W oczekiwaniu na kolejne polskie dane

Na eurodolarze widzimy dziś rano poziom czy raczej zakres 1,1730-35. Z kolei para eurofunt rezyduje przy 0,9105 - z grubsza w połowie drogi między wczorajszymi minimami i maksimami. USD/GBP jest na 0,7760 - i można to podsumować podobnie.

Na eurodolarze widzimy dziś rano poziom czy raczej zakres 1,1730-35. Z kolei para eurofunt rezyduje przy 0,9105 - z grubsza w połowie drogi między wczorajszymi minimami i maksimami. USD/GBP jest na 0,7760 - i można to podsumować podobnie.

A co nas dziś czeka? Cóż, jakiś żartobliwie nastawiony kulturoznawca mógłby się pokusić o porównanie czasu forexowego do czasu cyklicznego, znanego ze starożytnych religii. Kalendarium to jest bowiem tak samo zapętlone i skoncentrowane na regularnie powtarzających się (zwykle w cyklu miesięcznym lub kwartalnym) momentach, przy czym niektóre z nich mają charakter rynkowych świąt, celebrowanych z niemałą rewerencją. I tak np. dziś - przynajmniej w Polsce - oczy wielu zwrócone będą na kolejny pakiet danych dotyczących sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej. Informacje te poznamy o 14:00, a dotyczyć będą lipca. Prognozuje się +1,5 proc. m/m oraz +7,5 proc. r/r w roli dynamik sprzedaży oraz -6,7 proc. m/m (i zarazem +8,4 proc. r/r), gdy mowa o produkcji w przemyśle.

Reklama

Co czeka nas w innych krajach? O 8:00 poznamy inflację PPI dla Niemiec (za lipiec), o 10:00 bilans płatniczy Eurolandu, o 14:30 kanadyjską inflację konsumencką, zaś o 16:00 raport z Uniwersytetu Michigan, w tym główny jego indeks, który miałby wzrosnąć z 93,4 pkt do 94 pkt, jeśli wierzyć prognozie. O 16:15 wypowie się Robert Kaplan. Wypowiedział się zresztą także i wczoraj, mianowicie gołębio. Mówił o tym, że dolar przez lata był mocny, a teraz korzystniejszy byłby dolar słaby; że problematyczną kwestią jest relacja długu publicznego do PKB; że siła robocza w USA się starzeje, a rynek pracy nadal nie wygląda idealnie. Zdaje się, że pomogło to w osłabieniu dolara i że rynek mniej się przejął wypowiedzią innego przedstawiciela Fed, Williamsa, który zabrzmiał bardziej jastrzębio, mówiąc o tym, że jesteśmy dopiero w połowi drogi, jeśli chodzi o podwyżki stóp.

Poza tym dolar i tak zaczął tracić po publikacji zapisków EBC, które były może dość umiarkowane, ale przed ich ogłoszeniem para pozycjonowała się już przy 1,1670. Tak więc naturalna była reakcja w drugą stronę.

Para USD/PLN jest przy 3,6430. Wczoraj w minimach schodziła poniżej 3,62. Za faktyczny opór wypada chyba uznać rejon 3,6650-60. W największej ogólności można rzec, iż nadal tkwimy w fazie spadkowej, zapoczątkowanej w grudniu minionego roku, aczkolwiek nie zakładamy już dobicia do 3,53 - 3,54, tj. minimów z 2015, czy nawet powrotu do 3,57 (mniej więcej takie dołki badano w początkach obecnego miesiąca). Oczywiście możemy się mylić, ale wiele wskazuje na to, że eurodolar skonsolidował się w zakresie 1,17 - 1,19, przy czym - jak widać - jest bliżej tej dolnej granicy i niekiedy ją narusza; to może utrudniać deprecjację dolara do złotego, bo para USD/PLN często i wyraźnie odbija kurs pary głównej.

Na euro-złotym mamy 4,2750, co na razie potwierdza naszą hipotezę o trwaniu generalnego trendu przeciw złotówce - oraz o tym, że wczorajsze dołki były testowaniem i finalnie też potwierdzeniem wsparcia.

Tomasz Witczak

FMC Management

FMCM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »