Finansowe tygrysy V4

Grupa Wyszehradzka ma olbrzymi potencjał, jej instytucje finansowe rozwijają się w szybkim tempie, rynki są dynamiczne i zdrowe. Banki i ubezpieczyciele V4 mają przed sobą świetlaną przyszłość. Może te firmy powinny zacząć bliżej ze sobą współpracować?

Rynek bankowy w Europie Środkowej, mierzony wartością udzielanych kredytów, w ostatnich latach rósł o wiele szybciej niż w całej Unii Europejskiej. W latach 2011-2016 szedł w górę średniorocznie o 5 proc., podczas gdy rynek bankowy Unii Europejskiej praktycznie stał w miejscu (0,1 proc.) - wynika z raportu "CEE Banking Sector 2017", opublikowanego przez Raiffeisen Research w czerwcu br.

Jest to oczywiście pochodna dynamicznie rosnącej gospodarki Europy Środkowej w ostatnich latach. Od 2008 r. szczególnie mocno rozwinęły się Polska i Słowacja. W latach 2000-2008 PKB na głowę w tych krajach stanowił średnio, odpowiednio, 50 proc. i 59 proc. PKB unijnego. Tymczasem w latach 2009-2016 ten wskaźnik dla Polski poszedł w górę do 66 proc., a dla Słowacji do 75 proc. Czechy i Węgry również nie stały w miejscu i obecnie PKB per capita w tych krajach stanowi, odpowiednio, 82 proc. i 68 proc. unijnego.

Reklama

W najbliższych pięciu latach "bankowe tygrysy" Grupy Wyszehradzkiej (V4) mają się rozwijać nawet w tempie szybszym niż w okresie 2011-2016, bo sięgającym 5,4 proc. Najbardziej dynamicznie będzie rosnąć rynek polski (6,1 proc. rocznie), a także węgierski (5,8 proc.) - przewidują analitycy Raiffeisena.

Rynki ubezpieczeniowy i kapitałowy błyszczą

Środkowoeuropejski rynek ubezpieczeniowy również rozwija się w szybkim tempie. Jednak tempo jego wzrostu w poszczególnych krajach grupy V4 jest mocno zróżnicowane. W latach 2006-2015 rynek europejski (mierzony składką przypisaną lokalnie) urósł o 10,6 proc. - wynika z danych Insurance Europe. Tymczasem polski w tym okresie powiększył się o 42 proc., słowacki o blisko 25 proc., a czeski o 21 proc. Rozczarowały tylko Węgry - ich rynek urósł zaledwie o 2,4 proc.

Również giełdy Europy Środkowej rozwijają się w tempie, którego mogą pozazdrościć parkiety z Zachodu. Kapitalizacja rynku w Warszawie w maju 2017 r. była o 35 proc. wyższa niż rok wcześniej, w przypadku rynku węgierskiego tempo wzrostu wyniosło 30 proc. Tymczasem w tym samym okresie - według World Federation of Exchanges - rynek Euronext urósł o 19 proc., grupa London Stock Exchange o 9 proc., a cały region Europy i Bliskiego Wschodu o 14 proc.

Banki zyskowne i zdrowe

Banki naszego regionu są o wiele bardziej zyskowne niż w Europie Zachodniej. Wskaźnik zwrotu na kapitale (ROE) dla banków ze strefy euro w 2016 r. wyniósł średnio 6 proc., podczas gdy dla instytucji z Europy Środkowej 11 proc. Może trudno w to uwierzyć, ale jeszcze 11 lat temu ROE dla banków strefy euro sięgał 22 proc. i był wyższy od wskaźnika banków z krajów grupy V4 (20 proc.).

"Banki środkowoeuropejskie mogą się pochwalić bardzo dobrą zyskownością dzięki solidnemu wzrostowi wolumenu udzielonych kredytów oraz poprawie jakości aktywów. To było możliwe dzięki widocznej poprawie sytuacji gospodarczej w regionie. Szczególnie zwraca uwagę wysoka zyskowność banków należących do zachodnich grup finansowych, działających na rynku czeskim i słowackim. Warto podkreślić, że te zyski są wypracowywane przy o wiele niższym ryzyku niż jeszcze kilka lat temu. To oznacza, że środkowoeuropejskim bankom należą się tym większe pochwały za sposób prowadzenia biznesu" - napisali analitycy Raiffeisen Research.

Banki w krajach grupy V4 są też zdrowsze od banków z Zachodu. Wskaźnik wypłacalności Tier 1 dla banków UE wynosi około 14,6; podczas gdy np. dla węgierskich 20,1; dla czeskich 17,9; dla polskich 17,5; a dla słowackich 16,5. Wskaźnik ten informuje o relacji posiadanych przez bank kapitałów (tylko tych o najwyższej jakości) do aktywów ważonych ryzykiem, czyli im wskaźnik jest wyższy, tym w lepszej kondycji znajduje się instytucja. To oznacza, że na każdym z tych rynków sektor bankowy ma solidny bufor kapitałowy sięgający kilku miliardów euro (np. na rynku czeskim wynosi on 10,5 mld euro).

Czeski peleton, węgierski dominator

A jak wyglądają rynki finansowe V4 każdy z osobna? W Czechach w sektorze bankowym nie ma zdecydowanego lidera. Największym bankiem, patrząc na aktywa, jest CSOB (39,5 mld euro) należący do belgijskiej grupy KBC. Ma on jednak tylko nieznaczną przewagę nad bankiem Česká Spořitelna (z grupy Erste) i niewielką nad dwoma innymi bankami. W grupie CSOB znajdują się liczne spółki finansowe (m.in. Hypoteční Banka, ubezpieczyciel ČSOB Pojišťovna, ČSOB Leasing, ČSOB Asset Management, ČSOB Factoring). Grupa ma ponad 2,8 mln klientów, zatrudnia ponad 8 tys. osób.

W czeskich ubezpieczeniach jest podobnie. W I kwartale br. liderem była co prawda Kooperativa (należąca do grupy Vienna Insurance Group), ale miała 22 proc. rynku, ledwie o 0,3 pkt. proc. więcej od firmy Česká Pojišťovna (Generali). W całym 2016 roku to Česká Pojišťovna zebrała więcej składek (26,7 mld CZK, czyli nieco ponad 1 mld euro).

Sąsiednia Słowacja ma już bardziej zdecydowanego lidera w sektorze bankowym - to Slovenska Sporitelna (kontrolowana przez Erste). Aktywa banku sięgają 14,7 mld euro. Co ciekawe, instytucja ta kontroluje m.in. serwis pośrednictwa w obrocie nieruchomościami Realitná Spoločnosť Slovenskej Sporiteľne. Na Słowacji grupa Erste ma także m.in. ubezpieczyciela i spółkę asset management.

Prawdziwy dominator działa jednak na Węgrzech. Bank OTP ma aktywa sięgające 23,2 mld euro i w związku z tym kontroluje ponad 21 proc. madziarskiego rynku. Jego aktywność sięga wszystkich sektorów rynku: od leasingu, przez branżę zarządzania aktywami, po faktoring. OTP jest notowany na budapesztańskiej giełdzie (8,6 proc. jego papierów ma koncern energetyczny MOL; 8,2 proc. rodzina Rahimkulov; 8,1 proc. Groupama; 5,2 proc. spółka OPUS; a aż blisko 70 proc. znajduje się w wolnym obrocie).

Węgierski rynek ubezpieczeniowy jest o wiele bardziej rozdrobniony niż bankowy. O prymat walczą znane z innych rynków regionu firmy: Groupama, Generali, Aegon, Allianz (lider w 2016 r. z 14,2 proc. udziału w rynku). Ich udział w rynku waha się w przedziale 10-13 proc.

Polska największym rynkiem finansowym V4

Polska jest zdecydowanie największym rynkiem finansowym grupy V4. Bilans polskiego sektora bankowego (blisko 390 mld euro) stanowi połowę bilansu całej Grupy Wyszehradzkiej. Polski rynek bankowy jest tym spośród rynków V4, na którym państwo i kapitał krajowy ma najwięcej do powiedzenia. Odkąd PZU i Polski Fundusz Rozwoju przejęły Bank Pekao od Unicredit, państwo kontroluje - pośrednio lub bezpośrednio - ponad 32 proc. rynku mierzonego aktywami (bo oprócz Pekao ma PKO BP, Bank Pocztowy, Alior Bank czy Bank Ochrony Środowiska), a kapitał krajowy ma w sumie 53 proc. (dochodzą prywatne Getin Noble Bank i Idea Bank).

Liderem polskiego rynku bankowego jest PKO BP, którego aktywa pod koniec I kwartału tego roku sięgały 288,5 mld zł (68,4 mld euro). Z kolei największą grupą finansową nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie Środkowo-Wschodniej jest PZU SA. Suma bilansowa grupy (obejmującej aktywa PZU SA, Pekao SA oraz Alior Banku) wynosi aż ok. 360 mld zł, czyli około 85,3 mld euro.

Jeśli chodzi o rynek ubezpieczeniowy V4, Polska ma w nim 58 proc. Nasz rynek jest zdominowany przez PZU, które ma ponad 33 proc. zarówno rynku życiowego, jak i majątkowego.

Jeszcze większą przewagę nad innymi krajami V4 mamy na rynku kapitałowym. Wartość rynkowa warszawskiego parkietu stanowi aż 66 proc. wartości wszystkich giełd grupy V4.

Różnica skali

Kraje powołanej do życia w 1991 r. Grupy Wyszehradzkiej (V4) - czyli Polska, Czechy, Węgry i Słowacja - stają się sobie coraz bliższe, głównie w sferze polityki. Czy możliwe jest jednak ich zbliżenie gospodarcze? Czy można sobie wyobrazić nawet swego rodzaju wielowymiarową unię finansową V4?

Na razie potencjał ekonomiczny i finansowy grupy V4 nie jest duży. Kraje te zamieszkuje około 65 mln osób, co stanowi około 13 proc. ludności Unii Europejskiej. W 2016 r. wypracowały one PKB o wartości ok. 877 mld dol., co stanowiło około 7,4 proc. PKB strefy euro i ledwie 5,3 proc. PKB Unii Europejskiej. Nawet jako całość, gospodarki grupy V4 ważą w UE mniej niż Hiszpania (1232 mld dol.), i tylko nieco więcej niż Holandia (770 mld dol.).

Podobnie w finansach: suma bilansowa wyszehradzkiego sektora bankowego to ledwie 3 proc. sumy sektora strefy euro. Sektor ubezpieczeniowy grupy V4, mierzony składką przypisaną brutto zebraną w 2016 r., stanowi ledwie 2,5 proc. rynku asekuracyjnego UE. Kapitalizacja giełd grupy V4 stanowi tylko 1,7 proc. wartości rynków giełdowych UE.

Rynki finansowe V4, chociaż są rozdrobnione i mają bardzo zróżnicowaną strukturę, to jednak dysponują olbrzymim potencjałem i imponującą dynamiką. Czy nie powinny szukać punktów wspólnych, jakichś form kooperacji finansowej chociażby - na początek - przy realizacji priorytetowych projektów gospodarczych?

Wygląda jednak na to, że pomysłu stworzenia czegoś w rodzaju "unii finansowej V4" elity Grupy Wyszehradzkiej na razie, przynajmniej oficjalnie, nie rozważają. Brakuje nawet publikacji naukowych, pokazujących potencjał rynków finansowych grupy V4 na tle reszty Europy. Można odnieść wrażenie, że niektóre środowiska reagują na sam pomysł z dużym dystansem. "Gazeta Bankowa" podczas pracy nad tym tekstem poprosiła ponad 20 ekspertów - naukowców wykładających na środkowoeuropejskich uczelniach oraz analityków pracujących dla think tanków i banków na Węgrzech, w Czechach i na Słowacji - o komentarz dotyczący idei unii finansowej V4. I niemal wszyscy odmówili komentarza.

Nie będzie łatwo o konsolidację

Teoretycznie zakup aktywa bankowego na rynku V4 nie powinien być problemem. Sektor bankowy Grupy Wyszehradzkiej staje się przecież coraz bardziej rozdrobniony. Jeszcze w 2010 r. siedmiu największych graczy posiadało blisko 27 proc. rynku, mierzonego aktywami. Pod koniec 2016 r. mieli oni już tylko nieco ponad 19 proc. Problem w tym, że Polska jest jedynym krajem V4, w którym w ostatnich latach udział największych grup finansowych dominujących w regionie (liczony aktywami) zmniejszał się. Działo się tak głównie na skutek stopniowego wycofywania się UniCredit.

Obecnie główni gracze obecni na środkowoeuropejskim rynku finansowym nie mają większych problemów, więc zapewne nie będą myśleć o sprzedaży aktywów. Grupa UniCredit - która na koniec 2016 r. miała 4,3 proc. rynku bankowego V4 - co prawda sprzedała Pekao, ale nic nie słychać o tym, by chciała pozbywać się pozostałych środkowoeuropejskich aktywów. Wręcz przeciwnie, na początku maja 2017 r. opublikowała raport "CEE Banking Outlook: CEE region - the place to be", w którym podkreśliła wyjątkową witalność rynku bankowego Europy Środkowej i zapewniła, że w najbliższych latach będzie on stanowił jej silnik napędzający wzrost organiczny.

Stabilne wydają się także biznesy Erste Group (która na koniec 2016 r. miała 7,7 proc. środkowoeuropejskiego rynku bankowego), KBC (7,2 proc.), grupy Raiffeisen (5,3 proc.) czy Societe Generale (5,1 proc.). Rynek czeski i słowacki są skonsolidowane i zdominowane przez graczy spoza grupy V4. Według raportu Raiffeisen Research "CEE Banking Sector 2017" w najbliższym czasie w Czechach i na Słowacji nie będzie nic do kupienia.

Sytuacja nieco inaczej wygląda na Węgrzech. Według analityków Raiffeisen Research węgierski rząd będzie chciał niedługo sprzedać Budapest Bank, odkupiony pod koniec 2014 r. od grupy GE. Poza tym do kupienia może być węgierski bank należący do Sbierbanku.

Wielcy gracze z regionu, którzy marzą o fuzjach i przejęciach na rynkach Europy Środkowej i Wschodniej być może będą więc musieli poszukać celów poza krajami V4. Spośród bankowych rynków Europy Środkowo-Wschodniej w najbliższych latach najszybciej ma rosnąć Białoruś (14,3 proc. rocznie), a wśród dużych i znaczących Rumunia (po 9,5 proc.). Tam też powinno być w najbliższym czasie sporo spółek do kupienia, szczególnie w Rumunii.

A może fuzja giełd?

Według niektórych opinii, rynki kapitałowe powinny stać się centrum finansowej unii V4.

- Sektor finansowy w Europie jest bankocentryczny. Tymczasem spółkom z naszego regionu powinno zależeć na pozyskiwaniu długoterminowego, stabilnego finansowania. Do realizacji tego celu idealne są giełdy. Kraje Europy Środkowej powinny iść w kierunku uruchamiania lokalnego kapitału i ściągania zagranicznych funduszy private equity, a powoli odchodzić od finansowania bankowego - uważają autorzy raportu "Future of the Visegrad Group", który powstał rok temu pod auspicjami Fundacji im. Lesława Pagi.

Takie próby konsolidacji już miały miejsce. W 2010 r. powstała Central and Eastern European Stock Exchange Group (CEESEG) jednocząca parkiety z Wiednia, Pragi, Bratysławy i Budapesztu. W 2014 r. fiaskiem zakończyły się negocjacje dotyczące przyłączenia się Warszawy. W 2015 r. giełda słowacka i węgierska wystąpiły z CEESEG. - Wizja stworzenia jednolitego rynku kapitałowego w Europie Środkowej upadła. To pokazało, że udana i efektywna kombinacja pięciu giełd, a więc i pięciu systemów nadzoru, kilku systemów tradingowych jest niezwykle trudna do osiągnięcia - piszą analitycy, którzy opracowali raport dla Fundacji im. L. Pagi.

Podobnym fiaskiem skończyła się próba stworzenia unii giełdowej w Ameryce Południowej, pomiędzy Chile, Peru i Kolumbią. Pozytywnym przykładem może być natomiast udane zbliżenie giełd z północy Starego Kontynentu. Zaczęło się ono w 2003 r. i trwa do dziś, a wspólny rynek Nasdaq OMX Nordics funkcjonuje niezwykle udanie.

Może jednak ten ostatni przykład okaże się inspiracją dla krajów V4? Skoro ich rynki finansowe rozwijają się w szybkim tempie, są dynamiczne i zdrowe, a banki i ubezpieczyciele V4 mają przed sobą świetlaną przyszłość, to firmy zyskałyby jeszcze na bliższej współpracy?

Piotr Rosik

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: giełda papierów wartościowych | sektor bankowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »