Gaz z Norwegii popłynie do Polski szerszym strumieniem

- Plany mamy ambitne. Chcemy zwiększyć produkcję z obecnych 0,5 mld m3 do nawet 2,5 mld m3 - mówi nam Marek Woszczyk, dyrektor generalny PGNiG Upstream Norway. Podkreśla, że gaz z Norwegii może po wybudowaniu Baltic Pipe popłynąć nad Wisłę.

Optymizm menedżera jest uzasadniony. Nasz krajowy potentat w Norwegii jest już obecny od ponad dekady. Co więcej, w ciągu 10 lat PGNiG zainwestowało na Norweskim Szelfie Kontynentalnym ok. 5,3 mld zł.

Od rozpoczęcia produkcji w 2012 r. do chwili obecnej PGNIG wydobyło tam około 2,5 mld m3 gazu ziemnego. Wraz z rosnącym wydobyciem spółka osiąga coraz lepsze wyniki finansowe - tylko w ubiegłym roku przychody w Norwegii przekroczyły 1 mld zł.

Dlaczego fakt zwiększenia wydobycia w Norwegii jest ważny dla naszego kraju?

Należy pamiętać, że skandynawskie królestwo jest jednym z najbardziej stabilnych politycznie państw posiadających duże zasoby ropy i gazu ziemnego. W ślad za tym idą czytelne zapisy prawa i przewidywalność ich ewentualnych zmian. Wszystko to sprawia, że produkcja tam węglowodorów jest obarczona niskim ryzykiem.

Plusem Norwegii z naszego punktu widzenia jest także to, że po wybudowaniu gazociągu Baltic Pipe surowiec ten faktycznie będzie mógł dotrzeć do Polski. Jeśli uda się osiągnąć wydobycie na poziomie 2,5 mld m3, to wraz z krajową produkcją (na poziomie 4 mld m3 gazu rocznie) PGNiG będzie mógł z eksploatowanych przez siebie złóż pokryć 35-40 proc. krajowego zapotrzebowania na gaz.

Wszystko to sprawia, że działania spółki zmierzające do całkowitego uniezależnienia się od gazu z Rosji po 2022 roku mogą zakończyć się sukcesem.

PGNiG rozpoczęło działalność w Norwegii w 2007 r., po nabyciu od ExxonMobil udziałów w złożu Skarv. Uruchomienie wydobycia nastąpiło w 2012 r.

Dariusz Malinowski

Więcej informacji na portalu wnp.pl