Rentowności w górę, dolar na fali

Dolar znów świeci pełnym blaskiem, a wszystko za sprawą kolejnej serii świetnych danych z gospodarki oraz rajdu rentowności amerykańskich papierów dłużnych. Jeszcze tydzień temu, po tym jak Fed zdecydował się podnieść swoje długoterminowe prognozy co do ścieżki stóp procentowych, rynki nieoczekiwanie zareagowały spadkiem rentowności obligacji.

 Dolar znów świeci pełnym blaskiem, a wszystko za sprawą kolejnej serii świetnych danych z gospodarki oraz rajdu rentowności amerykańskich papierów dłużnych. Jeszcze tydzień temu, po tym jak Fed zdecydował się podnieść swoje długoterminowe prognozy co do ścieżki stóp procentowych, rynki nieoczekiwanie zareagowały spadkiem rentowności obligacji.

Wczoraj jednak ten ruch został odrobiony z nawiązką. Rentowności dziesięciolatek zaliczyły najsilniejszy ruch wzrostowy od listopada 2016 roku, kiedy to Donald Trump został wybrany na prezydenta USA, a analogiczne zachowanie obserwowaliśmy również na całej szerokości krzywej dochodowości. Ostatnie jest o tyle istotne, że (przynajmniej w krótkim terminie) jednym z istotniejszych argumentów gołębi z Fed jest obawa przed wypłaszczeniem, czy nawet odwróceniem krzywej rentowności. Mowa o sytuacji, w której rentowności papierów o krótszym terminie zapadalności są podobne (wypłaszczenie) lub wyższe (odwrócenie) od tych o dłuższym terminie. Taka sytuacja ma miejsce, gdy rynek zaczyna wyceniać, że w pewnym momencie gospodarka nie będzie na tyle silna, by uzasadniać kolejne podwyżki.

Reklama

Wczoraj natomiast różnica pomiędzy rentownościami dwu i dziesięciolatek powiększyła się, czym inwestorzy dali wyraz wiary w solidne, długoterminowe fundamenty amerykańskiej gospodarki. Przyglądając się opublikowanym danym szczególnie warto zwrócić uwagę na usługowy ISM, który nie miał żadnych słabych punktów. Główny odczyt wypadł na poziomie 61.6 pkt. czyli najwyżej od sierpnia 1997 roku, a komponent zatrudnienia wskazał najwyższą wartość w historii. Jest to oczywiście dobry prognostyk przed jutrzejszym raportem NFP, który powinien dostarczyć paliwa do dalszego rajdu rentowności.

Amerykańska waluta emanuje siłą, co zepchnęło kurs EURUSD wyraźnie poniżej poziomu 1.15. Nie bez znaczenia pozostaje tu też skomplikowana sytuacja wspólnej waluty. Wczoraj premier Conte przedstawił zmienione (obniżone) cele dla deficytu w 2020 (2.1%) i 2021 (1.8%) roku. Kluczem będą jednak szczegóły planu fiskalnego. Jeżeli niższy deficyt ma wynikać z wyższych prognoz dotyczących wzrostu gospodarczego, a nie cięcia wydatków, to w środowisku zacieśniania polityki monetarnej przez EBC oraz faktu, że szczyt ożywienia w strefie euro najprawdopodobniej mamy już za sobą, Komisja Europejska i inwestorzy nie zostaną pozbawieni obaw o sytuację fiskalną we Włoszech.

Niemniej jednak, relatywna siła dolara sprawia, że w przypadku kontynuacji wzrostu rentowności, reakcja inwestorów bardziej niż na walutach może skupić się na rynku akcyjnym. Przyjmuje się, że amerykańskie dziesięciolatki są ekwiwalentem stopy wolnej od ryzyka. Ich wzrost w naturalny sposób generuje presje na ryzykowne aktywa. Oczywiście, obserwowany poziom 3.20% dla dziesięcioletnich obligacji nie jest jeszcze rejonem, którego byki powinny się obawiać, lecz dalszy wzrost na długim końcu krzywej może przekonywać coraz więcej inwestorów do realokacji aktywów w kierunku rynku długu.

Jacek Bakoński, Zespół mForex, Dom Maklerski mBanku

mForex.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »