Eksperci: Polsce latem może grozić blackout
Dzisiejsze zawirowania dotyczące cen prądu mogą sprawić, że latem zagrozi nam blackout, czyli przerwy w dostawie energii - tak ostrzegają eksperci. Każdego dnia spółki notują straty, które opóźniają niezbędne inwestycje.
Chodzi o to, że rząd przygotował, a parlament uchwalił bardzo nieprecyzyjną i niejasną ustawą blokującą podwyżki rachunków. Nie przygotował przy tym żadnych rozporządzeń do niej.
W efekcie spółki energetyczne ponoszą straty - łącznie kilkanaście milionów dziennie, a obiecywane rekompensaty nie działają.
To grozi tym, że spółki mogą opóźniać niezbędne inwestycje w rozbudowę elektrowni. Na przykład Tauron czy Elektrownie Jaworzno.
A nie jest to bez znaczenia, dlatego że pewne moce też wypadają z rynku - mówi ekspert Marcin Roszkowski z Instytutu Jagiellońskiego.
W efekcie, gdy przyjdzie gorące lato, to prądu w Polsce może zacząć brakować, tak jak w 2015 roku. I wtedy zaczną się poważne problemy.
Autor: Krzysztof Berenda
Opracowanie: Adam Zygiel
Krzysztof Berenda,
Adam Zygiel
Minister Tchórzewski odniósł się ostatnio do wypowiedzi minister przedsiębiorczości i technologii Jadwigi Emilewicz, która oceniła, że wobec wzrostu cen krajowej energii, związanego z gwałtownym wzrostem kosztów uprawnień do emisji CO2, warto rozważyć otwarcie polskiego rynku na zakup energii z zagranicy.
"Każdy z nas zabiera głos i wyraża opinie na tematy innych resortów, ja także - to jest takie wzajemne motywowanie się" - skomentował Tchórzewski, zaznaczając, że jego resort nie widzi potrzeby zwiększania importu energii.
"To (import i eksport realizowany obecnie - PAP) jest kwestia importu wyrównującego, to jest naturalna rzecz. To jest sąsiedzka wymiana w zakresie bieżących sytuacji i ona jest bardzo dobra. Natomiast czekają nas duże wyzwania, którym musimy podołać" - powiedział minister, nawiązując do przedstawionych w listopadzie założeń polskiej polityki energetycznej do 2040 roku.
Również wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski przypomniał, że opracowana w resorcie polityka energetyczna wyznacza kierunek dla tego sektora na najbliższe ponad 20 lat.
"Jako Ministerstwo Energii zaprezentowaliśmy polską politykę energetyczną. To jest dzisiaj dokument obowiązujący, który jest konsultowany, i który wytycza nam kierunek" - powiedział PAP Tobiszowski, podkreślając, że głosy dotyczące otwarcia rynku energii na import wymagają sprecyzowania i skonkretyzowania, by móc o nich szerzej dyskutować.
"Jako ministerstwo wsłuchujemy się w te wypowiedzi, chociaż niekonieczne przewidywaliśmy to w naszej polityce energetycznej państwa. Ale trwają konsultacje, stąd wsłuchujemy się w każdy głos" - skomentował Tobiszowski.
W rozmowie z PAP w kuluarach szczytu klimatycznego COP24 minister Jadwiga Emilewicz wskazała na zmieniające się warunki zewnętrzne, skutujące wzrostem cen energii: przede wszystkim gwałtowny koszt uprawnień do emisji CO2.
"Koszty uprawnień gwałtownie wzrosły w ciągu tego roku i raczej nie będziemy spodziewać się, aby spadły. Przyjęte cele klimatyczne, które Polska też przecież akceptuje, stawiają nam konkretne wymagania" - podkreśliła minister.
"Pytanie, jaka jest droga dojścia do, z jednej strony, spełnienia celów klimatycznych, z drugiej - do zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego: wystarczającej ilości energii, bo zapotrzebowanie na nią bynajmniej nie maleje" - zaznaczyła.
Emilewicz odniosła się też w tym kontekście do piątkowego listu Krajowego Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ "Solidarność" do premiera Mateusza Morawieckiego, w którym przewodniczący Jarosław Grzesik m.in. skrytykował jej wystąpienie z ub. poniedziałku w programie "Grafitti" w Polsat News.
Szefowa MPiT pytana w tamtej rozmowie, czy ceny energii wzrosną, powiedziała, że "robimy wszystko, by ceny nie wzrosły". "Myślę, że to jest też moment, abyśmy rozpoczęli dyskusję o otwarciu granic Polski na energię z zagranicy" - oceniła minister.
Grzesik w liście do premiera ocenił, że "to nie pierwsze wrogie wystąpienie pani minister Emilewicz wobec naszego sektora". Akcentował, że "przyszłością polskiego węgla są innowacyjne technologie jego spalania i przetwarzania". Zadał też pytanie, czy szef rządu uważa, "że czas jest otworzyć się na import energii kosztem bezpieczeństwa energetycznego Polski".
"To pytanie, jaką mamy dzisiaj alternatywę: import drogiego węgla czy import nieco tańszego prądu. Taki był kontekst mojej wypowiedzi" - powiedziała w tym tygodniu PAP minister Emilewicz.
Odnosząc się do aktualnej skali importu węgla, szefowa MPiT przypomniała, że w polskich kopalniach trwają inwestycje, które powinny przyczynić się do wzrostu wydobycia. "Ale to na pewno nie sprawi, że będziemy mogli zbilansować się energetycznie, surowcowo w przyszłym roku" - zastrzegła.
Nawiązała też do prezentowanego wiosną br. na Komitecie Ekonomicznym Rady Ministrów pakietu dla przemysłów energochłonnych. "Pokazywał on rodzaje zachęt, jakie możemy zaoferować przemysłowi energochłonnemu, który jest ulokowany w miastach mniejszej wielkości w Polsce, a który dziś ponosi ogromne koszty związane ze wzrostem kosztów energii.
Jednym z punktów tego programu było otwarcie rynku czy też import energii" - przypomniała Emilewicz. "Wtedy cały program został przyjęty przez Komitet Ekonomiczny, ale odnośnie tego punktu uznano, że to jest jeszcze za wcześnie" - wskazała.
"Wówczas jednak wzrost kosztów uprawnień do emisji był dwukrotny, a nie trzystukrotny. Stąd moja uwaga, że być może to jest ten moment, w którym powinniśmy rozważyć otwarcie rynku na zakup energii z zagranicy. Bo ta energia, produkowana poza Polską, jest dzisiaj o 40 proc. tańsza" - zaakcentowała we wtorek minister przedsiębiorczości i technologii.