Dla gospodarki lepiej, żeby wygrał Obama

Jeden z dwóch wiodących kandydatów w prawyborach Partii Republikańskiej, Rick Santorum, zabrania ludziom seksu oraz wyższego wykształcenia. Jest przeciw prawu kobiet do wyboru aborcji, ale także jest przeciw stosowaniu środków antykoncepcyjnych.

Szkoła, zdaniem Santoruma, a zdecydowanie college, jest szkodliwa, bowiem uczy liberalnego podejścia do życia. Sam ma siedmioro dzieci, które nie chodzą do szkoły i uczą się w domu konserwatywnej wiedzy (?). Kiedy prezydent Obama propaguje college dla wszystkich Amerykanów, Santorum nazywa go snobem.

Drugim kandydatem Partii Republikańskiej jest Mitt Romney, multimilioner, który de facto kupuje swą nominację. Stosuje bezwzględną taktykę negatywnych ogłoszeń w telewizji przeciwko swym konkurentom. Mógłby łatwo skompromitować swego największego konkurenta w partii - Ricka Santorum, ale boi się by nie narazić się konserwatywnym wyborcom. Tutejszym "beretom." Tym samym toleruje "talibańskie" poglądy w kraju, gdzie istnieje bardzo mocno przestrzegany rozdział państwa i kościoła. Natomiast popularne nocne programy satyryczne naśmiewają się z Partii Republikańskiej, nie zostawiając na niej tzw. "suchej nitki." W praktyce tylko satyrycy mówią poważnie o problemach Ameryki.

Reklama

Obama ma szczęście

Gdyby dzisiaj wybory były głosowaniem nad jedyną kandydaturą Baraka Obamy, to on by przegrał. Natomiast, gdy w listopadzie 2012 r. będzie wybór pomiędzy obecnym prezydentem Obamą, a, powiedzmy, Romneyem reprezentującym 1 proc. społeczeństwa, to prawdopodobnie wygra Obama. Z tego wyniku zdają sobie bardzo dobrze sprawę działacze Partii Republikańskiej. Ale nie mogą znaleźć kandydata, który nie tylko byłby mądry, ale i miał duże pieniądze na kampanię wyborczą.

Co do kandydatów na prezydenta USA, to warto zauważyć, że nikt nie rodzi się z kwalifikacjami prezydenckimi. Zwykle pada pytanie czy ów prezydent był bądź jest mistrzem szachowym, czy pawiem? Zapewne prezydentami, którzy inspirowali naród byli Kennedy, Reagan i ostatnio jest Obama. Natomiast prezydenci, którzy wykazali się kompetencjami i doświadczeniem to byli Eisenhower i Bush senior. Natomiast prezydenci-stratedzy to Johnson i Nixon.

Prezydent z wysokim morale to przede wszystkim Carter (z najważniejszym doradcą Zbigniewem Brzezińskim, który wykoncypował prawa ludzkie, z czego teraz jego szef jest sławny i za co otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla). Natomiast prezydent, który najlepiej wczuwał się w sytuację kraju i praktykował włączanie mniejszości do polityczno-społecznego procesu - to Clinton. Prezydent Bush junior miał mocno ustalone poglądy i nic go nie mogło zmotywować do ich dostosowania do rzeczywistości.

Nikt nie rodzi się prezydentem

Praktyka wykazuje, że zwykle większość amerykańskich prezydentów po drugiej wojnie światowej nie była przygotowana do sprawowania tego najwyższego urzędu. Co gorzej, biorąc pod uwagę ważne kryteria oceny prezydentury, większość ich nie sprawdzała się. Wszyscy zwykle zdradzali swych wyborców i narażali się na ostrą krytykę nawet wśród swoich zwolenników. Wszyscy ci prezydenci są oceniani zwykle na podstawie sytuacji, w jakich się znaleźli z uwagi na bieżącą historię świata (np. 9/11) i na którą nie mieli szczególnego wpływu, aniżeli na podstawie dokonań, na które mieli lub powinni mieć wpływ.

Wymienione czynniki nie usprawiedliwiają słabości prezydentury Baracka Obamy, ale pozwalają przedstawić jego ocenę w szerszej perspektywie. Prezydent Obama nie może sprostać zadaniu, bowiem żeby sprostać musiałby mieć szczególne kwalifikacje. Musiałby świetnie komunikować się w dobie nowoczesnej komunikacji biorąc na swe baraki odpowiedzialność za globalizację. Musiałby wykazać się mądrym w rozwiązywaniu bieżących i długo-terminowych problemów. Np. jak postępować mądrze z Iranem i jego potencjalną bombą atomową. Lub co robić z Koreą Północną, która już grozi swą bombą A. Co robić z amerykańską służbą zdrowia, która jest za droga?

Musiałby także umieć klarownie wytłumaczyć swym obywatelom i światu, a także swej administracji, co, po co i jak wdrażać jego politykę? Musi wykazywać entuzjazm, umiejętność komunikowania twarz w twarz z ludźmi i liderami swoje partii, opozycji i świata. Musi być pewny swej polityki, ale nie może być arogantem. Musi być zdrowy, wysportowany i gotowy odebrać telefon o 3 rano. Ale też musi umieć zasypiać bez proszków i wstawać wypoczęty i radosny do sprostania kolejnym, nieoczekiwanym wyzwaniom w kolejnym dniu.

Nie da się porównać rodzinnego przygotowania prezydenta G.W. Busha juniora, który słuchał matki ((korzenie sięgające jednego z byłych prezydentów) czy doświadczonego ojca (korzenie sięgające rodziny Królowej Elżbiety), byłego prezydenta z przygotowaniami Baracka Obamy, który miał bardzo skomplikowane dzieciństwo, będąc praktycznie wychowanym przez białych dziadków. Ale biali uważają go za Afroamerykanina, a Afroamerykanie nie uważają go za swego pobratymca. Niektórzy nawet uważają, że nie jest rodowitym Amerykaninem, bowiem ma sfałszowaną metrykę.

Na początku jest trudno

Pierwszy okres prezydentury w USA charakteryzuje duże niezdecydowanie. Przykładowo, G.W. Bush (syn) był zdyscyplinowany i decyzyjny, ale źle poinformowany i nieciekawy innych opcji. B. Clinton był poinformowany i ciekawy, ale oddalony od urzędu, bowiem nie był zdyscyplinowany. G.H Bush (ojciec) był poinformowany i zdyscyplinowany, ale nie był emocjonalnie związany z urzędem, nie mając żadnej wizji ani chęci do reelekcji. R. Reagan był świetnym retorykiem, ale nie lubił analizowania i pogłębiania wiedzy o sprawach, w których decydował.

Kilku prezydentów, którzy wygrali reelekcję, zmagało się z kryzysem w swym pierwszym okresie. Na przykład, R. Reaganowi groziło zdymisjonowanie (impeachment) za aferę w finansowaniu pieniędzmi irańskimi partyzantki w Południowej Ameryce. B. Clinton omal nie został zdymisjonowany w związku z krzywoprzysięstwem, co do romansu z pewną stażystką ("I did not sleep with that woman."). R. Nixon po prostu został zdymisjonowany za podsłuchiwanie rozmów w biurze Partii Demokratycznej i nagrywanie rozmów w swoim gabinecie.

Gdzie są zmiany Obamy

Co można powiedzieć o prezydencie Obamie? Że obejmując urząd nie miał doświadczenia w zarządzaniu i kierował się raczej instynktem niż doświadczeniem. Postrzegany jest jako chłodny i izolowany od "reszty" Waszyngtonu, tak w prywatnych jak i służbowych kontaktach. Od siebie wymaga zdyscyplinowania, schludności i zdrowej energii, podczas gdy nie wymaga tego od swych współpracowników.

Obiecywał wyborcom "zmiany", ale zadowolił się swym historycznym osiągnięciem, jako największą zmianą, natomiast w praktyce stosuje politykę małych kroków, zwykle słabo nadzorowanych. Uważa, że jego świetne przemówienia załatwiają sprawę. Nie troszczy się dalej, by wymienione problemy rozwiązać w praktyce. Okazał się świetnym politykiem w kampanii wyborczej. Natomiast nudzi się siedząc spokojnie w Białym Domu. Zastanawiającym jest, że w pierwszych trzech latach prezydentury Obamy, zmieniło się aż trzech szefów Białego Domu, którzy po prostu sami odeszli z tej jednej z najważniejszych pozycji w pionie rządowym.

Do sukcesów prezydenta Obamy należy zaliczyć; zmniejszenie skutków kryzysu finansowego w 2008 r. poprzez zastosowanie stymulującego pakietu i pomocy finansowej bankom i dwom firmom motoryzacyjnym (GM i Chrysler), wprowadzenie rozszerzonego ubezpieczenia zdrowotnego dla większości obywateli, poprawienie postrzegania USA za granicą, które bardzo pogorszył atakiem na Irak i Afganistan poprzedni prezydent G.W. Bush.

Do niepowodzeń prezydenta Obamy należy wymienić: niedocenianie głębokości kryzysu ekonomicznego i bezrobocia, o którym zaczął dopiero mówić w trzecim roku swego urzędowania, obiecywał zbyt szybkie wyjście z kryzysu, co nie sprawdziło się; zmarnował pierwsze 100 dni na przekonywanie Kongresu do swego planu usprawnienia ubezpieczenia na ochronę zdrowia; naiwnie wierzył, że Republikanie dążą do kompromisu, przez co zmarnował dwa lata, w którym Demokraci mieli większość w Kongresie i mogli skutecznie forsować swe ustawy; dał się przekonać Republikanom, że deficyt budżetowy jest najważniejszym problemem, podczas gdy w czasie dużego bezrobocia, jego minimalizowanie tylko je zwiększa; nie walczył o swe kandydatury na ważne stanowiska państwowe, blokowane przez Republikanów.

Za bardzo uwierzył w Wall Street

Najważniejszym jednak błędem było i jest nadal, że Obama nie wykazuje, że gospodarka usług jest za słaba by gwarantować wzrost gospodarczy, przez co nie przedstawia wiarygodnej strategii gospodarczej. Także zamiast ścigać przestępstwa finansowe na Wall Street i ją doregulować, spowodował , że Wall Street ściga jego i uważa za winnego bezrobocia i zbyt dużej regulacji systemu finansowego. Co jest oczywistym absurdem.

W zakresie doboru doradców, wykazał się albo brakiem rozsądku albo cynizmem. Bowiem, na głównego doradcę ds. ekonomicznych powołał Summersa, a na ministra skarbu powołał Geithnera, których można obwinić za rozregulowanie systemu finansowego pod koniec prezydentury Clintona. Natomiast na doradcę ds. bezrobocia powołał (honorowo) szefa koncernu GE, który eksportuje pracę z USA i nie płaci podatków, w czym pomaga mu aż 1000 zatrudnionych specjalistów od opodatkowania. Bardziej prawdopodobny jest cynizm prezydenta, który tymi nominacjami dał sygnał Wall Street, że jej nic nie grozi. Z 350 spraw przeciw machlojkom na Wall Street, żadna nie trafiła do sądu. Przypadek?

Biznes INTERIA.PL jest już na Facebooku. Dołącz do nas i bądź na bieżąco z informacjami gospodarczymi

Czy Obama w drugiej kadencji spełni nadzieje tych, co na niego głosowali? Czy wyjdzie zwycięski jak Truman, który wygrał reelekcję (wybrany do pierwszej kadencji z urzędu po śmierci prezydenta Roosevelta) w 1946 r. mając przeciw sobie republikański Kongres, a mimo to dobrze i według swojej strategii pokierował rozwojem wypadków w Europie i Azji.

Być może, a może jest to nawet prawdopodobne, że Demokraci zdobędą ponownie przewagę w Kongresie, a może nawet w Senacie, po licznych błędach republikanów w darwinowskiej polityce społecznej. Czy w takiej nowej sytuacji B. Obama zdradzi Wall Street i weźmie się za prawdziwe uzdrowienie Ameryki? Czy też będzie nadal kunktatorem, pragnącym przetrwać do końca drugiej swej kadencji, będącej jego wielkim osobistym i historycznym sukcesem.

Gdy Obama przegra wybory, przejdzie do historii jako figura z przypadku, której nawet sukcesy zostaną zapomniane, a ustawa o powszechnym ubezpieczeniu zostanie anulowana. Myślę, że ponownie wybrany będzie nadal kunktatorem, raczej planującym zbudowanie swojej biblioteki (jak czynią wszyscy prezydenci) niż wprowadzającym rewolucyjne zmiany. Natomiast zwycięstwo republikańskiego kandydata tylko przyspieszy wybuch jeszcze większego kryzysu i spowoduje poważne rozruchy społeczne. Nie wiadomo, co jest lepsze w rozwiązaniu strukturalnego kryzysu turbokapitalizmu.

Andrzej Targowski

Autor jest dyrektorem Center for Sustainable Business Practices WMU Haworth College of Business, Western Michigan University.

Pobierz za darmo program PIT 2011

Obserwator Finansowy
Dowiedz się więcej na temat: Barack Obama | Obserwator Finansowy | USA | giełdy | Wall Street
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »