo zresztą jest też w Polsce, co nie raz przyznawali już przedstawiciele Narodowego Banku Polskiego.

Choć matematykom wydaje się, że rozwiązali ten problem, bo - teoretycznie mając pożyczonego pieniądza na jeden dzień można obliczyć, ile kosztuje pożyczenie pieniądza na trzy miesiące itp., to nie odpowiada to żadnej gospodarczej rzeczywistości. I ten kłopot właśnie rozbija się większość stóp wymyślanych na całym świecie .

Poszli inną drogą

Ekonomiści i finansiści z Instytutu Rynku Finansowego poszli inną drogą. Postanowili szukać indeksu tam, gdzie są transakcje. A wiadomo, że są - pomiędzy bankami a klientami. Doszli więc do przekonania, ze jeśli banki dostarczą dane, ile rzeczywiście płacą klientom za depozyt, to na tej podstawie będzie można policzyć średni ważony wielkością transakcji Wskaźnik Kosztu Finansowania. Bo przecież bank, żeby zarobić na kredycie, musi najpierw zapłacić za depozyt.

- Rok temu wyszliśmy od BMR i zaprojektowaliśmy cały proces - powiedział Tomasz Mironczuk.

W tej chwili do bazy Instytutu płyną strumieniem dane z 18 banków spółdzielczych. Na ich podstawie wyliczany jest kosz pieniądza pożyczanego przez banki na 1, 3, 6 miesięcy i na jeden rok. W sumie średnio do bazy napływają dane o 1400 transakcjach dziennie o średniej dziennej wartości 90 mln zł.

- Jesteśmy w stanie do każdego opublikowanego wskaźnika (codziennie o 15.30) pokazać transakcje, dane, i skąd te dane pochodzą - mówił Tomasz Mironczuk.

Czy taki indeks jak WKF jest możliwy do wyliczenia również dla wielkich banków komercyjnych? Autorzy WKF mówią, że tak. W ubiegłym tygodniu IRF złożył do Komisji Nadzoru Finansowego wniosek o uznanie WKF za wskaźnik zgodny z unijnym rozporządzeniem i przyznanie Instytutowi statusu administratora. KNF może do 6 grudnia poprosić o uzupełnienie wniosku, a potem będzie miała cztery miesiące na jego rozpatrzenie. Jeżeli go zatwierdzi, Polska będzie pierwszym krajem w Europie, który po kryzysie dopracował się swojego wskaźnika kosztu pieniądza.

Jacek Ramotowski

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: stopy procentowe | WIBOR | banki centralne | KNF | LIBOR | benchmark
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »