Czesi odesłali transport polskiego mięsa

Czescy kontrolerzy po raz kolejny odesłali w tym tygodniu z powrotem do Polski transport mięsa. Podobne sytuacje dotyczące pochodzących z naszego kraju najróżniejszych produktów spożywczych powtarzają się już od kilku ostatnich tygodni. Czyżby polskie produktu spożywcze znowu znalazły się na cenzurowanym na południową granicą?

Tym razem czeskiemu Sanepidowi (Státní veterinární správy) nie spodobało się osiem ton półproduktu, jaki znaleźli w magazynie na południu Moraw, który był przeznaczonego do wyrobu kebabów. Mięso było sprowadzone jako halal. - Stwierdziliśmy poważne uchybienia dotyczące oznaczenia tego towaru - tłumaczy, cytowany przez czeski dziennik "Mladá fronta Dnes", rzecznik prasowy czeskich służb weterynaryjnych Petr Pejchal. Dodaje, że odbiorca nie umiał wskazać pochodzenia ponad połowy całego transportu, ale nieprawidłowości było znacznie więcej. - W składzie sprowadzonego półproduktu nie wymieniono znajdujących się w nim alergenów, a na opakowaniu nie było, ani daty zamrożenia towaru, ani innych istotnych informacji dotyczących np. tego, że po rozmrożeniu mięso nie może być ponownie zamrożone, czy, że przed spożyciem musi być ono poddane obróbce termicznej - wymienia dalej Petr Pejchal.

Reklama

W efekcie cały transport ośmiu ton mięsa został odesłany z powrotem do Polski, a dodatkowo firmie, która sprowadziła towar grozi teraz niebagatelna kara w wysokości aż 1 miliona koron (ponad 160 tys. zł).

Jak już wspomniano to już kolejny tego typu przypadek w ciągu ostatnich kilku tygodni. Miesiąc temu celnicy z Pardubic we współpracy z przedstawicielami służb weterynaryjnych zatrzymali prawie dwie tony mięsa przeznaczonego na kebab drobiowy. Chodziło o to, że polski eksporter nie dopełnił wszelkich niezbędnych obowiązków informacyjnych dotyczących transportu. Mięsu wróciło do Polski.

Wiosną celnicy tylko z jednego kraju pardubickiego zakwestionowali aż sześć transportów żywności pochodzącej z Polski. - W trzech niewielkich ciężarówkach próbowano wwieźć do Czech 2,5 tony owoców i warzyw: gruszek, jabłek, ziemniaków, selera, buraków, marchwi, ogórków i kapusty. Jak się okazało transport nie został wcześniej zgłoszony odpowiednim służbom kontrolnym - mówi gazecie rzecznik urzędu celnego Tomáš Culek.

Innym razem, jak dodaje przedstawiciel celników zakwestionowano transport 1,85 mrożonego drobiu albo ponad dwie tony mięsa na kebab. I w tych przypadkach powodem interwencji kontrolerów były braki w dokumentacji.

W Czechach na tego typu zdarzenia zaczyna się już mówić "polskie przypadki". Przypomnijmy, że swoista nagonka na polską żywność miała miejsce w Czechach przed trzema, czterema laty. Powszechnie kwestionowano wtedy legalność sprowadzenia, prawidłowość oznaczenia, jakość itd. najróżniejszych produktów rolno-spożywczych, jakie znajdowały się w handlu detalicznym. A trzeba pamiętać, że pochodzące od nas towary tego typu to aż jedna szósta wszystkich produktów, jakie można kupić w czeskich sklepach spożywczych. Później jednak trwająca kilkanaście miesięcy fala masowych kontroli towarów z oznaczeniem "Made in Poland" się skończyła i wydawało się, że wszystko wróciło do normy.

(bam)

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Polski transport
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »