To zapiski z ECB, a nie FED mogą być ważniejsze

Opublikowane wczoraj wieczorem "minutki" FED nie zachwyciły. Bo nie mogły. Pamiętamy przecież komunikat FED, jaki miał miejsce po lipcowym posiedzeniu

Opublikowane wczoraj wieczorem "minutki" FED nie zachwyciły. Bo nie mogły. Pamiętamy przecież komunikat FED, jaki miał miejsce po lipcowym posiedzeniu

USA: Raphael Bostic (nowy, bo urzędujący dopiero od dwóch miesięcy szef oddziału FED w Atlancie, ale bez prawa głosu w FOMC w tym roku) przyznał wczoraj, że model gospodarczy Atlanta GDPNow wskazuje, że druga połowa roku może być wyraźnie lepsza.

Jednocześnie wyraził swój niepokój dotyczący słabszych danych nt. inflacji, a także braku korelacji z silnym rynkiem pracy. Kluczową publikacją wczorajszego wieczora były jednak zapiski z ostatniego, lipcowego posiedzenia FED. Pokazały one rosnące różnice pomiędzy członkami FED dotyczące perspektyw inflacji, nadal większość zdaje się zakładać, że jej niższe od oczekiwanych wartości są powodowane jednorazowymi czynnikami, ale kilku z nich wskazuje, że trend może być dłuższy. Niemniej wciąż większość zakłada możliwość jej odbicia, ale może być ono stłumione (wartości pozostaną poniżej 2 proc.). Kluczowym punktem zapisków była jednak zgoda większości, co do tego, że proces ograniczania sumy bilansowej FED może rozpocząć się już we wrześniu (19-20.09). Jeżeli proces ten będzie przebiegał stopniowo - zaznaczono w zapiskach - to nie będzie miał on większego wpływu na politykę monetarną.

Reklama

Opinia: Opublikowane wczoraj wieczorem "minutki" FED nie zachwyciły. Bo nie mogły. Pamiętamy przecież komunikat FED, jaki miał miejsce po lipcowym posiedzeniu. W połączeniu z kolejnymi słabszymi odczytami makro stał się pretekstem do dalszej wyprzedaży dolara. Ale od dwóch tygodniu sytuacja jest nieco inna - można stwierdzić, że następuje proces "formowania" średnioterminowego dna.

Wprawdzie dane nt. lipcowej inflacji CPI, jakie poznaliśmy w ubiegły piątek nie były najlepsze, ale i też nie były tragiczne (bazowy CPI pozostał na poziomie 1,7 proc. r/r). Z kolei na plus w ostatnich dwóch tygodniach wypadł rynek pracy, a także sprzedaż detaliczna. Coś się zaczyna zmieniać, ale powoli. Warto jednak zwrócić uwagę na wczorajsze słowa szefa oddziału FED w Atlancie - model ekonomiczny sugeruje wyraźniejsze odbicie gospodarki w II kwartale. Czy będzie temu towarzyszyć też poprawa wskaźników inflacyjnych? Z tym jest gorzej, no ale... poziom rynkowego pesymizmu jest ogromny.

Po publikacji "minutek" spadły oczekiwania dotyczące grudniowej podwyżki stóp przez FED (model CME FEDWatch wskazuje na 44,5 proc. prawdopodobieństwa takiego ruchu). Wyjście ponad poziom 50 proc. było, zatem krótkie. Na razie.... Widać, że rynek jest głodny kolejnych informacji. I lepiej zareaguje na te dobre (bo będą dla niego zaskoczeniem), niż te złe (które są w dużej mierze "oklepane").

Dzisiaj w kalendarzu mamy dane nt. regionalnego indeksu Philly FED z Filadelfii za sierpień (godz. 14:30), ale kluczowe będą odczyty dynamiki produkcji przemysłowej za lipiec o godz. 15:15. Pozytywne zaskoczenie (mediana oczekiwań wynosi 0,3 proc. m/m) mogłoby wesprzeć dolara. Warto też dodać, że amerykańska waluta może być silniejsza słabością innych, chociażby euro.

Dzisiaj o godz. 11:00 poznamy ostateczne dane nt. inflacji CPI w strefie euro za lipiec, ale więcej emocji mogą przynieść publikowane o godz. 13:30 zapiski z lipcowego posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego. Na rynku nadal "żywe" są spekulacje związane z możliwymi posunięciami ECB w przyszłym roku, które będą ogłoszone na jesieni. Wczorajsza plotka o tym, że Mario Draghi, który będzie uczestnikiem sympozjum w Jackson Hole w końcu przyszłego tygodnia, będzie raczej unikał komentarzy dotyczących przyszłości programu QE, nie zdołała zbytnio zaszkodzić euro. Wygląda na to, że rynek nie "dojrzał" jeszcze do stwierdzenia, że ECB może być bardziej pasywny w swoich decyzjach na jesieni, a ostatnie ruchy euro mogły dyskontować nazbyt optymistyczny scenariusz.

Na wykresie koszyka dolara FUSD mimo wczorajszego cofnięcia się w dół, układ tygodniowy nadal wygląda optymistycznie. Tak jak zwracaliśmy na to uwagę wcześniej, warto będzie obserwować zachowanie się wskaźnika RSI9, który znalazł się przy kluczowych oporach. Tymczasem dla EUR/USD kluczowe będzie utrzymanie się w ramach widocznego kanału spadkowego - nieudana próba wyjścia górą (jeżeli takowa zostanie podjęta), może szybko skutkować testem dolnego ograniczenia (1,1645) i dalej kluczowego, bo 4-miesięcznego kanału wzrostowego przy 1,1595.

Przyzwoite dane z australijskiego rynku pracy stały się pretekstem do odbicia przecenianego w ostatnich 3 tygodniach dolara australijskiego. Na poniższym układzie tygodniowym widać, że zostało ono wyprowadzone z okolic wsparcia, jakim jest maksimum z kwietnia ub.r. przy 0,7834. Niemniej układ wskaźników nie jest jednoznaczny, co do kontynuacji zwyżek i możliwości złamania szczytu sprzed 3 tygodni przy 0,8065.

Sporządził:Marek Rogalski - główny analityk walutowy DM BOŚ

DM BOŚ S.A.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »