Gips w serze i płonący twaróg. Embargo na zachodnią żywność odbija się na rosyjskim rynku

Łatwopalny twaróg wywołał w Rosji istną burzę i dyskusję o jakości rosyjskich wyrobów przetwórstwa mleka

Reporterka pokazuje przed kamerą, jak fatalną jakość mają przetwory mleczne na rosyjskim rynku. Czegoś takiego świat jeszcze nie widział: łatwopalny twaróg. Rzekomo jest to produkt mleczny, ale twaróg kupiony gdzieś w Petersburgu zaczyna płonąć i po krótkim czasie biała grudka zamienia się w brązową masę, śmierdzącą plastikiem. Dziennikarka, która umieściła ten film na portalu fontanka.ru marszczy nos i mówi "Smacznego, towarzysze!".

Ten filmik wywołał burzę w internecie. Analiza twarogu przeprowadzona na zlecenie krytycznego magazynu internetowego wykazała, że produkt sprzedawany jako twaróg nie zawiera w ogóle tłuszczu mlecznego tylko jakieś wypełniacze i tłuszcze roślinne. Mass media donoszą o produktach, których objętość zwiększa się skrobią, kredą czy gipsem. Łatwopalny twaróg stał się symbolem fatalnego stanu rosyjskiej branży przetwórstwa mleka.

Reklama

Około jednej czwartej zapotrzebowania na niepasteryzowane mleko (30 mln ton) Rosja musi pokrywać z importu. Przez całe lata akurat w przetwórstwo mleka inwestowano najmniej w całej branży rolnej, wyjaśnia Artiom Bjelow, prezes Związku Producentów Mleka. Fabryki i urządzenia pochodzące jeszcze z czasów radzieckich są zacofane i niewydajne.

Od dwóch lat embargo

Zmiana tego kursu nastąpiła w 2014 roku. Ogłaszając embargo na importy zachodniej żywności, Kreml postawił na zmodernizowanie zacofanego przemysłu rolnego. Prezydent Władimir Putin chce zrobić z Rosji wiodącego eksportera żywności. Embargo na zachodnie importy, w reakcji na sankcje Zachodu wobec Rosji w następstwie konfliktu ukraińskiego, ogłoszone zostało dokładnie dwa lata temu.

Putin przedłużył je do końca roku 2017, ku wielkiemu niezadowoleniu Unii Europejskiej, ponieważ zachodni producenci mięsa, owoców i mleka cierpią z powodu utraty ważnego rosyjskiego rynku. W latach 2013-2015 eksport produktów rolnych z Niemiec do Rosji spadł o prawie 45 proc., jak podaje rząd RFN. Oznacza to straty wysokości 700 mln euro. Rolnicy walczący z niskimi cenami skupu i nadprodukcją odczuwają to bardzo dotkliwie.

Rosyjskie embargo stało się symbolicznym tematem na rynku mleka, podkreślił niemiecki minister rolnictwa Christian Schmidt podczas swojej wizyty w Moskwie.

- Ale niech nikt nie sądzi, że problemy rynku mleka zostaną rozwiązane, kiedy Rosja znów się otworzy - podkreślił chadek z Bawarii. Jednak zabiega on o rozluźnienie sankcji, za co dostało mu się od niemieckiej opozycji.

W Rosji litr niepasteryzowanego mleka kosztuje około 21 rubli (prawie 0,28 euro) czyli znacznie więcej niż 23 eurocenty, które dostają rolnicy w skupie na Zachodzie. Z tego względu szef rosyjskiego Związku Producentów Mleka dostrzega dużą szansę w rosyjskim embargu.

- Jeżeli teraz rynek zostałby otwarty, bardzo mogłaby na tym ucierpieć branża mleczna. Ceny na rynku światowym są na rekordowo niskim poziomie, a rosyjska branża potrzebuję pilnie wpływów ze stosunkowo wysokich rosyjskich cen mleka - wyjaśniał Artiom Bjelow.

Udziały rynkowe wzrosły o 20 proc.

Przez embargo powstała 20-procentowa luka na rynku, w którą mogli wskoczyć rosyjscy producenci. Tylko w bieżącym roku produkcja wzrośnie przypuszczalnie o 2,5 proc. Lecz ten medal ma jeszcze drugą stronę: jakość.

Stratedzy Kremla chcieliby, aby w przyszłości rosyjski rynek mogła zaspokoić własna produkcja, ale nikt nie wie, jak w krótkim czasie można zastąpić na tym rynku zachodnie produkty wysokiej jakości. Ponad 80 proc. importów spożywczych na rosyjskim rynku pochodzi z sojuszniczej Białorusi.

Tak dochodzi się jak po nitce do kłębka do problemu podróbek. Prawie 10 proc. rosyjskich przetworów mlecznych jest wytwarzanych z dodatkiem niedozwolonych, tanich tłuszczów roślinnych jak olej palmowy, przyznał urząd nadzoru rolnego. Producenci starają się w ten sposób obniżyć koszty i zwiększyć zyski. Import oleju palmowego wzrósł o prawie jedną piątą.

Ścigania nieuczciwych producentów domaga się szef Związku Producentów Mleka i żąda kar, mając nadzieję na uregulowania ustawowe w parlamencie.

Ale o łatwopalnym twarogu i serze z domieszką gipsu nie chce nawet słyszeć. Jak podkreśla, urząd nadzoru rolnego na pisemne zapytanie jego związku odpowiedział, że nie ma na to żadnych jednoznacznych dowodów. Wyjaśniano mu, że mleko nie może zawierać tych produktów i nigdy ich nie zawierało - kategorycznie twierdzi Bjelow. Gips w serze zaszkodziłby bowiem wizerunkowi całej branży dużo bardziej niż olej palmowy.

DPA / Małgorzata Matzke, Redakcja Polska Deutsche Welle

Deutsche Welle
Dowiedz się więcej na temat: embargo na żywność | Rosja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »