Centralny Port Komunikacyjny przyniesie korzyści Polakom?

Dzisiaj Centralny Port Komunikacyjny wydaje się przede wszystkim projektem politycznym. Trwa okres dużych inwestycji, choć niekoniecznie wszystkie z nich mają swoje uzasadnienie.

Największym problemem są słabe strony projektu, które sam rząd zawarł w uchwale z ubiegłego roku o jego realizacji. Nie są to błahe powody i budzą wątpliwości co do słuszności pomysłu. Należy do nich konkurencja ze strony innych istniejących już w Europie hubów oraz dość słaba pozycja na mapie lotniczej naszego narodowego przewoźnika - Linii Lotniczych LOT. Choć cały czas LOT rośnie w siłę, to dalej nie jest wystarczająco mocny - jak na zadania, które go czekają. Należy pamiętać, że chodzi o inwestycję za olbrzymie pieniądze. Rząd mówi o komponencie kolejowym wartym ok. 8,9 mld złotych, komponencie drogowym, a także samym związanym z budową portu. Choć według zapowiedzi całość ma kosztować ok. 30-35 mld złotych - przewiduje się, że ostatecznie wartość tej inwestycji wyniesie raczej 45-50 mld złotych.

Reklama

- Ograniczeniem jest także brak doświadczenia w realizacji tego typu projektów. Przykłady z Europy i całego świata pokazują, że tak duże inwestycje lotnicze zawsze są niedoszacowane i realizowane dłużej niż pierwotnie zakładano - powiedział serwisowi eNewsroom Adrian Furgalski, wiceprezes ZDG TOR.

- Największym problemem jest jednak to, że decyzja o budowie Centralnego Portu Komunikacyjnego została podjęta na podstawie analiz z 2010 roku. Rząd sam dzisiaj przyznaje, że niektóre z nich mogą nie być aktualne. Dopiero teraz omawiany jest wpływ CPK na inne porty regionalne. Najpierw zadecydowano o jego powstaniu, ale nie ustalono dalszych losów lotniska na Okęciu. Powinno ono zostać zamknięte, żeby nie tworzyć konkurencji - ze względu na położenie względem centrum Warszawy - dla LOT-u, który ma być przeniesiony. LOT może nie dać rady być konkurencyjną firmą w stosunku do działających dziś w Europie sojuszy, które przyciągają pasażerów do Monachium, Zurychu, Londynu czy Paryża.

- Prawdopodobnie będziemy zmuszeni korzystać z krajowej, wewnętrznej siły jeśli chodzi o podróżnych. Tutaj jednak od lat obserwujemy wyraźną tendencję - ponad 60 proc. ruchu opiera się na tanich liniach lotniczych. Centralny Port Komunikacyjny nie jest dla nich, bo będzie za drogi. Oprócz tego mamy do czynienia z decentralizacją ruchu, którego 60 proc. obsługują porty regionalne. Pozostaje więc pytanie - dla jakiego pasażera i po co zmieniać tendencje, które pozwoliły Polakom korzystać z transportu lotniczego? Uzależnienie od tej formy przemieszczania jest przecież ściśle związane ze stanem naszych portfeli i wartością PKB - ocenił Furgalski.

eNewsroom
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »