Co z płacami nauczycieli?

Chcemy rozmawiać z rządem o tym, o ile mogą wzrosną płace nauczycieli od stycznia 2008 r. Zapewnienia o zmianach legislacyjnych nie wystarczą - skomentował prezes ZNP Sławomir Broniarz zapowiedzi premiera dotyczące płac nauczycieli.

Chcemy rozmawiać z rządem o tym, o ile mogą wzrosną płace nauczycieli od stycznia 2008 r. Zapewnienia o zmianach legislacyjnych nie wystarczą - skomentował prezes ZNP Sławomir Broniarz zapowiedzi premiera dotyczące płac nauczycieli.

Donald Tusk w swoim expose mówił, że tymczasowym rozwiązaniem będzie nowelizacja ustawy Karta Nauczyciela, umożliwiająca zapisanie w budżecie państwa na rok 2008 odrębnej kwoty bazowej, na podstawie której będzie wyliczane wynagrodzenie nauczycieli.

Według prezesa ZNP, zmiany legislacyjne nie wystarczą, jeśli rząd nie znajdzie źródła finansowania podwyżek.
- Problem nie leży w legislacji, ale w zasobności portfela. Od mieszania w szklance herbata nie zrobi się słodsza. (...) Dla nas nie jest aż tak istotna kwota bazowa, jak rozporządzenie ministra edukacji w sprawie minimalnych stawek wynagrodzenia zasadniczego. A minister nie wyda rozporządzenia zwiększającego wynagrodzenie, jeśli nie będzie miał na to środków - powiedział Broniarz.

Reklama

Zaznaczył, że przedstawiciele ZNP mają w poniedziałek spotkać się z minister edukacji narodowej Katarzyną Hall. Jego zdaniem, powinni też spotkać się z premierem.
- Po wysłuchaniu expose ponawiamy naszą prośbę wyrażoną dwa tygodnie temu w liście do pana premiera o pilne spotkanie w celu omówienia zarówno tych kwestii najbardziej palących, jak finansowanie oświaty (w tym płace nauczycieli), rozwiązania emerytalne dla nauczycieli, jak i tego wszystkiego co wiąże się z ustrojem szkolnym, z przedszkolami, ze szkołami ponadgimnazjalnymi, z kształceniem nauczycieli itd. - powiedział prezes ZNP.

Podkreślił, że związek oczekuje realizacji przedwyborczych zapewnień Donalda Tuska, że polskie dzieci będą uczone przez dobrze zarabiających nauczycieli. Przypomniał też słowa premiera z niedawnej wypowiedzi telewizyjnej, że "słowa polityków mają o tyle sens, o ile są zobowiązaniem do wykonania konkretnej pracy".
- Chcemy dyskutować o płacach nauczycieli od stycznia 2008 r., a nie 2009, 2010 czy 2011. Płace i emerytury to fundament, na którym chcemy opierać naszą rozmowę z rządem - podkreślił Broniarz.

Prezes ZNP skomentował też wypowiedzi premiera dotyczące bonu edukacyjnego. Jak tłumaczył, bonu nie da się wprowadzić bez radykalnych zmian prawnych, m.in. w konstytucji i w ustawie o dochodach jednostek samorządu terytorialnego.
- Polecam lekturę ustawy zasadniczej, która mówi kto i za co odpowiada, polecam lekturę ustawy o finansach gmin i wtedy pan Tusk może być dla nas partnerem w debacie o finansowaniu edukacji. Dzisiaj niestety nierówność w poziomie wiedzy na ten temat powoduje, że pan premier nie jest dla nas partnerem w tej dyskusji. Przykro mi, że to mówimy w dniu jego expose - powiedział prezes ZNP.

"S": oczekujemy ok. 10 proc. podwyżki

- Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ Solidarność oczekuje, że płace nauczycieli wzrosną w przyszłym roku o ok. 10 proc. w stosunku do tego roku - powiedział rzecznik prasowy oświatowej Solidarności Wojciech Jaranowski.

- Bardzo nas cieszy, że nowy rząd podtrzymał decyzję poprzedniego o wprowadzeniu nowelizacji Karty Nauczyciela, która umożliwi coroczne ustalanie kwoty bazowej dla nauczycieli. Jest to także nasz sukces, dlatego, że my wynegocjowaliśmy ze starym rządem tę zmianę Karty Nauczyciela - powiedział rzecznik.

Według niego, poprzedni rząd zagwarantował w projekcie budżetu na przyszły rok środki wystarczające na podwyżkę płac nauczycieli o 9,3 proc., zwiększając o ok. 10 proc. subwencję oświatową dla samorządów. Donald Tusk jeszcze przed wyborami mówił o radykalnym wzroście wynagrodzeń nauczycieli, dlatego Solidarność oczekuje, że płace w 2008 r. wzrosną o ok. 10 proc.
- W przyszłych latach mam nadzieję, że będzie to jeszcze więcej - zaznaczył Jaranowski.

Skomentował też zapowiedź Tuska, że rząd będzie się starał wprowadzić bon oświatowy jako mechanizm finansowania publicznej edukacji.

- Najpierw trzeba policzyć, ile tak naprawdę ta oświata kosztuje. W tej chwili dużo dokładają samorządy, ale też i rodzice. 80 proc. wydatków na edukację dzieci i młodzieży pochodzi z budżetu państwa i budżetów samorządów, resztę dopłacają rodzice - tłumaczył.

Rozmowa o systemie finansowania oświaty może się zatem, według Jaranowskiego, zacząć dopiero wtedy, kiedy znany będzie rzeczywisty koszt edukacji pojedynczego ucznia. Według Solidarności, należy rozważyć też inne warianty, nie tylko istniejącą subwencję oświatową i bon.

Według związkowców, np. pieniądze na wynagrodzenia dla nauczycieli nie powinny pochodzić z subwencji oświatowej, ale powinny być przekazywane osobno jako dotacja celowa.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »