Kierowco, tam już nie zatankujesz!

Ukraińscy urzędnicy po raz kolejny przenieśli termin uruchomienia produkcji paliwa odpowiadającego normom europejskim. Z punktu widzenia władz to opóźnienie wspiera ukraiński budżet. Eksperci z kolei dostrzegają działania lobby krajowej branży rafineryjnej, która zarabia na obecnych technologiach i nie chce podjąć nowych inwestycji.

Paliwo samochodowe o niskiej jakości będzie można sprzedawać na Ukrainie do końca 2015 roku. Ukraińskie Ministerstwo Energetyki i Przemysłu Węglowego zaproponowało rządowi przedłużenie czasu trwania obecnych regulacji technicznych określających normy, jakie ma spełniać paliwo samochodowe, olej napędowy, a także paliwo do statków i kotłowni.

Dokument, o którym mowa pozwala do końca 2015 roku sprzedawać paliwo odpowiadające normie Euro-3 oraz do końca 2017 roku normie Euro-4. Czyli takie paliwo, jakie z powodu dużej emisji spalin nie jest już używane w krajach unijnych. Dokument nie zawiera informacji od kiedy na Ukrainie ma obowiązywać norma Euro-5.

Reklama

Jest to już kolejna zmiana terminu wprowadzenia nowych regulacji. Według wcześniejszych planów ukraińskiego rządu, standard Euro-4 i Euro-5 miał być wprowadzony w lipcu 2012 roku.

Jednak ukraiński rząd przełożył przejście na europejskie standardy w produkcji paliw do 1 lipca 2013 roku.

Na razie paliwo o wyższym standardzie importowane jest z Litwy, Bułgarii, Rumunii i Białorusi. Można je kupić m.in. na stacjach Okko, WOG, TNK-BP i Łukoil.

Przedstawiciel państwowego koncernu NAK Naftohaz Ukrainy Konstantin Borodin cytowany przez dziennik "Kommiersant-Ukraina" zaznaczył, że kolejne przeniesienie terminu wprowadzenia na rynek wysokiej jakości paliwa jest potrzebne po to, aby nie zamykać rafinerii szebelińskiej.

Chodzi o to, że Naftohaz Ukrainy nie ma pieniędzy na jej modernizację. Obecnie przedsiębiorstwo przerabia około 650 tys. ton ropy rocznie. Pozyskane produkty naftowe są wykorzystywane na platformach wiertniczych, kierowane do rezerw państwowych oraz w nieznacznej wielkości są sprzedawane na ukraińskim rynku hurtowym.

"Wstrzymanie pracy tej rafinerii jest bardzo niepożądane. Tym bardziej, że wypracowane przez nią zyski są skierowane na dotacje ludziom odbierającym gaz w cenie, która nie pokrywa kosztów jego wydobycia" - powiedział Borodin.

Ponadto, jak podaje ukraiński resort energetyki i przemysłu węglowego, paliwo o normie Euro-3 produkują także przedsiębiorstwa należące do grupy Priwat (dwie rafinerie w rejonie nadworniańskim, w obwodzie iwano-frankowskim oraz w Drohobyczu). Chodzi o to, że zakłady te są nieprzygotowane technicznie do produkcji wysokiej jakości paliw. Odpowiednią modernizację przeprowadziły tylko trzy z sześciu rafinerii krajowych w Krzemieńczuku, Lisiczańsku i Odessie.

Prezes ukraińskiej firmy konsultingowej Action Data Group Sergiej Daskału, w rozmowie z PAP powiedział, że kolejne przeniesienie terminu wprowadzenia europejskich norm paliwa w kraju jest związane właśnie z lobby środowiska branży przetwórczej. Do produkcji paliwa normy Euro-4, a tym bardziej Euro-5 są potrzebne minimum dwie rzeczy - dobrej jakości ropa i chemikalia oraz modernizacja linii produkcyjnych, co niesie za sobą duży nakład inwestycyjny.

"Łącząc te dwa czynniki, staje się jasne, że właścicielom rafinerii bardziej się opłaca kontynuować produkcję paliwa niskiej jakości. Przy tym nie trzeba inwestować, bo zarabia się na obecnej produkcji" - powiedział ekspert.

W sprawie rządowej inicjatywy prowadzenia kontroli jakości importowanych produktów naftowych Sergiej Daskału uważa, że te działania przyniosą pozytywne rezultaty wyłącznie służbom celnym oraz innym strukturom państwowym. Ekspert wskazał, że efektami tej kontroli będą łapówki i dodatkowe opłaty pobierane od eksporterów.

"Obecnie na Ukrainie jest trochę więcej paliwa dobrej jakości, jednak wciąż niewiele w odniesieniu do całego rynku, ponieważ nie opłaca się go eksportować" - dodał.

Dyrektor ukraińskiej firmy AUTO-Consulting Oleg Omielnicki uważa, że po wprowadzeniu nowych regulacji na rynku zajdą pozytywne zmiany. Przyznał jednak, że ukraińska branża rafineryjna nie jest gotowa do takich zmian. Odnosząc się do planowanej kontroli jakości importowanych produktów naftowych ekspert powiedział PAP, że nie wiadomo jeszcze jakich wyników można się spodziewać.

"W praktyce wszystko może się sprowadzić do przestojów podczas odpraw celnych. Jednocześnie może się utworzyć dodatkowe miejsce na rynku dla zbytu niskiej jakości paliwa produkcji ukraińskiej. Uważam, że należy kontrolować jakość całej produkcji sprzedawanej na krajowych stacjach benzynowych, bez względu na jej pochodzenie" - podsumował.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Ukraina | Tam | paliwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »