Eksport polskiej żywności do Rosji

Polska sprzedaje do Rosji głównie owoce i mrożone warzywa oraz wyroby mleczarskie. Eksport żywności do Rosji od kilku lat rośnie, ale jego poziom nie jest zadowalający - ocenia minister rolnictwa Marek Sawicki.

Polska sprzedaje do Rosji głównie owoce i mrożone warzywa oraz wyroby mleczarskie. Eksport żywności do Rosji od kilku lat rośnie, ale jego poziom nie jest zadowalający - ocenia minister rolnictwa Marek Sawicki.

W 2009 roku Polska wyeksportowała na rosyjski rynek towary rolno-spożywcze o wartości 561 mln euro, w okresie trzech kwartałów bieżącego roku eksport ten (wyrażony w euro) wzrósł o 30 proc. w stosunku do analogicznego okresu ubiegłego roku. W sumie polskie firmy sprzedały w tym okresie br. żywność do Rosji za 548 mln euro (ok. 2 mld 201 mln).

W 2008 r. polskie firmy sprzedały do Rosji produkty o wartości 486 mln euro, w 2007 r. - 454,4 mln euro, a w 2006 za 433 mln euro. Eksport żywności w 2009 r. - to ok. 17 proc. całego polskiego eksportu do Rosji.

Reklama

Polska w handlu z Rosją ma za pierwsze trzy kwartały br. dodatnie saldo w obrotach produktami rolno-spożywczymi w wysokości 519,3 mln euro, w porównaniu z analogicznym okresem 2009 r. wzrosło ono o 32,3 proc. Rosja zajmuje obecnie siódme miejsce wśród odbiorców naszego eksportu rolno-spożywczego, z 5,7-proc. udziałem (4,9 proc. w rok wcześniej 2009 r.) w całym polskim eksporcie żywności.

Największym zainteresowaniem rosyjskich odbiorców cieszą się: owoce (szczególnie jabłka), warzywa świeże, przetworzone i mrożone, wyroby mleczarskie, mięso i jego przetwory, wyroby czekoladowe, pieczywo cukiernicze, kwiaty. Natomiast w ostatnim okresie najbardziej wzrósł eksport mięsa, przetworów mleczarskich, czekolady.

Rosja od kilku lat ogranicza import żywności, stwarzając różne bariery w handlu. Są to cła, kontyngenty, opłaty czy wprowadzanie specjalnych certyfikatów uprawniających do eksportu na rosyjski rynek. Jest to związane z tym, że kraj ten chce być samowystarczalny pod względem produkcji żywności - wyjaśnił PAP prezes Krajowej Izby Gospodarczej Andrzej Arendarski.

Dodał, że na relacje handlowe w dużym stopniu wpływa polityka i każde napięcie skutkuje wprowadzeniem ograniczeń w imporcie produktów z naszego kraju. Takim przykładem jest m.in. wprowadzenie w 2005 r. embarga na import mięsa i produktów pochodzenia roślinnego. Handel tymi produktami wznowiony został dopiero za rządów obecnej koalicji rządowej PO-PSL, kiedy nastąpiło ocieplenie stosunków (Polski i Rosji - PAP) - tłumaczył Arendarski.

Jak zaznaczył prezes KIG, trudno prognozować, jak dalej będzie rozwijał się eksport żywności do Rosji, bo to m.in. zależy od tego, jak uda się Rosjanom zrealizować strategię samowystarczalności żywnościowej. Dodał, że na rozwój handlu także wpływa poziom zamożności rosyjskiego społeczeństwa. Jeżeli koniunktura gospodarcza w Rosji poprawi się, to rynek będzie chłonniejszy. Handel rośnie, ale w stosunku do potencjału tego rynku jest on mały - zaznaczył.

Zdaniem Arendarskiego, raczej nie można spodziewać się wzrostu eksportu nieprzetworzonych produktów rolnych. Na lepsze wyniki w handlu można liczyć wtedy, gdy polskie firmy tworzą z rosyjskimi wspólne przedsięwzięcia, np. produkcja w Rosji z polskich półproduktów. Zwiększeniu eksportu pomogłoby ponadto zbudowanie w Rosji hurtowni polskich produktów, takie placówki mają już inne kraje - dodał.

Jak zaznaczył Arendarski, polskie firmy wysyłają produkty głównie do dużych miast - Moskwy, Sankt Petersburga czy do Kaliningradu, rzadko towary docierają do mniejszych ośrodków, a tam z pewnością szybko by znalazły nabywców.

"Trzeba zapomnieć o czasach, gdy po rozpadzie ZSRR tamten rynek kupował wszystko, w każdych ilościach i po dobrych cenach. Teraz jest duża konkurencja. Rosjanie lubią polskie produkty, zwłaszcza starsi ludzie, młodsi je mniej znają, gdyż nie promujemy ich dostatecznie" - powiedział Arendarski. Podkreślił, że choć handel z Rosją jest ważny, to nie można spodziewać się, że na ten rynek Polska sprzeda całe swoje nadwyżki żywności i należy poszukiwać także innych rynków zbytu.

Według rosyjskiego ministerstwa rolnictwa, w ciągu ostatnich 5 lat w tym kraju zostały stworzone podstawy do trwałego rozwoju rolnictwa. M.in. produkcja wieprzowiny wzrosła o 40 proc., a drobiu - o 76 proc. Stabilna jest produkcja mleka.

Wydawałoby się, że mniejsze tegoroczne zbiory w Rosji są szansą dla Polski na zwiększony eksport, ale do tej pory, mimo rosyjskich deklaracji chęci zakupu w Polsce ziemniaków, nie doszło do żadnej takiej transakcji. Jak wyjaśnił szef Federacji Branżowych Związków Producentów Rolnych Marian Sikora, przyczyną są m.in. trudności z uzyskaniem rosyjskich świadectw fitosanitarnych.

Na razie nie ma także eksportu jabłek. Powodem jest wysokie cło, które sprawia, że polskie jabłka na rosyjskim rynku są zbyt drogie - powiedział prezes Związku Sadowników RP Mirosław Maliszewski. Dodał, że zwykle Rosja zmniejsza opłaty celne od 1 stycznia i dopiero wtedy jabłka wysyłane są do tego kraju. Jak będzie w tym roku - jeszcze nie wiadomo, bo Rosjanie żądają stale nowych badań, np. na zawartość w owocach azotanów, pestycydów i innych substancji będących pozostałością środków ochrony roślin czy nawozów sztucznych.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »