FOR: Polska musi odrzucić ten pakiet klimatyczny!

W dniach 23-24 października w Brukseli odbędzie się szczyt szefów państw i rządów UE, na którym ma zostać ustalone porozumienie w sprawie dalszej polityki klimatycznej Unii Europejskiej. Plan Komisji Europejskiej może drastycznie zaszkodzić rozwojowi gospodarczemu Polski.

Podczas spotkań z europejskimi politykami premier Ewa Kopacz ostrzega, że zaostrzenie planu redukcji emisji CO2 może skutkować nawet dwukrotnym wzrostem cen energii dla polskich gospodarstw domowych.

Władze UE zamierzają nadal narzucać państwom członkowskim regulacje dotyczące emisji dwutlenku węgla i rozwoju odnawialnych źródeł energii, zamiast pozostawić te kwestie do decyzji rządów krajowych.

Plan Komisji Europejskiej, aby w latach 2020-2030 państwa musiały jeszcze szybciej ograniczać emisję CO2 i rozwijać OZE, zaszkodzi rozwojowi gospodarczemu m.in. Polski, zubażając firmy i zniekształcając gospodarkę dotacjami. Rząd RP musi zawalczyć o to, aby arbitralne wymogi klimatyczne UE odeszły do historii.

Reklama

Na szczycie Rady Europejskiej 20-21 marca br. jej przewodniczący Herman van Rompuy wydał oświadczenie, że do października br. państwa UE muszą ustalić nową politykę klimatyczną Unii do 2030 roku. Podstawą negocjacji będzie projekt opublikowany przez Komisję Europejską 22 stycznia br. Mimo protestów Polski, Czech, Słowacji czy Węgier przeciwko arbitralnym i szkodzącym ich rozwojowi gospodarczemu wymogom, władze Unii - tj. Komisja Europejska i część ministrów państw członkowskich, m.in. z Hiszpanii, Niemiec, Wielkiej Brytanii (tzw. "green growth group") - wcale nie zamierzają zrezygnować z narzucania takich regulacji.

Wręcz przeciwnie, chcą je zaostrzyć: do 2030 r. każdy kraj UE będzie musiał zredukować poziom emisji dwutlenku węgla o 40 proc. w porównaniu z 1990 r., a wszystkie państwa ogółem będą zobowiązane do zwiększenia udziału energii odnawialnej (OZE) w łącznym zużyciu energii do 27 proc. Dla porównania, od 2008 r. do 2020 r. państwa UE muszą zmniejszyć emisję CO2 o 20 proc. wobec 1990 r. oraz zwiększyć udział OZE do 20 proc.

Główne wymogi proponowane przez Komisję niosą ze sobą kolejne. KE chce, aby po 2020 r. w sektorach objętych możliwością kupowania pozwoleń na dodatkową emisję CO2 "roczny wskaźnik obniżania emisji został zwiększony z 1,74 proc. do 2,2 proc.". Oznacza to, że firmy z energochłonnych branż gospodarki będą musiały więcej płacić za uprawnienia do emisji CO2, co ograniczy rozwój gospodarczy. Ponadto KE żąda, aby do 2030 r. udział energii odnawialnej w sektorze elektroenergetycznym wzrósł z 21 proc. do 45 proc.

Odgórne unijne regulacje klimatyczne są szkodliwe, ponieważ nie biorą pod uwagę specyfiki gospodarek państw członkowskich. W konsekwencji kraje, których gospodarka opiera się na węglu, muszą wprowadzać nakazane przez Unię Europejską kosztowne zmiany, jak np. zbyt szybkie zwiększanie udziału OZE czy ograniczenia dla energochłonnych sektorów gospodarki.

W dodatku wymogi klimatyczne UE zmuszają zarówno rządy, jak i przedsiębiorstwa do wypełniania zaleceń, które nie mają wystarczającego uzasadnienia w naukach przyrodniczych: według niektórych autorów zmiany klimatu są wbrew pozorom trudne do przewidzenia, a używanie przez ludzi paliw kopalnych podniesie temperaturę Ziemi tylko o 1°C w ciągu 200-300 lat (np. G.W. Paltridge, "The Climate Caper", 2009); inne badania dowodzą, że wzrost średniej temperatury Ziemi i poziomu CO2 w atmosferze jest wynikiem naturalnych procesów, zachodzących co ok. 25 tys. lat (np. R.H. Essenhigh, 2009). Umiarkowane wnioski wypływały początkowo z badań Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC), póki zmian nie nakazały niektóre państwa.

Podczas negocjacji w sprawie polityki klimatycznej UE na lata 2020-2030 polski rząd powinien odważnie sprzeciwiać się propozycji nałożenia na kraje Unii obowiązku zmniejszenia emisji dwutlenku węgla o 40 proc., do 2030 r. w porównaniu z 1990 r. i szybkiego zwiększania udziału OZE w łącznym zużyciu energii.

Podczas negocjacji rząd RP powinien wskazywać na niezgodność unijnych propozycji z zasadami subsydiarności (według której UE powinna działać tylko wtedy, kiedy państwa członkowskie nie mogą lepiej rozwiązać danego problemu) i proporcjonalności (zgodnie z którą wymogi UE mogą nakładać na państwa tylko minimalne obciążenia).

Niedostosowanie obecnej i planowanej polityki klimatycznej UE do specyfiki gospodarki m.in. Polski pozwala twierdzić, że obie te zasady są łamane.

Istnieje wiele badań opisujących potencjalny wpływ pakietu klimatycznego na gospodarkę UE i poszczególne państwa. Sama Komisja Europejska (2008) wskazywała, że koszty wprowadzenia pakietu na lata 2005-2020 będą najwyższe w nowych krajach UE: w latach 2005-2020 dynamika PKB Polski (przy uwzględnieniu ulg) spadnie o 1 pkt proc. (w całej Unii spadek ten byłby mniejszy). Jeszcze bardziej dotknięte zostaną inne nowe państwa UE, jak Czechy, Bułgaria, Estonia i Rumunia. W wariancie bez ulg PKB Polski spadłoby o 1,6 proc. Mimo tych prognoz Unia przyjęła surowe wymogi klimatyczne na lata 2005-2020. Według NBP (2012) w wyniku dalszego zaostrzania polityki klimatycznej UE tempo wzrostu PKB Polski, tak samo jak zatrudnienie, zmniejszyłyby się o nawet 0,3 pkt proc. w skali roku5.

Koszty polityki klimatycznej poniosą zwłaszcza gospodarstwa domowe. Krajowa Izba Gospodarcza (2013) wskazuje, że polityka klimatyczna UE, w tym głównie koszty zakupu uprawnień do emisji CO2, zwiększają w Polsce ceny energii.

W latach 2008-2012 jej koszt dla gospodarstw wzrósł w nowych krajach UE o 28 proc., podczas gdy w starych o 16 proc.6. W Polsce udział kosztów energii w wydatkach gospodarstw domowych jest - po Słowacji - najwyższy w całej UE i wynosi 9,13 proc. Według towarzyszących pakietowi klimatycznemu prognoz Komisji niewiele wyższy poziom (10 proc.) Polska miała osiągnąć dopiero w 2020 r. Symulacja Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej pokazuje, że zaostrzona polityka klimatyczna UE doprowadzi do wzrostu tej relacji do 14,5 proc. w latach 2020-2050, co oznacza ubóstwo energetyczne. Na podstawie prognoz (por. Jankowski, 2008; Jeżowski, 2011) można szacować, że obecna polityka klimatyczna UE skutkuje wzrostem nakładów inwestycyjnych o 50-60 mld zł rocznie.

Ministerstwo Rozwoju przyznało, że aby spełnić unijne wymogi dotyczące rozwijania OZE, w latach 2009-2025 Polska musi zainwestować 120 mld zł. Polskie instytucje niestety nie dokonują rachunków już poniesionych zysków i strat wynikłych z unijnej polityki klimatycznej. Inaczej jest w Wielkiej Brytanii: jak podaje ośrodek Open Europe, choć według prognoz brytyjskiego rządu z 2009 r. koszty polityki klimatycznej UE dla tego państwa miały w skali roku wynosić 3,4 mld funtów rocznie, a przynosić 20,4 mld funtów zysku, to w przeciwieństwie do kosztów, 95 proc. korzyści nadal nie widać.

Dlatego dalsze zaostrzanie polityki klimatycznej przez UE przyniesie jeszcze gorsze skutki dla gospodarki Polski i innych państw członkowskich. Po pierwsze, plan szybszego ograniczania emisji CO2 do 2030 r. zwiększy koszty prowadzenia działalności gospodarczej, szczególnie w przypadku 30 sektorów, które muszą kupować unijne pozwolenia na emisję CO2 (m.in. sektor wytwarzania energii, lotnictwo, produkcja papieru i metali żelaznych). Taka sytuacja jest szczególnie groźna w kontekście planów uczynienia dochodów z handlu uprawnieniami do emisji CO2 istotnym źródłem zasobów własnych UE. Po drugie, żądanie KE, aby zwiększyć udział energii odnawialnej do 27 proc. może zniekształcić gospodarkę Polski i innych krajów, wymagając bardzo szybkich zmian infrastrukturalnych i - biorąc pod uwagę wysokie koszty OZE - dużych nakładów finansowych.

Warto zaznaczyć, że Polska nie ma warunków do rozwijania na szeroką skalę niektórych form energii odnawialnej, np. hydroelektrowni.

Nawet jeżeli unijny cel 27-proc. udziału OZE nie będzie dla Polski wiążący, to w przypadku jego niewypełnienia przez całą UE nasz kraj będzie narażony na sankcje. Po trzecie, polityka klimatyczna UE będzie skutkować szkodliwym wzrostem ingerencji UE w gospodarkę: niedawno KE zapowiedziała, że ma zamiar tworzyć preferencje dla firm korzystających z "zielonej energii" i zwiększać opodatkowanie dla firm "zanieczyszczających środowisko". Przytoczone argumenty powinny jeszcze bardziej zachęcić rząd RP do odważnego przeciwdziałania złym regulacjom. Sojusznikami Polski mogą zostać państwa, które nie należą do "green growth group", np. Czechy, Węgry czy Portugalia.

OPINIA

Konieczność zawetowania unijnego projektu sygnalizowali także eksperci FOR: Rząd RP powinien wskazywać na niezgodność unijnych propozycji z zasadą proporcjonalności, zgodnie z którą wymogi UE mogą nakładać na państwa tylko minimalne obciążenia - piszą Anna Czepiel i Liwiusz Wojciechowski z FOR.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »