Biuro Mati World Holidays zapowiada wniosek o upadłość

Biuro podróży Mati World Holidays, którego klienci mają problemy z powrotem z wakacji w Hurghadzie, zapowiedziało złożenie wniosku o upadłość. Poprosiło też samorząd woj. śląskiego o pomoc w ściągnięciu do Polski przebywających za granicą turystów.

Jak poinformowały służby prasowe urzędu marszałkowskiego woj. śląskiego, klienci biura przebywają w Egipcie i Tunezji. Trwa zbieranie informacji nt. ich liczby. W poniedziałek sami turyści informowali media o ponad stuosobowej grupie, która od kilku dni w egipskiej Hurghadzie czeka na możliwość powrotu do Polski.

Rzecznik MSZ Marcin Bosacki poinformował PAP, że polski konsul jest już na miejscu w Hurghadzie, gdzie przebywa najliczniejsza, bo ponad 170-osobowa grupa poszkodowanych turystów. Poinformował, że po negocjacjach udało się ustalić z hotelem akceptowalną przez urząd marszałkowski cenę noclegu, dzięki czemu grupa 120 osób, które miały być wykwaterowane, pozostanie w swoich pokojach.

Reklama

- Największej grupie Polaków wysłanych za granicę przez Mati World nie grozi wykwaterowanie - podkreślił Bosacki.

Według informacji MSZ kolejnych 27 osób, klientów Mati World Holidays, znajduje się w Sharm el-Sheikh i prawdopodobnie kilkanaście w Tunezji. - W sprawie ich powrotu do kraju w tej chwili działa MSZ, urząd marszałkowski i konsulowie z Egiptu - oświadczył rzecznik MSZ.

Wcześniej jeden z turystów z grupy przebywającej w Hurghadzie, Andrzej Sławiński mówił PAP, że do wtorku rezydentka egipskiego partnera Mati World Holidays zapewniała klientom biura nocleg w hotelu. We wtorek - wobec sytuacji Mati World Holidays - możliwość ta się wyczerpała. Grupa 121 osób miała opuścić hotel po obiedzie ok. godz. 15.

- Będziemy starali się nie dać wyrzucić z hotelu - zapowiedział Sławiński. Zaznaczył, że dużym problemem - wobec prawdopodobieństwa opuszczenia hotelu - jest gorączka kilkorga dzieci. Z upływem czasu od zakończenia planowego pobytu narastają też problemy związane np. z przedłużaniem urlopów.

W 121-osobowej grupie w Hurghadzie są turyści z Kielc, Poznania, Warszawy, Wrocławia. Niektórzy - jak Sławiński - mieli wrócić w piątek, inni czekają na samolot do kraju tydzień. - Kilkakrotnie pojawiały się rozbieżne informacje. Ostatnio była mowa o 10 sierpnia, ale były już dwa terminy, które nie wyszły - wskazał turysta.

Według Witolda Trólki z urzędu marszałkowskiego we wtorek urzędnicy marszałka dostali od prezesa spółki Mati World Holidays e-mail z prośbą o pomoc w ściągnięciu klientów biura do Polski. Samorząd zaczął już przygotowywać się do zorganizowania tej operacji.

"Po zapoznaniu się z bieżącą sytuacją dotyczącą powrotu klientów z Hurghady informujemy, że nie jesteśmy w stanie dalej kontynuować procedury powrotu. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, niestety dłużej nie możemy zwlekać narażając klientów na kolejne stresy związane z ich powrotem do kraju. Proszę o pomoc w sięgnięciu klientów do Polski" - brzmi fragment e-maila.

Czy można zabezpieczyć się finansowo przed upadkiem biura podróży?

Prezes Mati World Holidays wyjaśnił utracenie płynności finansowej m.in. bankructwem linii lotniczej, którą latali klienci biura, błędami u egipskiego operatora oraz znaczącymi brakami płatności ze strony agentów biura. Zapowiedział złożenie marszałkowi dokumentów dotyczących postawienia firmy w stan upadłości w ciągu dwóch tygodni.

Siedziba biura Mati World Holidays mieści się w Chorzowie, nadzór nad nim pełni urząd marszałkowski woj. śląskiego.

Koszty wynikające z organizacji powrotu do kraju turystów będą pokrywane za pośrednictwem samorządu z tzw. kwoty gwarancyjnej. Biuro podróży, aby uzyskać wpis do rejestru Organizatorów Turystyki i Pośredników Turystyki musi zabezpieczyć te kwoty. W przypadku Mati World Holidays to ok. 57 tys. euro.

Prócz kłopotów ok. 120-osobowej grupy przebywającej w Hurghadzie, w poniedziałek biuro przekazało informacje o wtorkowych lotach powrotnych 12 swoich klientów, którzy mieli problemy z powrotem z Sharm el-Sheikh.

Dlaczego biura podróży bankrutują? Dołącz do dyskusji na Forum INTERIA.PL

W ostatnim czasie spółka Mati World Holidays miała już problemy z zapewnieniem powrotów swoich klientów z wakacji. Pod koniec lipca taka sytuacja spotkała ok. 50-osobową grupę przebywającą również w Hurghadzie. W tym przypadku zawinić miał miejscowy partner, który miał za późno przywieźć turystów na samolot. Ostatecznie większość z tych osób wróciła do Polski dwa dni po czasie, a pozostali - pięć dni.

Również w połowie lipca media informowały, że klienci chorzowskiego biura z dobowym opóźnieniem wrócili z Hurghady do Polski.

Przedstawiciele firmy wyjaśniali wtedy, że powodem kłopotów były przedwczesne powroty do Polski klientów innych upadających organizatorów wypoczynku i związany z tym brak miejsc w samolotach.

Za każdym razem biuro zapewniało, że nie ma problemów z płatnościami na rzecz linii lotniczych czy hoteli. Podkreślało też, że wszyscy jego klienci, którzy są w Egipcie, mają zapewniony hotel z wyżywieniem, przedłużony okres ubezpieczenia oraz opiekę rezydenta.

W ostatnich dniach urząd marszałkowski woj. śląskiego organizował już powroty ponad 600 klientów niewypłacalnego bielskiego biura podróży Aquamaris. Ostatni wysłani przez tę firmę turyści mają wrócić 11 sierpnia (116 osób z Krety) oraz 13 sierpnia (23 osoby z Salonik).

Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

PAP
Dowiedz się więcej na temat: biuro podróży | Mati | turystyka | wakacje | upadłości
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »