Wypowiedzi decydentów i nie tylko

Wypowiedzi przedstawicieli banków centralnych rzadko są klarowne, chyba że ktoś naprawdę dobrze odczytuje intencje i podteksty (ale i tacy się mylą). Dziś mieliśmy kilka głosów z EBC i Fed.

Wypowiedzi przedstawicieli banków centralnych rzadko są klarowne, chyba że ktoś naprawdę dobrze odczytuje intencje i podteksty (ale i tacy się mylą). Dziś mieliśmy kilka głosów z EBC i Fed.

Oto np. p. Weidmann, szef niemieckiego Bundesbanku, ale i członek zarządu Fed, mówił dziś, że akomodacyjna polityka monetarna wydaje się obecnie w Eurolandzie właściwa, a nawet po zakończeniu skupu aktywów pozostanie ona luźna. To gołębi głos z jego strony, a przecież zwykle jest on utożsamiany z nastawieniem jastrzębim. Ale i rzecznikom zacieśnienia polityki coś dał: a mianowicie stwierdził, że prawdopodobnie nie będzie potrzeby przedłużania czy powiększania skupu aktywów w ramach QE. Potem jednak dodał jeszcze, że wysoka wartość i aprecjacja euro (cóż, mimo ostatnich spadków wykres pary eurodolarowej nadal tkwi wysoko) nie powinna pogorszyć rozwoju gospodarczego w Strefie.

Reklama

Pan Harker z Fed powiedział, że gotów jest rozważyć podwyżkę stóp podczas marcowego posiedzenia Fed, ogólnie jednak chciałby ujrzeć wzrost inflacji podwyżej 2 proc. Zakłada bazowo 2 podwyżki stóp na ten rok, ale przy dobrych danych gotów jest poprzeć i trzy ruchy.

Znowuż pan Praet z EBC stwierdził, że jeśli tylko dane będą wskazywać na wzrost inflacji i poprawę stanu gospodarki, to konieczne będzie odpowiednie dostosowanie polityki, w tym zamknięcie polityki QE, czyli tego, co potocznie zwie się "dodrukiem euro".

Co do danych makro, to import i eksport w Niemczech za grudzień wypadły znacznie powyżej prognoz, ale z wnioskami o zasiłek w USA też nie było źle: było ich mniej w tygodniu niż zakładano.

Ostatecznie więc głosy układały się różnie, może jeszcze działał do tego efekt porozumienia Demokratów i Republikanów w USA na temat dwuletniego budżetu. Ostatecznie dolar prawie do 14:00 zyskiwał, choć w międzyczasie para zanotowała też wzrost do 1,2290 lub nawet wyżej. Przed 14:00 był dołek w pobliżu 1,2215, potem znów ruch w górę, następnie w dół - i wieczorem mamy 1,2260.

Można dodać, że w naszym ujęciu to jest test długoterminowej linii spadkowej prowadzonej od roku 2008 po minimach z kilku następnych lat. Nie tyle test już, ile wręcz wstępne jej potwierdzanie. W szczególności złamano dolne ograniczenie 10-dniowej konsolidacji.

Nasz złoty

USD/PLN sięgał dziś 3,4140, teraz jest ok. grosz niżej. Ale oczywiście złoty traci, wszedł w fazę osłabienia i to już nie te czasy, co ok. 6 dni temu, gdy notowano 3,32. Teoretycznie można nawet wierzyć w to, że potwierdza się długoterminowa linia po minimach z 2011 i 2014, osłabiająca PLN.

Na euro-złotym też wzrost - czyli spadek (wartości złotego). Mamy 4,1750. Na funcie wykonano od wczoraj mocny ruch z 4,6750 do 4,76 "z hakiem" (i to dużym). Funt znacznie zyskał, zresztą także do euro czy dolara. Dodajmy, że za jastrzębie uznano wypowiedzi p. Carneya, szefa Banku Anglii tudzież komunikat BoE. Owszem, teraz polityki nie zmieniono, ale napisano i powiedziano, że zacieśnienie może być szybsze i większe niż dotąd zakładano.

Tomasz Witczak

FMCM
Dowiedz się więcej na temat: waluty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »