Wrócił Trump z kampanii wyborczej

Rynki finansowe nieco już przyzwyczaiły się do "kontrolowanego chaosu", jaki zapanował w Białym Domu po wprowadzeniu się tam Donalda Trumpa. Przez ostatnie miesiące prezydent USA zdawał się koncentrować głównie na gaszeniu pożarów, a rozczarowania dotyczyły spadających szans na przeprowadzenie reform gospodarczych. Wczoraj jednak wrócił Trump z kampanii wyborczej.

Rynki finansowe nieco już przyzwyczaiły się do "kontrolowanego chaosu", jaki zapanował w Białym Domu po wprowadzeniu się tam Donalda Trumpa. Przez ostatnie miesiące prezydent USA zdawał się koncentrować głównie na gaszeniu pożarów, a rozczarowania dotyczyły spadających szans na przeprowadzenie reform gospodarczych. Wczoraj jednak wrócił Trump z kampanii wyborczej.

W wystąpieniu w Phoenix adresowanym do swojego "twardego elektoratu" Trump powrócił z postulatami z kampanii wyborczej. Przede wszystkim stwierdził on, że jest gotów nawet doprowadzić do wstrzymania prac rządu jeśli będzie to konieczne do pozyskania środków na budowę muru na granicy z Meksykiem. Idea muru z Meksykiem była jednym z głównych haseł kampanii wyborczej Trumpa, jako rozwiązanie problemu niekontrolowanej imigracji z południa.

Trump dość buńczucznie zapowiedział, że za mur zapłaci Meksyk, do czego oczywiście nie doszło. Z kolei kosztowna inicjatywa niespecjalnie znajduje poparcie w Kongresie, nawet wśród samych Republikanów. Tu dochodzimy do sedna problemu. W USA proces budżetowy powinien zakończyć się do 30 września, inaczej może dojść do ograniczenia finansowania dla różnego rodzaju jednostek i agencji rządowych (tzw. government shutdown). Zwykle dochodzi do tego, gdy prezydent nie ma większości w Kongresie i proces uchwalania budżetu jest areną starć politycznych. Wydawałoby się, że mający większość w obydwu izbach Kongresu Trump uniknie takich sytuacji, ale okazuje się, że sam może ją wywołać.

Reklama

Oczywiście taki paraliż prac rządu w przeszłości był przejściowy i kończył się kompromisem, ale dla rynków jednak oznacza to wzrost niepewności. Na razie skończyło się na przecenie meksykańskiego peso, gdyż przy okazji Trump dorzucił, że jego zdaniem NAFTA może być zlikwidowana (a inwestorzy już zdążyli wyjść z założenia, że cała anty-meksykańska retoryka była stworzona jedynie na potrzeby kampanii). Być może przemówienie to było jedynie wynikiem miejsca, w którym znalazł się prezydent, ale z pewnością proces budżetowy w USA będzie od tej pory baczniej obserwowany.

Na rynkach dziś ostatni sprawdzian przed konferencją w Jackson Hole, na której prezes EBC ma zarysować perspektywy dla polityki monetarnej. Publikowane dziś wskaźniki PMI z głównych europejskich gospodarek pokażą, czy aby nie dostają one zadyszki po ożywieniu z pierwszej połowy roku. O 9:20 za dolara płacimy 3.6404 złotego, za euro 4.2748 złotego, frank kosztuje 3.7553 złotego, zaś funt 4.6631 złotego.

Przemysław Kwiecień

x-Trade Brokers DM SA
Dowiedz się więcej na temat: kampanie wyborcze | waluty | wyborczego
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »